Jeden z najsłynniejszych bon motów Kisiela mówił, że socjalizm to ustrój, w którym człowiek bohatersko pokonuje trudności, których nie ma w innych ustrojach. Co prawda socjalizm przeminął, ale bohaterskie pokonywanie trudności trwa nadal.
Oto właśnie dowiedzieliśmy się, że po miesiącach debat, spotkań, powoływania zespołów eksperckich, wystosowywania dezyderatów, składania interpelacji, udało się zawrzeć kompromis w sprawie nowych przepisów regulujących kwestię homologowania części zamiennych. Pierwotny projekt nakazywał homologowanie wszystkich części, niezależnie od tego, czy mają one wpływ na bezpieczeństwo, czy nie. Przepisy w tej formie znacznie wykraczały poza unijną dyrektywę i uderzały w polskich producentów, którzy automatycznie znajdowali się w sytuacji gorszej od konkurencji działającej w krajach, gdzie takie prawo nie obowiązuje.
Na szczęście po raz kolejny na wysokości zadania stanęło SDCM, które nas przed tym prawnym bublem wyratowało. Minister osobiście wyraził prezesowi stowarzyszenia swoją wdzięczność.
A więc sukces. Pozostaje tylko zadać sobie pytanie – po co i na co było potrzebne całe to zamieszanie. Nie można było w stosownym ministerstwie skonstruować od razu takiego projektu, który nie nosiłby znamion jawnego bęcwalstwa? Czy za każdym razem wolnego rynku, praw konsumenta, zdrowego rozsądku bronić muszą organizacje pozarządowe?
Przypominam, że nie jest to pierwszy pasztet, którego dzięki SDCM uniknął polski niezależny rynek motoryzacyjny. Kilka lat temu o mały włos nie wprowadzono przepisów, na mocy których zdelegalizowany zostałby handel zamiennikami tzw. części widocznych, co upupiłoby parę dużych firm, a nas, konsumentów skazało na monopol koncernów.
Strach pomyśleć, co też niestrudzeni projektanci przepisów jeszcze nam zafundują. Przypomina się tekst mistrza Młynarskiego: „Otóż: faceci wokół się snują, co są już tacy, że czego dotkną, zaraz popsują – w domu czy w pracy. Gapią się w sufit, wodzą po gzymsie wzrokiem niemiłym. Na niskich czołach maluje im się straszny wysiłek. Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę: co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?”
Komentarze