Rozmowa z Tomaszem Bębnem, dyrektorem zarządzającym Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych SDCM.
Od czasu Walnego Zebrania Członków SDCM i powołania na stanowisko dyrektora zarządzającego Stowarzyszenia wszyscy chcą pana lepiej poznać.
Myślę, że odkąd pracuję w SDCM, a to już kilka lat, wiele osób zdołało mnie poznać. Żywię nadzieję, że z dobrej strony (śmiech). Jeśli chodzi o moje wykształcenie i doświadczenie zawodowe – ukończyłem prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, następnie odbyłem aplikację radcowską w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie zakończoną zdanym egzaminem.
Już w czasie studiów zdobywałem doświadczenie w kancelariach prawnych w Krakowie, a następnie podczas aplikacji w Warszawie. Brałem udział w wielu sprawach, z których najbardziej ciekawe były dla mnie te związane z ochroną dóbr osobistych wielu znanych publicznie postaci.
Brzmi interesująco. Jak to się stało, że trafił pan do Stowarzyszenia?
Do SDCM trafiłem w czasie, kiedy Stowarzyszenie potrzebowało pomocy we współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem Producentów Części Motoryzacyjnych (CLEPA), do którego zostało przyjęte, dodajmy – jako pierwsza i jedyna organizacja w Polsce. Do dziś pamiętam pierwszą rozmowę z Alfredem Franke. Bardzo uczciwie przedstawił mi zarówno blaski jak i cienie tej pracy. Nie ukrywał, że jest stresująca i absorbująca. Dodał jednak, że daje też wielką satysfakcję i możliwość rozwoju. Dzięki takiemu przedstawieniu sprawy, wiedziałem, czego się podejmuję. Z perspektywy czasu w pełni potwierdzam słowa Alfreda.
Jeśli zaś chodzi o moje doświadczenie prawnicze, to bardzo przydaje mi się ono w pracy w Stowarzyszeniu, ponieważ musiałem zagłębić się w gąszczu tematów legislacyjnych. Nie poradziłbym sobie bez gruntownej znajomości procesów prawodawczych.
Ale w pracy w SDCM nieodzowna jest również znajomość rynku motoryzacyjnego i to w wielu aspektach. Tego musiał się pan chyba nauczyć.
Oczywiście. Niewątpliwie miałem wielkie szczęście, że dane mi było pracować z Alfredem, który obdarzył mnie zaufaniem, stał się moim mentorem i wprowadził mnie w zawiłości przemysłu i rynku motoryzacyjnego, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem. Pokazał również, na czym polega praca na rzecz tego środowiska, jak dociera się z argumentami do decydentów i współpracuje z nimi na etapie tworzenia projektów rozmaitych aktów prawnych. Stopniowo moich obowiązków przybywało, dzięki czemu mogłem przygotować się do pracy na stanowisku dyrektora zarządzającego. Chciałbym przy tym zaznaczyć, że Alfred był dla mnie bardziej starszym kolegą niż przełożonym. Mam nadzieję, że on odbiera naszą relację podobnie (śmiech).
Informacja o tym, że Alfred Franke planuje wycofać się z kierowania Stowarzyszeniem była dla wszystkich wielkim zaskoczeniem.
Ja również przyjąłem z niedowierzaniem jego deklarację, że nie będzie ubiegał się o reelekcję na stanowisko Prezesa SDCM oraz propozycję, bym to ja przejął ciężar pracy operacyjnej Stowarzyszenia. Wiele osób, w tym i ja sam, instynktownie łączy SDCM z Alfredem, bo to w dużej mierze dzięki jego pracy i zaangażowaniu jest to dziś duża, bardzo dobrze prosperująca organizacja o ugruntowanej pozycji i rozpoznawalności.
Od tego momentu moja praca z Alfredem była coraz bardziej ścisła. Nałożyła się na to pandemia, kiedy mieliśmy masę pracy i często zdarzało się, że byliśmy na łączach od rana do późna w nocy, dzięki czemu jeszcze lepiej poznałem jego warsztat pracy.
Czym zajmować się będzie SDCM w najbliższym czasie. Czy widać na horyzoncie jakieś zagrożenia dla przemysłu i rynku motoryzacyjnego?
Nie jest tajemnicą, że stoimy przed wieloma wyzwaniami i zmianami. Jednym z najważniejszych jest planowana transformacja motoryzacji, która docelowo ma stać się m.in. zeroemisyjna. Cel jak najbardziej słuszny, niestety jednak decydenci często nie biorą pod uwagę wszystkich społeczno-gospodarczych implikacji forsownie wprowadzanych zmian, nie dostrzegając zagrożeń, jakie niosą one dla przemysłu motoryzacyjnego.
Kolejną sprawą jest postępująca cyfryzacja i zaawansowanie techniczne oraz związany z tym problem zapewnienia dostępu do danych. Łączą się z tym również projektowane rozwiązania legislacyjne dotyczące cyberbezpieczeństwa. Jest to niezwykle istotne dla niezależnego rynku motoryzacyjnego.
Nasze działania przebiegają więc dwutorowo, przy współpracy i aktywnym włączeniu się w prace FIGIEFA i CLEPA. Oczywiście równolegle działamy na naszym krajowym podwórku, gdzie również mamy mnóstwo zadań. Regularnie informujemy o tym w naszych materiałach prasowych.
Jak po zmianach w SDCM wyglądać będzie współpraca dyrektora zarządzającego z zarządem i prezesem Stowarzyszenia?
Jak już wspomniałem, obowiązek całej pracy operacyjnej spada na mnie. Niemniej jednak niezbędne będzie wsparcie nowo powołanego zarządu SDCM, stojącego na jego czele Krzysztofa Soszyńskiego z Inter Cars S.A., a także wszystkich członków SDCM aktywnie włączających się w prace i dzielących swoją wiedzą, którą zdobywają bezpośrednio na rynku. Dzięki tej pomocy możemy reagować tam, gdzie pojawiają się problemy i przygotowywać stanowiska. To właśnie firmy motoryzacyjne – członkowie SDCM często jako pierwsi dostrzegają zagrożenia.
W ocenie wyzwań, z którymi musi się zmierzyć motoryzacja, liczę również na pomoc Alfreda, którego opinie i sugestie zawsze będą dla mnie niezwykle cenne. Jego olbrzymie doświadczenie wciąż będzie atutem, który SDCM chce wykorzystywać.
Komentarze