MotoRaporter to firma, która wprowadza na polski rynek motoryzacyjny nową usługę. Z pomocą sieci mobilnych ekspertów samochodowych, najczęściej mechaników, doradza klientom przy zakupie używanego auta. O szczegóły działalności firmy zapytaliśmy Marcina Ostrowskiego, współwłaściciela i Prezesa spółki Caliope (będącej właścicielem MotoRaportera).
Firma rozpoczęła działalność w Polsce pod szyldem OK-Auto. Z czego wyniknęła zmiana nazwy i czy wiązała się ona ze zmianami w Waszej ofercie?
Marcin Ostrowski: Nazwa OK-Auto wymuszała spore ograniczenia dla marketingu firmy, ze względu na bardzo dużą ilość już występujących podobnych nazw w branży motoryzacyjnej. Była dobra na początek działalności operacyjnej, ale nie była to nazwa na tyle unikalna, by móc organicznie się nieść i zapadać w pamięć, tak jak nazwa obecna, czyli MotoRaporter. A promocja silnie „obstawionej” i pospolitej nazwy byłaby droga i nieskuteczna, szczególnie przy planowanej ekspansji firmy na rynki zagraniczne. Wybraliśmy zatem drogę stworzenia nazwy charakterystycznej i niepowtarzalnej, jedynej w swoim rodzaju, oddającej dokładnie to czym się zajmujemy, czyli raportowanie, i jednocześnie takiej, by mogła stanowić nazwę własną na różnych rynkach europejskich. W dobie marketingu internetowego dostępność i unikalność domen jest kluczowym elementem przy kreowaniu wizerunku firm, a nowe słowo otworzyło nam drogę do zajęcia najbardziej atrakcyjnych dla nas adresów internetowych.
Kim są mobilni eksperci MotoRaporter? Czy są to mechanicy samochodowi czy osoby w inny sposób związane z branżą motoryzacyjną?
Główną grupę stanowią mechanicy samochodowi z doświadczeniem warsztatowym, a drugą grupę stanowią rzeczoznawcy motoryzacyjni i biegli sądowi. Zbudowanie sieci profesjonalistów pokrywającej zasięgiem cały kraj wymuszało na nas na samym początku podejście do naboru z większym naciskiem na lokalizację eksperta niż na inne cechy, natomiast teraz, po pół roku pracy, poznaliśmy się z naszymi ekspertami na tyle, że wiemy kto co potrafi i na co go stać. Wielu z grona wówczas świeżo pozyskanych ekspertów, podjęło decyzję o odejściu, po przekonaniu się, że nie jest to lekkie, łatwe i przyjemne „podjechanie do autka” i cyknięcie kilku fotek. Kliku osobom musieliśmy podziękować my, bo jakość pracy w naszej ocenie nie była wystarczająca do utrzymania jakości usługi na jakiej zależy MotoRaporterowi.
Średnio ekspert spędza przy samochodzie powyżej godziny, więc jest to naprawdę dokładne sprawdzenie stanu auta. Ważne dla nas jest podejście do wykonania usługi ze spojrzeniem na sprawdzany samochód okiem potencjalnego nabywcy, ale nie każdy nowy ekspert to rozumiał, dlatego nie z każdym mogliśmy pracować. Ale było to zjawisko dobre, ponieważ pozwoliło na dokonanie naturalnej selekcji i pozostawanie tych którzy rozumieją specyfikę usługi świadczonej przez Motoraporter i chcą aktywnie uczestniczyć w budowaniu trwałej wartości firmy. Przez okres od zalążka firmy do teraz sporo się nauczyliśmy organizacyjnie oraz jakościowo, dostosowując zakres usługi do właściwości polskiego rynku samochodów używanych i wymagań nabywcy.
Czy dajecie gwarancję na to, że ocena eksperta będzie poprawna? W jaki sposób ich kontrolujecie/sprawdzacie kompetencje?
W zakresie w jakim sprawdzamy samochód oczywiście gwarantujemy poprawność danych. Na miejscu zlecenia dokonujemy dokładnych oględzin i pomiarów, jednak bez demontowania elementów samochodu. Żaden ze sprzedających nie zgodziłby się na oględziny wiedząc że będziemy demontować mu samochód, ja chyba też nie. Dlatego istotne jest doświadczenie eksperta i umiejętność diagnozowania pojazdu z wykorzystaniem podstawowych narzędzi, takich jak miernik do mierzenia grubości powłoki lakierniczej, suwmiarka oraz narzędzia najważniejsze i niezastąpione, czyli ucho i oko eksperta.
Prawidłowo zdiagnozować samochód na podstawie tego co widać i słychać na miejscu oględzin i podczas jazdy próbnej to nie jest łatwe zadanie i mogą tego dokonać tylko osoby znające się na rzeczy. Ocena auta i komentarz odnośnie jego stanu jest wyrazem subiektywnego odczucia eksperta po kontakcie z samochodem. Jesteśmy pewni poprawności tej oceny, ponieważ do każdego raportu otrzymujemy informację zwrotną od naszych Klientów, w szczególności od tych którzy zasugerowali się naszym raportem i nabyli polecane samochody.
Z jakiego powodu najczęściej odradzacie zakup pojazdu?
Głównie z powodu rozbieżności pomiędzy stanem deklarowanym w ogłoszeniu a stanem faktycznym na miejscu oględzin. Nie wszystkie samochody po wypadku i z naprawami blacharskimi są złe. Złe są te z zatajoną lub zafałszowaną historią, bo same w sobie stanowią zagrożenie dla przyszłego nabywcy i innych uczestników ruchu, z powodu braku świadomości kierowcy o stanie technicznym pojazdu. Złe są też te naprawione niezgodnie ze sztuką. Sama historia kolizyjna pojazdu w naszej ocenie nie jest automatycznie dyskwalifikująca, najważniejsza jest świadomość kupującego co i w jakim stanie nabywa, a decyzję o zakupie podejmuje już sam kupujący.
Według Państwa raportu 74% aut sprzedawanych w Polsce jest po wypadku. Gdzie leży granica pomiędzy autem powypadkowym a bezwypadkowym – kiedy mówimy jedynie o niegroźnej stłuczce?
Niegroźna stłuczka jest wtedy, gdy jej skutki dla pojazdu są udokumentowane i sama nie jest zatajona. Gdy ekspert dokonuje interpretacji znalezionych napraw blacharskich i nie wie z jak poważną naprawą ma do czynienia, a tylko odkrywa stan po naprawie na podstawie zewnętrznych elementów karoserii, to zawsze interpretuje ją na niekorzyść pojazdu. Jeżeli jeszcze odkryte naprawy blacharskie pokrywają się z negatywnymi odczuciami z jazdy próbnej, np. ściąganie, luzy, stuki, bicia, itp., to wtedy uznajemy, że auto z dużym prawdopodobieństwem jest powypadkowe. Dla naszych Klientów mniej ważny jest sam zakres uszkodzeń i napraw, a bardziej liczy się to czy stan zadeklarowany w ogłoszeniu jest zgodny ze stanem faktycznym, czyli uczciwość osoby sprzedającej.
Wiele samochodów których zakup odradziliśmy Klientowi nawet nie trafiło do naszych statystyk, ponieważ weryfikacji negatywnej dokonujemy często na etapie pierwszego kontaktu ze sprzedającym poprzez Konsultanta naszego Call Center. Gdy sprzedający nie wzbudza zaufania, lub gdy coś się nie zgadza w opowieści na temat samochodu, to sugerujemy Klientowi odpuszczenie tego auta i prosimy o wskazanie innego, a sprawdzenie pierwszego traktujemy jako gratis wzmacniający wartość dodaną usługi.
Ostatnio w mediach społecznościowych coraz częściej przewija się, najczęściej w żartobliwym kontekście, temat oszustw dokonywanych przez handlarzy samochodami. Czy faktycznie ten problem jest w Polsce aż tak powszechny?
Tak, jest to duży i powszechny problem. Problem, który my sami – jako nabywcy aut używanych – tworzyliśmy sobie sami na własne życzenie przez ostatnie 20 lat. Przecież auto 3-letnie z przebiegiem 150 tys. km jest już zajeżdżone, a auto z przebiegiem ponad 200 tys. km to „rzęch”. Szukamy głównie samochodów bezwypadkowych, garażowanych, serwisowanych w ASO i od pierwszego właściciela, trzy-, pięcioletnich, z przebiegiem do 100 tys. km lub ewentualnie starszych z przebiegiem do 200 tys. km. A jak już szukamy, to zaczynamy od najtańszych ofert. Handlarze doskonale wiedzą czego szuka statystyczny Kowalski i starają się jak mogą sprostać temu popytowi. Klient nasz Pan, Kowalski szuka auta idealnego, zatem Kowalski je dostanie i to jeszcze w idealnie niskiej cenie. A że faktycznie Kowalski kupuje 5-latka z zatajonym przebiegiem 250 tys. km i po zatajonej kolizji, albo złożonego z 2 lub więcej aut i z podrobioną książką serwisową, ale za to w atrakcyjnej cenie, to inna historia.
Oczywiście w innych krajach centralnej i wschodniej Europy jest podobnie jak u nas, a i na zachód od naszej granicy taki proceder też występuje, tyle ze nie na taką skalę i nie z takim przyzwoleniem społecznym jak u nas. Sprawdza się tu trochę wytarty slogan mówiący, że jeżeli coś wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to prawdopodobnie takim nie jest.
Zjawisko oszustw nie tyle się ostatnio nasiliło, bo narastało proporcjonalnie przez lata. Teraz natomiast mamy do czynienia z powolnym odzyskiwaniem, lub też nabywaniem, świadomości przez kupujących samochody używane, głównie osoby aktywnie korzystające z internetu. A internet doskonale się sprawdza w komunikowaniu i animowaniu akcji społecznych, stąd może powstawać wrażenie, że przekręty w biznesie handlu autami używanymi się nasiliły. Ale nie nasiliły się, tylko więcej o nich mówimy i słyszymy. Podobnie jest z przestępczością w innych dziedzinach życia – media więcej o nich mówią, więc odbieramy to tak, jakby nastąpił wzrost ich ilości. Tyle, że przestępstwa w innych dziedzinach życia traktujemy poważniej, bo mogą nas dotknąć zawsze, nie tylko podczas kupowania samochodu.
Większość samochodów używanych sprzedawanych w Polsce pochodzi zza granicy, głównie z Niemiec. Z jednej strony tamtejsi kierowcy statystycznie lepiej dbają o stan techniczny swoich pojazdów, z drugiej, przejeżdżają o wiele więcej km. Czy Państwa firma częściej odradza klientom zakup aut krajowych czy tych zza granicy?
Ilościowo sprawdzamy w Motoraporter więcej samochodów sprowadzanych z zagranicy, bo tych po prostu jest więcej na rynku. Około 80% aut przez nas sprawdzonych, to auta sprowadzone z zagranicy. Tylko około 20% to samochody, których kraj pierwszej rejestracji to Polska. Proporcjonalnie w odniesieniu do ilości sprawdzeń w obu grupach samochodów niepolecanych jest podobny odsetek.
Czy można spodziewać się, że Państwa firma będzie rozszerzać swoją działalność także na inne pola? Jeśli tak to jakie?
Chcemy dalej podnosić świadomość kupujących i stanowić skuteczne narzędzie, by w starciu z nieuczciwymi handlarzami nie byli oni bezbronni. Na chwilę obecną MotoRaporter skupia się zatem na dopracowaniu oferty w zakresie sprawdzania stanu samochodów przed zakupem. Szykujemy nowe pakiety usług, realizowane z doświadczonym partnerem, dużą i rozpoznawalną marką motoryzacyjną, które to pakiety będą jeszcze bardziej dostosowane do potrzeb potencjalnych nabywców samochodów używanych. Planujemy wprowadzenie ich do oferty jeszcze przed końcem jesieni. W planach spółki jest też zapisana ekspansja na rynki krajów Europy Środkowej i Wschodniej, wiemy że klienci tam borykają się z podobnymi problemami jak w Polsce.
Myślę, że mamy wystarczająco dużo pracy na najbliższe kilka lat i na tym się na razie będziemy koncentrować.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 9 sierpnia 2013, 8:16 0 0
"Niegroźna stłuczka jest wtedy, gdy jej skutki dla pojazdu są udokumentowane i sama nie jest zatajona."
Więc jeżeli mam kraksę po której do mojego auta została wstawiona "nowa ćwiartka" a potem to udokumentuję np fakturą z warsztatu i nie zataję przed sprzedażą to wychodzi na to, że miałem tylko niegroźną stłuczkę. Hmm, fajnie?
Odpowiedz
Anonim, 12 sierpnia 2013, 12:33 0 0
cytat:
Przecież auto 3-letnie z przebiegiem 150 tys. km jest już zajeżdżone.
Bzdura!!!!!
Odpowiedz
Anonim, 12 sierpnia 2013, 12:33 0 0
cytat:
Przecież auto 3-letnie z przebiegiem 150 tys. km jest już zajeżdżone.
Bzdura!!!!!
Odpowiedz
Anonim, 14 sierpnia 2013, 16:21 0 0
DO:213.238.106.*
Wychodze z zalozenia, ze auta z w wieku 3 lat i z przebiegem 150 tys. sa to auta flotowe i serwisowane w OES. Czyli te przez Ciebie wymienione podzespoly zostaly wymienione.
Dlatego napisalem ze to bzdura uwazac takie auta za zajezdzone.
DO:
37.128.119
Co do mojej interpretacji, to mozesz miec racje, mieszkam o ponad 25 lat za granica i moze nie rozumiem co Autor ma na mysli, jednak pozostaje pry moim stwierdzenie ze to BZDURA
Odpowiedz
Anonim, 16 sierpnia 2013, 9:54 0 0
auto 3-letnie z przebiegiem 150 tys. km jest już zajeżdżone, a auto z przebiegiem ponad 200 tys. km to „rzęch” - tą wypowiedzią autor pokazuje jaki obraz tworzyliśmy w naszych głowach przez ostatnie 20 lat. Handlarze sprytnie to wykorzystują i "dopasowują" auta do potrzeb klienta.
Odpowiedz