Przywilej oryginalności

1 lutego 2013, 10:24

Uznany za ojca przemysłu motoryzacyjnego Henry Ford jako pierwszy w branży wprowadził w swojej fabryce taśmę montażową. Na pomysł tego przełomowego rozwiązania, które otworzyło nowy rozdział w historii przemysłu, wpadł ponoć przy okazji wizyty w chicagowskiej ubojni, gdzie podobnego systemu używano do rozbioru tusz wołowych.

W czasach, kiedy produkowany był słynny model T, zakłady w Detroit były absolutnie samowystarczalne. Wytwarzano tam bowiem wszystkie elementy samochodów, włącznie z najdrobniejszymi śrubkami. Wówczas doktryna przemysłowej autarkii była uznana za nowoczesną, wręcz wizjonerską.

Dziś jest zupełnie odwrotnie. W fabrykach samochodów wykonuje się montaż, a poszczególne komponenty dostarczane są przez poddostawców. Części praktycznie się nie magazynuje, a dostawy muszą być realizowane w ściśle określonym czasie z dokładnością do godziny. I tak jest podobno lepiej i nowocześniej. Również i poddostawcy poszczególnych elementów mają często własnych poddostawców. W efekcie trudno się już połapać w tej plątaninie różnych kooperacji i zależności.

W tym kontekście zabawnie wygląda marketingowy argument, którym szermują koncerny samochodowe, a mianowicie „oryginalność” części stosowanych w autoryzowanych serwisach. O tzw. oryginałach i zamiennikach pisaliśmy już wielokrotnie, wskazując na magiczną moc odpowiedniego zygzaka, zwanego logiem, namalowanego na pudełku, czy nawet wybitego na części, który sprawia, że dana część jest oryginalna, podczas gdy identyczny produkt, z tej samej fabryki lecz bez znaczka, oryginalny już nie jest.

Przypomniała mi się przy okazji pewna historyjka. Otóż poszukiwałem kiedyś reflektora do popularnego modelu samochodu równie popularnej marki. Zbłądziłem przy tej okazji do dealera, u którego pożądany reflektor znalazłem w cenie, powiedzmy, oszałamiającej. – Co tak drogo? W sklepie z częściami widziałem taki sam, o połowę taniej – zagaduję uprzejmego subiekta. – Ale ten jest oryginalny, firmy… (tu padła nobliwa nazwa) – wyprężył się z dumą subiekt. – Ale tu jest taki sam napis (tym razem to ja wymieniłem markę, znanego zresztą producenta oświetlenia). No to czym się te lampy różnią – zadałem kolejne naiwne pytanie. Jednak nie uzyskałem na nie odpowiedzi.

 

Opublikowane przez: Redakcja
Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 01/2013 miesięcznika Świat Motoryzacji

Dowiedz się więcej

Głową i z głową
Głową i z głową

Kiedy gazety wielkonakładowe piszą o polskim przemyśle motoryzacyjnym, mają na myśli jedynie trzy fabryki samochodów osobowych. Mało kto bierze pod uwagę zakłady, w których wytwarzane są rozmaite elementy i podzespoły, mimo że to właśnie w nich pracuje większość ludzi zatrudnionych w tym segmencie gospodarki. Fabryki części wydają się lepiej znosić gorszą koniunkturę niż montownie samochodów, […]

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

Anonim, 1 lutego 2013, 18:54 0 0

Miałem prawie podobny przypadek, a mianowicie, klient kupił filtr oleju z firmy która robi również na pierwszy montaż.
Minął dzień i klient wrócił aby dokonać zwrotu.
Zapytałem dlaczego, odpowiedział: "że wymieniał olej w serwisie i powiedzieli mu, że ten filtr nie jest oryginalny i nie ma czujnika w środku"...
Zapytałem, czy ma stary filtr, okazało się, że miał, poprosiłem aby przyniósł, i porównaliśmy wygląd i szatę graficzną, zero różnicy.
Po czym poprosiłem go, aby wskazał "czujnik" w filtrze oleju...bez komentarza.
POzdrawiam

Odpowiedz