Czy faktycznie polskie drogi to jedno wielkie muzeum techniki motoryzacyjnej? Czy można wierzyć publikacjom medialnym, które twierdzą, że Polacy jeżdżą samochodami w średnim wieku 15,5 lat, czy też może zawodzi sposób wyliczenia tej średniej?
Zacznijmy od spojrzenia na drogi i ulice – prosty eksperyment może wykonać przecież każdy. Zatrzymując się przed światłami, wystarczy rozejrzeć się wokół i oszacować wiek aut stojących obok. Gdyby średnia 15,5 roku była prawdziwa, na każdy relatywnie nowy samochód (których nie brakuje) musiałby przypadać jeden pojazd 30-letni. Tak oczywiście nie jest.
W miastach, gdzie siłą rzeczy zarejestrowana jest większość samochodów, dominują pojazdy kilkuletnie. Próżno już szukać na ulicach samochodów, które dominowały jeszcze w początkach lat 90-tych, gdyż były to samochody po prostu nietrwałe i podatne na korozję. Rdzennie polskie konstrukcje trafiły już do lamusa lub są oldtimerami na „żółtych” tablicach. Nawet wiecznie niedoinwestowana polska policja pozbyła się ostatnich Polonezów w 2009 roku.
Teoria wrakowa
Zwolennicy „teorii wrakowej” twierdzą, że po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej nasz kraj został zalany indywidualnym importem najtańszych i przez to najstarszych samochodów, głównie z Niemiec. Kłopot w tym, że „auta za 500 euro” starsze niż 10 lat stanowiły większość w indywidualnym imporcie tylko w latach 2004-2006, a od 2007 roku włącznie większość stanowiły już samochody młodsze niż 10-letnie, a zatem z roczników 1997 i późniejszych. Dziś większość używanych samochodów sprowadzanych do Polski spełnia normę emisji spalin Euro 3 – takie samochody trudno nazwać wrakami i cała teoria upada.
Z kolei te najstarsze i sprowadzone najwcześniej dożyły już kresu swojej eksploatacji. 12-letni samochód sprowadzony w 2005 roku miałby dziś aż 18 lat. Miałby – bo w wielu przypadkach albo trafił do stacji demontażu, albo został nielegalne rozmontowany na części. Ten drugi sposób właściciele wybierają z dwóch powodów. Po pierwsze, mogą jeszcze odzyskać choć trochę pieniędzy zainwestowanych w auto, po drugie nie obawiają się konsekwencji z powodu łamania prawa.
Nie wyrejestrowałem i co mi zrobicie?
Tu dochodzimy do głównej słabości polskiego systemu rejestracji. Zgodnie z prawem, ostatni właściciel auta powinien przekazać je do stacji recyklingowej, po czym wyrejestrować auto w powiatowym wydziale komunikacji. Często tak się jednak nie działo – auta choć fizycznie znikały z dróg, wciąż pozostawały w elektronicznych bazach i do dziś w nich funkcjonują. Ich właściciele, pomimo że byli zobowiązani do wykupienia polisy OC na taki samochód, pozostają bezkarni. Kłopot w tym, że choć Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny ma bazę zawartych polis OC, to jednak nie jest ona pozbawiona błędów i wciąż nie jest ona porównywana z listą samochodów zarejestrowanych w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.
W praktyce więc jedynym sposobem sprawdzenia czy dane auto ma wykupione OC jest rutynowa kontrola policji, ale funkcjonariusze kontrolują tylko samochody… jeżdżące po drogach. UFG prowadzi wprawdzie wyrywkowe kontrole osób, które nie mają ciągłości ubezpieczenia, ale nawet w razie wykrycia przypadku nieopłacenia polisy OC, kierowca zostanie ukarany wyłącznie za brak polisy w bieżącym okresie i nie można go ukarać za poprzednie lata.
Zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, OC przedłuża się automatycznie i towarzystwa ubezpieczeniowe mogą same dochodzić płatności za składki OC od kierowców, którzy przestali płacić po tym jak pozbyli się aut. „Roszczenie jednak przedawnia się po 3 latach, a ubezpieczyciele zaczęli korzystać z tej możliwości dopiero od 2 do 4 lat temu. Wcześniej uważali, że było to nieopłacalne a pracy nie ułatwiały im brak komputerowych baz danych – kartoteki klientów były papierowe” – tłumaczy Marcin Z. Broda, ekspert branży ubezpieczeniowej i redaktor naczelny „Miesięcznika Ubezpieczeniowego”.
Ewidencja z błędami
Na powyższą sytuację nakładają się błędy w bazie CEPiK. Nie tylko figurują w niej samochody-widma, które rozmontowano na części lub po prostu porzucono (uprzednio zdejmując tablice rejestracyjne), ale także zdarzają się zwykłe błędy – na przykład dany egzemplarz auta odnotowany jest kilka razy. Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku po sprzedaży auta na rynku wtórnym, zarówno sprzedający jak i kupujący musieli zgłosić fakt w swoim Wydziale Komunikacji – oddzielnie rejestrowano sprzedaż i kupno. W efekcie zdarzało się, że wpis w ewidencji dotyczący danego egzemplarza był dublowany.
Taką sytuację potwierdza między innymi firma badawcza Samar, na której portalu internetowym czytamy: „Zdaniem analityków rynku liczba wyrejestrowanych samochodów jest niewspółmiernie niska w porównaniu z liczbą pojazdów rejestrowanych w Polsce (ok. 1,5 mln sztuk). Szacują oni, że nieaktualnych rejestracji (aut, które fizycznie nie istnieją) może być nawet kilka milionów. Część pojazdów mogła zostać wykorzystana do legalizacji kradzionych samochodów, z innych wymontowano wartościowe części, a resztę pocięto na złom. Stosunkowo niewielka grupa niesprawnych pojazdów, niszczeje na osiedlowych parkingach i prywatnych posesjach.” (wiadomość z 8 września 2011)
W efekcie nawet ok. 3 mln wpisów do bazy CEPIK może nie mieć pokrycia w rzeczywistości. Z oczywistych względów ta liczba dotyczy właśnie pojazdów najstarszych, co wprost przekłada się na zawyżenie średniego wieku aut. Trudno przecież traktować poważnie informację, że po polskich drogach porusza się milion samochodów starszych niż 30 lat, czyli wyprodukowanych jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku! W połączeniu z opisanymi wyżej nieszczelnościami systemu ubezpieczeniowego potwierdza to tezę, że są to samochody, które zniknęły z naszych dróg nawet 10 lat temu, ale pozostając w oficjalnych statystykach „ciągną w górę” średnią wieku.
Doganiamy Europę
Na szczęście są też inne sposoby oceny średniego wieku samochodu w Polsce. Z badań przeprowadzonych na dużych próbach wynika, że wiek ten wynosi od 11 (wg. MotoFocus) do 12 lat (EurotaxGlass’s). Potwierdza to też obserwacja rynku ogłoszeń sprzedaży aut. Średnia wieku aut wystawionych do sprzedaży na portalu Otomoto.pl w kwietniu 2011 wyniosła 8,7 roku. Dla porównania, w Europie średni wiek zarejestrowanego samochodu to 8 lat, czyli nie zostajemy tak bardzo w tyle mimo, że polscy kierowcy mają o wiele mniej zasobne portfele w porównaniu ze swoimi zachodnioeuropejskimi odpowiednikami.
Paradoksalnie przyczynia się do tego także sprowadzanie używanych samochodów z zagranicy. Są one z reguły młodsze od średniej, co oznacza że park samochodowy Polski powoli, ale jednak się odmładza. Poprawia się także bezpieczeństwo, gdyż samochody te są zwykle dobrze wyposażone (większość ma system ABS, coraz więcej także bardziej zaawansowany ESP).
Badania techniczne są kluczem
Równie ważny jak wiek samochodu jest jego stan techniczny. Tu decydującą rolę mają do spełnienia Stacje Kontroli Pojazdów, których zadaniem jest wyłowienie aut nie nadających się do jazdy. Zgodnie z prawem, corocznemu obowiązkowemu badaniu podlegają samochody osobowe po 3 latach eksploatacji. Jeśli auto nie przejdzie pomyślnie testu, właściciel musi je naprawić lub nie będzie mógł nim się poruszać po drogach.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 25 października 2011, 12:07 0 0
Autor pisze : "funkcjonariusze kontrolują tylko samochody… jeżdżące po drogach". To chyba logiczne!
Problem w czym innym: dlaczego płacimy OC dla pojazdu a nie dla kierowcy? W ten sposób składka (obowiązkowa!!!) jest de facto parapodatkiem podobnie jak abonament RTV.
Odpowiedz
Anonim, 27 października 2011, 9:00 0 0
skąd takie zdjęcie do artykułu powinno byc jakieś pospawane z trzech bmw,audi,lub vw , wyrażna manipulacja i podprogowa anty reklama , dzialanie wbrew wszelkiej etyce , wystarczy zobaczyc statystyki
Odpowiedz
Anonim, 27 października 2011, 9:11 0 0
Zgadza sięw Polsce po drogach jeździ cała masa wraków, i nie tylko sa to samochody stare. równierz w miare nowe samochody to jeżdżące wraki. Powodów jest kilka, - wiadomo że im samochód starszy tym bardziej wyeksploatowany, ale jeżeli jest prawidłowo serwisowany i naprawiany to napewno jest bezpieczny i nie można go nazwać wrakiem, natomiast bardzo dużo samochodów nawet kilkuletnich to są wraki, raz że przywożone przez handlarzy są to samochody wyeksploatowane , żeby go odmłodzić mają niekiedy liczniki cofnięte nawet o 300 tysięcy km. poza tym bezkarnie naprawiane byle jak po najniższych kosztach byleby najwięcej zarobić
Następnie kupują je ludzie których tak naprawdę nie stać na taki samochód i jego utrzymanie, potem krążą po różnych garażach i złomowiskach a różnej maści złote rączki je naprawiają tak jak kiedyś wozy konne,- kolejny problem to brak serwisów z prawdziwego zdarzenia, warsztaty są rozdrobnione, niedoinwestowane, źle wyposarzone i wyszkolone wykonujące naprawy na niejednokrotnie skandalicznym poziomie, najtańsze czyli najgorsze, często pochodzące z demobilu części zamienne, byleby naprawa była jak najtańsza, co w konsekwencji w krótkim czasie nawet z nowego samochodu czyni wraka.
Kolejny problem to stacje kontroli pojazdów,- W Polsce mamy najlepiej wyposarzone stacje kontroli pojazdów, a po naszych drogach jeździ najwięcej wraków, - jak to jest? - gdzie jest przyczyna?, czy zgodnie z teorią speców od bezpieczeństwa stacje jeszcze są za mało wyposarzone, brakuje tam napewno jeszcze wiele urządeń i komputerów, a może taka stacja powinna może powinna mieć dłudość 100m. to może wtedy wraków będzie mniej?
Na zachodzie przegląd nie musi być zrobiony w super wypasionej stacji kontroli pojazdów,- diagnosta może go zrobić prawie w każdym serwisie, oczywiście odpowiednio wyposażonym a wraków jeździ tam bardzo mało, - jak to jest? może jakiś ekspert specjalista na to odpowie. Jeżeli sprawy nie wezmą w swoje ręce fachowcy, nie będzie odpowiedzialności za robotę, dalej będziemy bezkarnie zwozić, byle jak naprawiać i dopuszczać do ruchu wraki, to napewno nic się nie zmieni, - dalej wszystko będzie "po polsku"!!!
Pozdrawiam GBS
Odpowiedz
Anonim, 27 października 2011, 11:42 0 0
Kolego GBS,
Ja znam mnóstwo warsztatów niezrzeszonych, niezależnych, świetnie wyposażonych i robiących znakomitą robotę, oraz serwisy najlepszych marek, które potrafią sknocić co tylko możliwe. Więc nie przejeżdżaj się tak po mechanikach, bo żadne uogólnienia nie są tu pożądane.
Artykuł jest bardzo dobry i oddaje istotę rzeczy: lobby dilerskie od lat nakręca strach przed wrakami, a tak naprawdę jeżdżące wraki to margines. Policja zanotowała podobno tylko 66 wypadków w tym roku spowodowanych stanem technicznym pojazdu... To też pewnie przesada w drugą stronę, ale teoria wrakowa znowu upada. Wszystko powinno się zakończyć na stacji kontroli, która ma eliminować niesprawne pojazdy z ruchu, tak samo jak pojazdy z pseudo ksenonami święcącymi panu Bogu w okno i w oczy kierowców z przeciwka. Tylko trzeba mieć system kontroli tych stacji i nieuczciwych diagnostów. A to już zadanie dla rządu i "służb".
Pozdrawiam, Trap.
Odpowiedz
Anonim, 27 października 2011, 21:00 0 0
Dziekuje za odpowiedź, ja równierz znam nmóstwo warsztatów robiących bardzo dobrą robotę, lecz na 24,000 warsztatów to jest o wiele,wiele za mało, ja nie jestem serwisem najlepszej marki, ja codziennie mam z tym do czynienia,i zmagam się z podstawowym problemem, - jak przekonać klienta do dobrej naprawy i dobrych częsci mimo iż więcej kosztują to i tak się opłaca, -a z twojej wypowiedzi wynika że ty nie masz o tym pojęcia, a może jesteś importerem tych nowoczesnych i sprawnych technicznie wraków. Widziałeś kiedyś tarcze szlifowane flexą, klocki dopasowywane, przyspawany sworzeń zwrotnicy czy amortyzaror, widziałeś jak są przerabiane "Angliki"- przkładnia kierownicza w Roverze z Opla, pedały z Volkswagena i inne przeróbki o których mógłbym długo opowiadać, widziałeś dopuszczony do ruchu przez super wyposarzoną stację kontroli pojazdów samochód zespawany z trzech częsci (nie wierzysz to pojedź na złomowisko a zobaczysz przygotowane do sprzedaży ćwiartki samochodów, po co?), Widziałeś w samochodzie silnik z innego modelu, oczywiście tej samej marki, widziałeś Anglika w którym po paru kilometrach odpada przekładnia kierownicza bo byle jak zrobione uchwyty zostały byle jak przyspawane do zgnitego podwozia,czy tez odpadające przednie koło bo jakiś fachura zaklepał ł nakretkę łozyska żeby tylko sprzedać wraka, (chciałbyś się z takim nowoczesnym samochodem spotkać na drodze? ),-to wszystko są konstrukcje tych niezrzeszonych i niezależnych dobrze wyposarzonych w młotek i majzel twórców ludowych którzy też robią bardzo dobrą robotę, ponieważ żeby coś takiego skonstruowac to naprawdę trzeba być bardzo dobrym i odważnym fachowcem, takie cuda na pewno nie powstaja w serwisach autoryzowanych czy też markowych.
Nie wiem skąd masz te śmieszne dane że wypadków z udziałem wraków było w tym roku tylko 66, napewno było ich o wiele,wiele więcej, ai tak dane te byłyby mocno zaniżone ponieważ samochody te w zdecydowanej większości nie trafiają do ekspertyzy i tak naprawdę nikt nie dochodzi w jakim stopniu winien był niesprawny samochód.
Tak masz rację "Wszystko powinno się zakończyć na stacji kontroli, która ma eliminować niesprawne pojazdy z ruchu, tak samo jak pojazdy z pseudo ksenonami święcącymi panu Bogu w okno i w oczy kierowców z przeciwka. Tylko trzeba mieć system kontroli tych stacji i nieuczciwych diagnostów. A to już zadanie dla rządu i "służb" tylko że tak naprawdę nikomu na tym nie zależy, nigdzie na świecie nie istnieje taki system kontroli stacji i innych służb który byłby to w stanie wyeliminować, TYLKO I WYŁĄCZNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ KAŻDEGO za swoja robotę, a niestety w Polsce nikt za nic nie odpowiada!!!
Policji równierz nie zależy na bezpieczeństwie na drogach, przecierz pseudo ksenony i inne wynalazki widać z zewnątrz gołym okiem, a co robi Policja oni wolą kryć sie po krzakach z suszarkamki i dbać o swoje bezpieczeństwo.
Zaspraszam do dyskusji GBS
Odpowiedz
Anonim, 28 października 2011, 12:32 0 0
Te 66 wypadków z powodu stanu tech. to liczba z Motofaktów lub Samaru - nie pamiętam, ale oczywiście jest bzdurna.
Masz rację GBS pisząc o tych przerabianych i spawanych autach. Pełna zgoda. Pytanie tylko, co dalej ? Istnieje system kontroli stacji pojazdów, Holandia, Belgia. Tam informacja o tym, kto dopuścił auto do ruchu, kiedy, jakie były usterki itd. są natychmiast w centralnej bazie danych, dostępne dla policji w każdej chwili. Może być nawet film rejestrujący przebieg tej kontroli.
Ja wiem, że sam najbardziej rygorystyczny system kontroli kontrolujących nie załatwi wszystkiego. Trzeba jeszcze "włączyć myślenie" kierowców, diagnostów, mechaników i tych "mechaników" w cudzysłowie właśnie. Nie mogę jednak zgodzić się na traktowanie wszystkich niezależnych, małych, większych, rodzinnych serwisów jak jednego bagna, bo tak nie jest. Mamy w Polsce wg różnych danych między 10 a 18 tys. serwisów. Niezła rozbieżność. Zupełnie jak w ilości pojazdów. Powiedzmy, że jest ich ( tych dobrych, a nie pokątnych ) 12-15 tys. Serwisów OES mamy jakieś 1500 lub mniej. To znaczy, że 90% pojazdów naprawianych jest właśnie przez warsztaty niezrzeszone lub zrzeszone w jakichś "x-serwis" pod np. patronatem dystrybutora części.Gdyby było jak piszesz - to te 90 % sam. musiałoby się rozpadać na drodze na pierwszej dziurze. Więc jednak fenomeny spawanych i przegnitych aut stanowią margines, chociaż i ten należy eliminować.
W każdym dobrym sklepie czy hurtowni są części w 2-3 przedziałach cenowych i jakościowych. Zwykle nie ma problemu, żeby kierowca znalazł coś na swoją kieszeń, albo chińczyk, albo część włoska, turecka, polska, czy też niemiecka ( zresztą najczęściej niemiecka też jest z Chin ). Horroem jest natomiast handel używanymi, kradzionymi częściami, na giełdach, w internecie. Pewnie, że jak ktoś starym autem walnie w słupek to idzie na giełdę albo do złomiarza kupić drzwi i błotnik - ok. Dobrze złożone będzie działać. Ale montaż używanej przekładni kierowniczej, zacisków, opon itd - to proszenie się o śmierć, swoją i innych.
Co więc robić?
Uczyć, dawać wybór, pozwolić społeczeństwu się bogacić i wymieniać auta na nowsze, również te używane, ale nowsze, no i kontrolować, inwestować w system i bazy danych i karać nieuczciwych ( zamiast latać z suszarkami ).
A użytkowników pseudo ksenonów dodatkowo chłostać :)) bo tego znieść naprawdę nie można.
Pozdrawiam
Trap
Odpowiedz
Anonim, 8 marca 2012, 17:49 0 0
prawo prawem,ale ja uważam,że przymus oddania auta do stacji rozbiórki to zwykłe złodziejstwo.kupiłem samochód za swoje i nie rozumiem dlaczego muszę go oddać?
Odpowiedz
Anonim, 1 czerwca 2012, 9:01 0 0
i komu to przeszkadza,że jakiś wrak samochodu ,,zalega na prywatnych posesjach,, -komu coś do tego?!
Odpowiedz