Zdolność nawiązywania przez samochody łączności satelitarnej oraz wysyłania i odbierania informacji to telematyka. Jak każde nowe rozwiązanie, telematyka bez odpowiednich regulacji prawnych może stać się zarówno narzędziem niezwykle przydatnym dla kierowców, jak też metodą drenowania ich kieszeni.
Internet nieuchronnie przenika do kolejnych urządzeń codziennego użytku. Początkowo łączyły się ze sobą tylko komputery, obecnie Internet można mieć także w telefonie komórkowym, a w najbliższych latach trafi on także do samochodów – już pojawia się w najnowszych modelach klasy premium.
Z telematyki wielu użytkowników samochodów korzysta już dziś – jej narzędziem jest przecież najzwyklejsza nawigacja samochodowa, która nie budzi już żadnej sensacji. Naturalne jest rozbudowywanie jej funkcji w przyszłości o nowe możliwości, takie jak informowanie się nawzajem samochodów np. o dostępności miejsca do parkowania (jeden kierowca wyjeżdża – drugi dowiaduje się o tym, że na danej ulicy zwolniło się miejsce). Względną nowością są systemy informujące samoczynnie służby ratunkowe w razie wypadku (eCall – od emergency Call). Na razie taki układ funkcjonuje np. w Subaru pod nazwą ISR. Nikt nie kwestionuje ich przydatności; wszak od tego może zależeć ludzkie życie.
Natomiast całkowite novum stanowi bCall (od breakdown Call, czyli wezwanie w sprawie awarii). Dzięki telematyce, nowoczesny samochód może o błędach zapisanych w instalacji autodiagnostycznej OBD poinformować nie tylko właściciela, ale także producenta. Co więcej, producent może zdalnie sczytać wszelkie dane z komputera pojazdu oraz skasować zapisane błędy lub dokonać aktualizacji oprogramowania, również wtedy, kiedy samochód nie jest używany. Do tej pory było to możliwe tylko za pomocą komunikacji przewodowej lub ewentualnie interfejsu Bluetooth, którego zasięg jest bardzo ograniczony. Na pierwszy rzut oka lub ucha brzmi to świetnie: nie trzeba będzie jeździć do mechanika z każdym błędem – wszystko odbędzie się bezprzewodowo. Niestety, koncerny samochodowe są niezwykle sprytne: w przypadku wykrycia awarii lub jej prawdopodobieństwa (np. niskiego poziomu oleju, przejścia auta w tryb awaryjny) telematyka będzie kierować użytkownika oczywiście do serwisu autoryzowanego. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której kierowca otrzyma nagle informację: awaria, jedź do ASO „X”, podczas gdy w bezpośredniej bliskości będzie miał warsztat niezależny, z którego wolałby skorzystać. Ale system może na to nie pozwolić – tylko wybrany przez koncern serwis będzie miał stosowną informację o rodzaju awarii.
„To zagrożenie dla istnienia zasad wolnej konkurencji.” – twierdzi Alfred Franke, Prezes SDCM – „Może nawet stanowić narzędzie szantażu dealerów przez koncerny: jeśli nie dostosujesz się do naszych procedur, nie będziemy wysyłać do ciebie samochodów. Dlatego wymagane jest powzięcie kroków legislacyjnych, które zapewnią, że systemy operacyjne samochodów będą systemami otwartymi, do których dostęp będzie miał operator niezależnego rynku dysponujący urządzeniem łączności bezprzewodowej i odpowiednim oprogramowaniem.”
Obecnie te systemy mają charakter zamknięty, tj. dostęp do informacji ma tylko koncern samochodowy. Ogranicza to wolność wyboru konsumentów: nie do pomyślenia jest, żeby samochód zmuszał kierowcę do skorzystania z konkretnego serwisu, podobnie jak marynarka, od której odpruł się guzik, nie zmusi użytkownika do wyprawy do konkretnego krawca. Trzeba też mieć na uwadze, że dzięki otwartym systemom operacyjnym samochodów, każdy kierowca będzie mógł w przyszłości instalować w swoim samochodzie takie aplikacje, jakie sobie zażyczy, a nie tylko takie, jakie za słoną opłatą udostępni mu koncern samochodowy.
O wolność dostępu do systemów operacyjnych samochodów zabiega koalicja wielu organizacji pod nazwą AFCAR, wspierana przez europejską organizację zrzeszającą dealerów samochodów CECRA oraz stowarzyszenie FIGIEFA, a w Polsce – Stowarzyszenie Dystrybutorów Części Motoryzacyjnych. Pierwsze sukcesy zostały już osiągnięte: Parlament Europejski zasugerował Komisji Europejskiej konieczność otwarcia systemów operacyjnych samochodów. Niestety, to tylko początek długiej drogi. Projekt trafił do konsultacji wewnętrznych, podczas których wszystkie zainteresowane strony mają przedstawić swoje racje. Organizacje zrzeszające operatorów motoryzacyjnego aftermarketu dołożą wszelkich starań, żeby telematyka służyła rzeczywiście kierowcom, nie zaś do drenowania ich kieszeni.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 14 marca 2013, 9:15 0 0
Temat niezwykle ciekawy i fascynujący dający pole do popisu i pracę wielu informatykom na długie lata. Zapewne wiele tych rozwiązań wniesie dużo dobrego do motoryzacji. Świata elektroniki i informatyki nie da się już zatrzymać i będzie się ona pojawiała na każdym kroku naszego życia w coraz większym i zaawansowanym stopniu. Ale jak zawsze wszystko co nowe niesie ze sobą nowe zagrożenia jak i sposoby zarobku w niegodziwy sposób. Już widzę te nowoczesne samochody, które myślą za nas, podpowiadają najlepsze rozwiązania na uliczne problemy czy awarie, same wykonują pewne czynności za nas dla naszego dobra a tu nagle się okazuje, że nasz samochód zfiksował bo został zaatakowany przez wstrętne wirusy. I oby ten wirus nie doprowadził do wypadku czy innego zagrożenia życia bo samochód w ruchu to nie to samo co nasz komputer czy telefon z dostępem do internetu. Pojawiają się znacznie większe zagrożenia więc hakerzy będą aż kwiczeć by pokazać na co ich stać. A ludzie będą płacili coraz większe pieniądze za coraz nowocześniejsze i lepsze programy antywirusowe notabene napisane przez samych hakerów.
Będzie się działo!!!
Pozdrawiam
"lewar"
Odpowiedz