Kiedy gazety wielkonakładowe piszą o polskim przemyśle motoryzacyjnym, mają na myśli jedynie trzy fabryki samochodów osobowych. Mało kto bierze pod uwagę zakłady, w których wytwarzane są rozmaite elementy i podzespoły, mimo że to właśnie w nich pracuje większość ludzi zatrudnionych w tym segmencie gospodarki. Fabryki części wydają się lepiej znosić gorszą koniunkturę niż montownie samochodów, tym bardziej, że jak na razie nie padają ofiarą decyzji politycznych, tak jak polskie zakłady Fiata.
Niestety prawda jest też taka, że w Polsce nadal mało się wymyśla, a to właśnie praca głową przynosi we współczesnym świecie najwięcej korzyści. Pod względem innowacji wciąż jesteśmy kopciuszkiem Europy, co jak wskazują wszyscy eksperci, jest dla naszej gospodarki niebezpieczne. Jak wiadomo, współczesną, zautomatyzowaną linię produkcyjną można błyskawicznie przenieść w dowolny zakątek świata, gdzie praca ludzka jest jeszcze tańsza. Inaczej jest, gdy w grę wchodzi znalezienie wysoko wykwalifikowanych specjalistów, bo ci nie rosną na drzewach.
Są na szczęście przykłady pokazujące, że nowoczesne technologie mogą powstawać również w Polsce – dobrze, żeby było ich znacznie więcej. Do tego potrzebne są jednak zmiany w funkcjonowaniu polskich uczelni technicznych, a także większe i mądrzejsze zaangażowanie państwa w innowacyjność. W przeciwnym razie zostaniemy kiedyś nie tylko bez nowej Pandy, ale w ogóle bez niczego.
Komentarze