Autonomiczny – nie potrzebujący kierowcy pojazd, obsługiwany za pomocą smartfona jest według ekspertów symbolem nieodległej przyszłości motoryzacji. Sprawdziliśmy jak ma się ta wizja do polskiej teraźniejszości motoryzacyjnej, w której w batalii marzeń z rzeczywistością wygrywa Daewoo Lanos z instalacją LPG.
Przemierzając ulice Warszawy, można pomyśleć, że motoryzacji w Polsce nie brakuje wiele do Europy. Na ulicach łatwo spotkać najnowsze modele pojazdów, w tym hybrydy, a nawet – choć incydentalnie – samochody elektryczne. Problem w tym, że ogromna większość obywateli naszego kraju mieszka poza największymi ośrodkami, gdzie idea zelektryfikowanych pojazdów brzmi jak science-fiction, a ekologicznymi wizjami producentów pojazdów nie interesuje się niemal nikt.
Wyliczono, że tylko w USA pojawienie się w szerszej skali pojazdów autonomicznych spowodowałoby spadek emisji spalin o 40-90 proc., a liczby śmiertelnych ofiar wypadków o 32 tys. rocznie.
Zdaniem ekspertów firmy doradczej Deloitte, autorów raportu „The future of mobility”, świat motoryzacji czeka już w najbliższym czasie prawdziwa rewolucja. Na ulicach mają królować pojazdy autonomiczne, wykorzystywane na zupełnie innych zasadach niż współczesne samochody. Tymi "neo-pojazdami" sterowanymi przez komputer korzystający z systemu nawigacyjnego, podróżować będzie na raz kilku pasażerów zmierzających w to samo miejsce, acz niekoniecznie znających się. Pojazd nie będzie własnością żadnego z nich, lecz wciąż wynajmowany.
Nie tylko sama nowoczesna technologia może być abstrakcją dla dzisiejszych kierowców. Jak widać nowa wizja motoryzacji każe zweryfikować także podejście do tematu własności czy prywatności. Ponoć mieszkańcy dużych metropolii, zwłaszcza ci młodzi są gotowi na tak dużą zmianę, byleby zyskać w zamian możliwość tańszego i szybszego niż obecnie przemieszczania się.
Gdyby zdjąć z tych nowatorskich poglądów otoczkę złożoną z haseł w stylu: "mobilność", "bezprzewodowa komunikacja" czy „car sharing” doszlibyśmy do wniosku, że… to wszystko już było! Także w Polsce, gdy liczba samochodów była niewielka, ludzie podróżowali przede wszystkim zbiorowymi środkami transportu – autobusami czy pociągami. Podróżowali stosunkowo szybko (niskie natężenie ruchu), uwzględniając oczywiście ówczesny stan infrastruktury drogowej. Wraz z upowszechnieniem się samochodów, ludzie odeszli od wspólnych przejazdów, godząc się na wyższe koszty, ale zyskując prywatność i własność. Dlaczego dziś mieliby chcieć ponownie powrócić do dawnego stanu rzeczy? Wykonać krok w tył, próbując iść naprzód?
Henryk to około 45-letni ojciec trójki dzieci, mieszkający w domu jednorodzinnym na wsi, niedaleko Łodzi. Pracuje jako magazynier w jednej z dużych sieci handlowych. Codziennie dojeżdża do pracy 25 km w obie strony. Samochodem – 19-letnim Daewoo Lanosem wyposażonym w instalację gazową. Spytaliśmy pana Henryka co sądzi o zapowiadanej przez ekspertów przyszłości motoryzacji i dlaczego, mimo dość trudnej sytuacji finansowej, zdecydował się na posiadanie własnego samochodu.
– „Może i tak będzie, ale nie u nas" – mówi pan Henryk, gdy czytam mu obszerne fragmenty opracowania raportu „The future of mobility” firmy Deloitte. Gdy proszę o uzupełnienie, dodaje: – „Komu by się to opłacało, żeby po mnie przysłać samochód, żeby mnie zawiózł do pracy na 6.00 rano? Zanim on by tutaj z miasta przyjechał… – strata czasu. Ja nie muszę mieć swojego samochodu, ale jakbym nie miał to bym się nigdzie nie mógł ruszyć. Wszystkie PKSy pokasowali, a nawet jak były to tylko dwa kursy – a ja pracuję na zmiany, jeżdżę do pracy w różnych godzinach."
Daniel, 22-letni pracownik budowlany z Pabianic od dziecka marzył o posiadaniu samochodu. Jego 15-letni Opel Vectra z silnikiem 2.0 kosztuje go sporo, ale właściciel nie narzeka. Nie wyobraża sobie sytuacji, w której miałby korzystać z czasowego wynajmu autonomicznego pojazdu.
– „Zależy mi na tym, żeby mieć własny samochód. Kiedy chcę, wsiadam w niego i jadę. Mogę zabrać innych pasażerów, nawet obcych – autostopowiczów, nie jest to dla mnie problem. Ale chcę mieć swoje auto. Poza tym lubię jeździć. Jaka może być frajda z jazdy, gdy samochodem steruje komputer? Chyba po to istnieje tyle różnych samochodów, żeby się nimi cieszyć. Nie wierzę w to, że kiedyś wszystkie auta będą wyglądać tak samo i tak samo jeździć."
Samochody autonomiczne będą wyposażone w systemy precyzyjnie informujące je o lokalizacji w stosunku do innych pojazdów oraz o potencjalnym niebezpieczeństwie. Dzięki temu same będą potrafiły unikać wypadków.
Prace nad pojazdami autonomicznymi prowadzą nie tylko firmy motoryzacyjne jak Bosch czy Delphi, wspierani przez producentów samochodów. Ideę ujednolicenia środków transportu podejmuje technologiczny gigant – Google. Zalety takich pojazdów to przede wszystkim oszczędność energii i przewidywalność kosztów eksploatacji. Wartości, znajdujące się wśród priorytetów w działach księgowych firm transportowych, ale niekoniecznie w głowach prywatnych nabywców samochodów.
O tym, jak osoby prywatne zapatrują się na kwestię ekologii transportu najlepiej świadczy fakt, że na wielu rynkach (także polskim), tuż po aferze związanej z wykryciem oszustw dokonywanych przez Volkswagena w testach emisji spalin, marka notuje wzrosty sprzedaży. Użytkownikowi zależy przede wszystkim na własnej wygodzie, więc nawet jeśli popiera dążenia do zmniejszenia zanieczyszczenia środowiska czy też podniesienia bezpieczeństwa poprzez wprowadzenie autonomicznych pojazdów, to zazwyczaj tylko dlatego, że problem ten jest dlań odległy i mało konkretny.
Eksperci Deloitte doszli do wniosku, że zmiany w podejściu do przemieszczania się i poruszania będą przebiegać w sposób łagodny i systematyczny oraz w różnym czasie w różnych miejscach świata. Zwrócili uwagę na czynniki spowalniające proces wykorzystania w motoryzacji nowoczesnych technologii. Należą do nich, m.in.: przepisy prawne, które mogą blokować upowszechnianie samochodów autonomicznych, ale też i też wspomniane wyżej postawy społeczne. Specjaliści opracowali cztery różne scenariusze upowszechniania się nowości technologicznych w dziedzinie transportu. Streszczamy je poniżej:
- Scenariusz 1: Stopniowa zmiana
Według tego scenariusza własność prywatna pozostanie normą, a konsumenci nadal będą cenić sobie prywatność. Wizja ta zakłada wykorzystanie technologii wspomagających prowadzenie pojazdów, ale nie wróży rychłej dostępności samochodów w pełni kierowanych przez komputery. Koszt przejechanej mili w tym scenariuszu wynosi 0,97 dolara (wyliczenia dokonane na podstawie średnich kosztów ponoszonych przez kierowców w USA).
- Scenariusz 2: Wspólne korzystanie z samochodów
Wizja ta zakłada stały rozwój zjawiska wspólnego dostępu do samochodów. Zgodnie z nią efekt skali i zaostrzająca się konkurencja przyczynią się do rozwoju usług polegających na możliwości wspólnego korzystania z samochodów. Pasażerowie będą cenili sobie przede wszystkim możliwość wygodnego przemieszczania się z jednego miejsca do drugiego, dzieląc się samochodami z innymi podróżnymi. Dzięki temu ominą ich problemy związane z czynnym uczestnictwem w ruchu drogowym i poszukiwaniem miejsc do parkowania. Koszt przejechanej mili w tym scenariuszu wynosi 0,63 dolara, czyli obniży się o 1/3 w stosunku do wersji bazowej.
- Scenariusz 3: Bezzałogowa rewolucja
Trzecia wizja przyszłości przewiduje, że technologie związane z samokierującymi się samochodami będą realne, jednak nadal powszechne będzie posiadanie samochodu na własność. Większość kierowców nadal będzie zwolennikiem posiadania samochodu na własność, a pojedynczy użytkownicy wybiorą samochód niewymagający kierowcy ze względu na jego potencjalne zalety. Koszt przejechanej mili w tym scenariuszu wynosi 0,46 dolara, czyli spadnie o ponad 50 proc. w stosunku do wersji bazowej.
- Scenariusz 4: Nowa era dostępu do niezależności
Czwarty scenariusz przewiduje przyszłość, w której nastąpi zbieżność trendów autonomicznego i wspólnego korzystania z samochodów. Według tego scenariusza firmy zajmujące się zarządzaniem usługami w dziedzinie poruszania się, będą oferowały szeroki wachlarz takich usług, aby spełniać oczekiwania klientów w zależności od zasobności ich portfela. Intuicyjne interfejsy pozwolą użytkownikom w ciągu kilku minut zamówić samochód w dowolne miejsce i dojechać z punktu A do B szybko, bezpiecznie i niedrogo. Koszt przejechanej mili w tym scenariuszu wynosi 0,31 dolara co oznacza spadek o 2/3 w stosunku do bazowej koncepcji.
Co istotne, eksperci formułując tezy na temat przyszłości motoryzacji nie podają konkretnych dat. Zapowiadają jednak "rychłą zmianę". W rzeczywistości ludzkość od zawsze przeceniała szybkość postępu. Wiele wskazuje na to, że na codzienność podobną do tej przedstawionej w filmie „Powrót do przyszłości." przyjdzie nam poczekać jeszcze długo (wbrew filmowej kreacji). Być może więcej niż sto lat. Podstawową barierą dla upowszechnienia najnowszych koncepcji technologicznych mogą być ludzkie postawy, co więcej – w większości całkowicie racjonalne – a także zamożność społeczeństw. Łatwo wyobrazić sobie przemierzającego ulice Warszawy w sterowanej przez komputer Tesli prezesa banku, trudniej żyjącego w tym samym czasie statystycznego Kowalskiego, zarabiającego realną, a nie GUS-owską średnią krajową.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
alkaline, 25 stycznia 2016, 19:58 0 0
Innowacyjne, kosmiczne wręcz technologie tak dopracowane i sprawdzone jak w Infiniti Q50 bardzo mi odpowiadają, bardzo ułatwiają prowadzenie auta jednocześnie nie pozbawiając z przyjemności jazdy tym samochodem.
Odpowiedz