Belgijska stacja VRT ujawniła, że po wybuchu afery związanej z emisją spalin w Volkswagenach, właściciele Opli Zafira Tourer z silnikami 1.6 CDTI byli zapraszani do ASO w celu aktualizacji oprogramowania silnika, by obniżyć emisję tlenków azotu. W serwisach jednak zaprzeczano, że to szkodliwe spaliny są powodem zaproszenia.
Przed oddaniem pojazdu do ASO dziennikarze VRT zmierzyli w pojeździe emisję tlenków azotu (NOx) – przekraczała ona normę ponad 5-krotnie. Po wizycie w serwisie, która rzekomo miała nie mieć wpływu na emisję NOx, wyniki emisji spadły o około połowę.
„Magiczna” tylna oś
Sprawa wygląda o tyle ciekawie, że już wcześniej zwracano Oplowi uwagę na przekroczenie norm emisji, chociaż ten konsekwentnie twierdzi, że jego pojazdy nie mają „oszukującego oprogramowania”.
Na prośbę niemieckiego stowarzyszenia Deutsche Umwelthilfe, Berneński Uniwersytet Nauk Stosowanych przeprowadził badanie emisji NOx w Oplu Zafira Euro 6 na hamowni. Test wykazał, że Zafira niekiedy 17-krotnie przekraczała maksymalną wartość emisji dla normy Euro 6.
Podczas pomiaru na hamowni, na zasadach takich, jak w oficjalnym teście NEDC, kiedy jednak obracały się zarówno przednie, jak i tylne koła, testy wykazywały przekroczenie norm emisji od 2 do 4 razy. Powtórzenie testu przy obracających się wyłącznie przednich kołach, za każdym razem skutkowało emisją NOx nieprzekraczającą normy Euro 6.
W berneńskim laboratorium odkryto też, że przy stopniowym rozpędzaniu do 150 km/h pojazdu, w którym tylna oś nie obracała się, w pewnym momencie występował nagły skok emisji NOx, przekraczający skalę aparatury pomiarowej. Takie zachowanie można wytłumaczyć wyłączeniem jednostki dozującej AdBlue.
We wrześniu 2015 roku DUH poprosiło spółkę Adam Opel AG o wyjaśnienie zbadanej sytuacji. Producent zapewniał w odpowiedzi, że jego technologia nie ma funkcji wykrywania, czy pojazd jest testowany pod kątem emisji, czy nie.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 17 lutego 2016, 21:03 0 0
Spiskowa teoria dziejów. Gdyby zapytać dziennikarzy, jakiego użyli analizatora, czy z czujnikiem elektrochemicznym czy działającym na zasadzie chemiluminescencji, to nie wiedzieliby co odpowiedzieć. A najpewniej wystarczyła im tylko hamownia a o metodach pomiarowych i problemach z pomiarami tlenków azotu podczas homologacji niewielkie mieli pojęcie. Pamiętam artykuły inż. Hołowni, który ostrzegał przed handlowcami, co to wciskali 5-gazowe analizatory spalin.
Odpowiedz
Jam, 21 lutego 2016, 11:39 0 0
Moim zdaniem wszyscy producenci korzystali z tego "dobrodziejstwa" i dlatego nikt nie krytykuje przyłapanego koncernu. Wszyscy siedzą cicho i liczą że ich nie sprawdzą. Jakoś tak dziwnie cicho w tym temacie. W innych warunkach konkurencja by jechała po takim oszuście.
Odpowiedz