Produkcja części w czasie pandemii – wywiad z właścicielką firmy MB Pneumatyka

7 kwietnia 2020, 9:17

W związku z pandemią koronawirusa większość firm produkujących części motoryzacyjne znalazła się w wyjątkowej, pełnej dylematów sytuacji. Jak radzić sobie z obostrzeniami, a jednocześnie utrzymać firmę na powierzchni? Między innymi o to zapytaliśmy Małgorzatę Bieniaszewską, właścicielkę polskiej firmy MB Pneumatyka, produkującej elementy pneumatycznych układów hamulcowych.

Witold Hańczka: Czy Pani firma z powodu pandemii została zmuszona do zawieszenia bądź ograniczenia działalności produkcyjnej?

Małgorzata Bieniaszewska: Nie. My w tym momencie działamy na pełnych obrotach produkcyjnych i tak zapowiada nam się zarówno kwiecień jak i maj. Trzeba tu jednak podkreślić, że „zapowiada się” na dzisiaj. Nie jesteśmy w stanie w obecnej sytuacji przewidzieć tego, co będzie za chwilę, nie mówiąc o dłuższej perspektywie. Tym, co odgrywa kluczową rolę dzisiaj w przemyśle produkcyjnym jest zwinna organizacja, zwinne zarządzanie i tylko to może zagwarantować względną stabilizację na ten moment, gdyż nie wiemy, co będzie jutro. W każdej chwili któryś z naszych odbiorców może poinformować nas, że zamyka czy też zawiesza swoją działalność.  Zdarza się obecnie na rynku, że firmy, kiedy nie mają zamówień, po prostu informują swoich dostawców o sytuacji, czasem nawet odwołując aktualnie realizowane zamówienia.

Widmo rezygnacji z zamówień to jedna strona medalu, drugą są potencjalne problemy z produkcją, wynikające z braku surowców czy podzespołów. Czy Pani firma również takich doświadcza?

Tę kwestię rozwiązaliśmy wcześniej. Mieliśmy taki moment, w którym zastanawialiśmy się, czy Włosi, którzy są jednym z naszych dostawców, nie będą mieli problemów i z tego powodu już wcześniej zrobiliśmy większe niż zazwyczaj zamówienia. Jednak, żeby przedstawić sprawę w całej pełni muszę powiedzieć, że my jeszcze wcześniej byliśmy przygotowani na kryzys. Branża motoryzacyjna, w moim odczuciu, zwalniała już od połowy ubiegłego roku. Wtedy to też rozpoczęliśmy planowanie ewentualnych działań w czasie kryzysu. Nikt nie mógł przewidzieć oczywiście tego, co nastąpiło, jednak podjęte wtedy przygotowania bardzo nam pomogły w obecnej sytuacji.

Problemem, który dzisiaj dotyka bardzo wiele firm jest brak płynności finansowej. Można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach nie chodzi o wynik, chodzi o tzw. cashflow. My przygotowywaliśmy się na gorsze czasy, po prostu odkładając część zysków. Część, którą nie przewidując spowolnienia z pewnością byśmy inwestowali. Na ile to starczy w obecnej sytuacji, trudno przewidzieć. Zapasy magazynowe i zasoby finansowe pozwalają nam jednak kontynuować działalność, a to jest kluczowe w obecnej sytuacji.

Czy Pani zdaniem firmy mogły wcześniej przygotować się na światowy kryzys w związku z koronawirusem?

Sądzę, że nikt nie przewidział tego, co dzieje się z koronawirusem dzisiaj. Nawet Chiny, już w trakcie pandemii nie były świadome tego, jak wielki wpływ wywrze ona na gospodarkę. Nikt nie brał pod uwagę możliwości pojawienia się tak ogromnego kryzysu. W naszym przypadku przygotowania były oparte na obserwacjach zagranicznych rynków, np. niemieckiej gospodarki i jej wskaźników, z których można było wysnuć wniosek, że branża będzie spowalniać. Było to jednak na długo przed tym zanim świat usłyszał o nowym wirusie, który pojawił się w Chinach. Uważam, że na kryzysowe momenty łatwiej przygotować się jest firmom dłużej istniejącym, pamiętającym kryzysy jakie nastąpiły w 2008 czy 1999 r. Prawdopodobnie obecny kryzys może być jeszcze trudniejszy od tamtych, jednak wnioski z tamtych czasów są na pewno pomocne.

Gdzie trzeba szukać pomocy w ciężkich czasach kryzysu? Czy wsparcie ze strony państwa jest na ten moment niezbędne?

Powiem tak, niezależnie od sytuacji, w jakich znajdowała się moja firma, większość rzeczy zawsze zależała jednak ode mnie. To na właścicielu spoczywa ciężar utrzymania firmy w trudnym czasie. Kiedy zaczynał się kryzys, pierwszą rzeczą, jaką przeanalizowaliśmy oczywiście były koszty, ale równocześnie z nimi zaczęliśmy myśleć o sposobach na dywersyfikację działalności i zwiększenie sprzedaży.

Zamiast o oszczędnościach, pomyśleliście o inwestycjach?

Nie do końca. Z jednej strony oczywiście wiedzieliśmy, że będziemy oszczędzać, z drugiej jednak strony uznaliśmy, że to nie wystarczy, że trzeba poszukać sposobu na zwiększenie sprzedaży. Obniżka kosztów ma to do siebie, że w pewnym momencie niżej już nie zejdziemy. Nawet, gdybyśmy wybrali najczarniejszy scenariusz, zaczęli zwalniać ludzi, zawieszać produkcję, redukować stany magazynowe to to też ma swoje granice. Zwiększanie sprzedaży natomiast żadnych granic nie ma. Pytaniem kluczowym jest jednak zawsze to, co możemy sprzedawać i gdzie? Branży produkcyjnej jest o tyle łatwiej, że my mamy maszyny, które możemy wykorzystywać. Jesteśmy dzięki temu w lepszej sytuacji niż branża np. turystyczna czy inne usługowe. Skoro mamy maszyny to możemy wytwarzać także inne rzeczy niż do tej pory. Zdywersyfikowaliśmy więc branżę, szukając szerzej. W związku z tym niebawem rozpoczniemy dostawy podzespołów np. do instalacji grzewczych, a także do przemysłu medycznego. Nie można powiedzieć, że zaplanowaliśmy to sobie wcześniej, gdyż analizę potencjału branż i rynków robimy na bieżąco, jest to bardzo zmienna kwestia. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, byśmy po czasie kryzysu kontynuowali działanie w innych branżach, niejako wykorzystując w ten sposób doświadczenia, których być może, gdyby nie kryzys, byśmy nie zdobyli.

Czy podjęte działania pozwolą na zachowanie miejsc pracy czy mimo wszystko Pani firma wprowadzi redukcję zatrudnienia?

Nie planujemy na ten moment zwolnień. Oczywiście sytuacja wciąż się zmienia, ale w obecnym momencie myślimy nawet o zatrudnieniu kilku nowych osób. Prowadzimy firmę rodzinną, która ma swoją specyfikę. Uważam, że prowadzenie takiej firmy zobowiązuje do traktowania pracownika jako najważniejszej części organizacji. Największy majątek firmy stanowią pracownicy, przez co nie możemy przestać o nich myśleć, kiedy przychodzi kryzys. Dzisiaj oni są najważniejsi, dlatego chcemy zapewnić im pewny byt. Nie wykluczam, że wraz z rozwojem sytuacji będziemy zmuszeni do np. zmniejszania wymiaru etatów do 0,8 i skorzystania z Tarczy Antykryzysowej. Zrobimy jednak wszystko, by nie zawiesić produkcji.

Jakie środki zapobiegawcze przed rozprzestrzenianiem się wirusa, wdrożyła Pani w swojej firmie? Co w sytuacji, gdyby któryś z pracowników okazał się zarażony koronawirusem i cały zespół trzeba byłoby objąć kwarantanną?

Dla zabezpieczenia się przed taką sytuacją mamy dodatkową ekipę produkcyjną, która nie ma obecnie kontaktu z nikim z naszej firmy, przebywa na dodatkowych, płatnych urlopach. Czekają w gotowości  i w sytuacji, gdyby zarządzona została kwarantanna reszty pracowników, ta ekipa wchodzi i jest w stanie produkować na jedną zmianę.

Rezerwowi pracownicy na czas kwarantanny? Sądzę, że niewiele firm z branży stać na takie rozwiązanie.

Nas też na to nie stać, ale to znowu jest kwestia analizy kosztów. Czy stać mnie na to, żeby jedna brygada była cały czas w domu? Nie. Ale czy stać mnie na to, by zatrzymała się cała firma i wszyscy przez 14 dni byli na kwarantannie? Tym bardziej mnie nie stać. Podjęliśmy więc taką, a nie inną decyzję.

Wprowadziliśmy też oczywiście wiele innych środków bezpieczeństwa ze względu na pandemię. Dotychczas funkcjonowało coś takiego jak bezpośrednie przekazywanie zmiany. Dziś pracownicy zmieniających się brygad nie mają ze sobą kontaktu, nawet brygadziści. Pracownicy nie mogą zbliżać się do siebie na mniej niż 2 metry i to już od 4 tygodni, jeszcze zanim wyszły pierwsze rządowe zalecenia w tej sprawie. Ci, którzy mogą, również od tego czasu pracują w home office. Od razu zadbaliśmy o środki do dezynfekcji rąk oraz powierzchni wszędzie w firmie, rękawiczki, długopisy jednorazowe. Nikt nie może wjechać do naszej firmy jeśli nie jest dostawcą materiałów bądź listów. Dostarczane do nas paczki stoją 48 godzin zanim zostaną rozpakowane, wcześniej będąc spryskane (zarówno palety jak i listy) środkiem dezynfekującym. Przywożący je kierowca nie może wyjść z ciężarówki. Zmiany pracowników  zorganizowaliśmy tak, by nikt nie przychodził o tej samej porze, co inny pracownik – by w szatni nie przebywała więcej niż jedna osoba. Podobnie jest w przypadku przerw śniadaniowych. Wszyscy pracownicy, którzy pozostają w biurze zaczynają dzień od zdezynfekowania swojego miejsca pracy. Zareagowaliśmy natychmiastowo, traktując problem bardzo poważnie, bo mamy świadomość tego, jakie mogą być konsekwencje wszelkich zaniedbań dla pracowników i ich rodzin.

Pojawił się już w naszej rozmowie temat Tarczy Antykryzysowej, zapytam Panią o jej przydatność dla firmy produkcyjnej takiej jak MB Pneumatyka. Zatrudniacie ok. 100 pracowników i posiadacie jedną fabrykę w Polsce.

Korzystamy i będziemy na pewno korzystać z czasowego zniesienia opłaty prolongacyjnej w stosunku do urzędów jak i też udogodnień w płatności leasingów i kredytów. Co do dalszych kroków,  oczywiście mam pewne wątpliwości i pewne oczekiwania, które chciałabym, aby zostały spełnione w Tarczy Antykryzysowej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest tylko moment na mówienie „daj”. Na wyciąganie rąk do rządu i mówienie „pomóżcie mi się utrzymać”. Jak mówiłam wcześniej, skoro mamy maszyny, technologów, inżynierów to możemy te możliwości wykorzystać. Przede wszystkim powinniśmy liczyć na siebie, nie mówię, że oznacza to, że nie skorzystamy z państwowej pomocy, ale nie to powinno być naszym priorytetem.

Zarządza Pani fabryką znajdującą się w Polsce, należącą do Pani firmy. Zapewne w trudniejszej sytuacji pod względem możliwości zwalczania kryzysu są dziś fabryki firm zagranicznych, czekających na decyzje zapadające na szczytach korporacji.

Zgadzam się z tym. Osobiście nigdy nie chciałam i nie chciałabym pracować w korporacji. Nie odpowiada mi traktowanie pracowników jak numerków w HR, wolę znać każdego swojego pracownika osobiście. Nie odpowiada mi też pozycja lidera w korporacji, którego kompetencje są mocno ograniczone, bo zawsze ma nad sobą jakąś „górę”. Faktycznie nie zazdroszczę fabrykom, które znalazły się w obecnej sytuacji. Ja podejmując decyzje kryzysowe, zapytałam o zdanie swoich pracowników, a rozwiązania natychmiast zostały wdrożone. Czy lider korporacji może zrobić tak samo? Zapewne może, ale podjęte przez niego decyzje będą czekały na akceptację, co może potrwać lub nie spotkają się z aprobatą zarządu. Szybka decyzyjność, elastyczne zarządzanie, kontakt z pracownikami to są obecnie kwestie, które w tej sytuacji dają przewagę mniejszym, rodzinnym firmom z polskim kapitałem.

Czy ze względu na to, że produkujecie elementy specjalistyczne, by nie powiedzieć niszowe, Wasza sytuacja jest lepsza czy gorsza od innych firm produkcyjnych w branży części?

Wydaje mi się, że jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji. Firmy, które wytwarzają części dla producentów pojazdów są zależne od nich i ich zapotrzebowania na podzespoły. Jak wiemy produkcja pojazdów to branża, która również przeżywa obecnie załamanie, stąd też wszystkim nam towarzyszą podobne problemy.

Dostarczacie jednak także na aftermarket. Jaki to jest procent Waszych produktów oraz jak wyglądają relacje z dystrybutorami części w ostatnich tygodniach?

Jest to ok. 5%, niewielka część. Na podstawie naszej działalności mogę powiedzieć, że są obecnie sieci dystrybucyjne, które działają stabilnie i wydają się nie odczuwać jeszcze kryzysu, są też sieci, które kompletnie zniknęły w zamówieniach, a nawet takie, z którymi w ogóle nie mamy kontaktu, tak jakby ich pracownicy przeszli na home-office nie zabierając ze sobą służbowych telefonów komórkowych.

Wasza sprzedaż to głównie eksport – kraje zagraniczne. Gdzie na ten moment odczuwacie największe skutki spowolnienia – Włochy, Niemcy?

Nie, Brazylia. To jest zaskakujące, wiem, jednak nasz klient z Brazylii kompletnie zatrzymał swoją działalność. Ma na to wpływ decyzja tamtejszego rządu, który zdecydował o zamykaniu fabryk do odwołania. Dochodziły też do nas niepokojące sygnały z Francji, gdzie nasz odbiorca zawiesił produkcję, jednak po tygodniu została ona wznowiona, co było dla nas pozytywnym zaskoczeniem. Szybkie ponowne uruchomienie miało związek z tym, że transport, a więc i części do pojazdów ciężarowych i naczep, jest branżą traktowaną priorytetowo w czasie kryzysu przez rządy państw. Ze względów bezpieczeństwa transportu podejmowane są działania zmierzające do tego, by nie zabrakło pojazdów oraz podzespołów do nich. Dla pokazania pewnego kuriozum mogę podać przykład naszego odbiorcy z Chin, gdzie również eksportujemy, który był zaskoczony problemami z dostawami z Europy – tak jakby zapomniał, z jakiego powodu do nich dochodzi.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!