Autoryzowany serwis Peugeota odmówił wykonania naprawy gwarancyjnej samochodu, tłumacząc tę decyzję przeglądem wykonanym w warsztacie niezależnym. Fachowcy z ASO nie zadali sobie trudu wyjaśnienia związku pomiędzy owym przeglądem a zaistniałą awarią. A szkoda, bo mogłoby ich to czegoś nauczyć.
Wykorzystać niewiedzę klientów
Niestety obowiązujące przepisy MV BER, dotyczące serwisowania samochodów pozostających na gwarancji producenta, wciąż są w Polsce nierespektowane przez autoryzowane stacje obsługi producentów pojazdów. Dowodem na to są liczne, napływające do nas wiadomości, opisujące perypetie właścicieli pojazdów. Przedstawiciele ASO często wykorzystują nieznajomość przepisów u kierowców i wymuszają na nich dokonywanie okresowych przeglądów wyłącznie w autoryzowanych stacjach. Jeśli ktoś zdecyduje się wykonać przegląd w warsztacie niezależnym, w przypadku awarii często nie może liczyć na bezpłatną naprawę gwarancyjną.
Zgodnie z rozporządzeniem MV BER, właściciel pojazdu z ważną gwarancją producenta ma prawo wyboru, czy chce serwisować go w sieci ASO czy w niezależnym warsztacie. Wybór drugiej opcji nie powinien skutkować utratą gwarancji, pod warunkiem, że przegląd został wykonany prawidłowo. Oczywiście sam fakt wykonania przeglądu poza autoryzowanym serwisem nie może być równoznaczny z utratą gwarancji. Serwis musi dowieść, że przegląd został wykonany nieprawidłowo i że miało to bezpośredni wpływ na powstałą awarię.
Rozporządzenie Komisji Europejskiej 461/2010 (popularne GVO)
Nieuczciwi pracownicy ASO w swojej pracy trafiają jednak także na klientów świadomych swoich praw. Tak było w przypadku pana Bartłomieja.
Pan Bartłomiej od niespełna dwóch lat użytkuje Peugeot Boxera z silnikiem diesla 3.0 HDI. Auto jeździ dużo, gdyż jest środkiem transportu w firmie. Jego pierwsze przeglądy zostały wykonane w ASO. Dwa kolejne, właściciel postanowił wykonać w warsztacie niezależnym, korzystając z przysługującego mu prawa. Gdy w pojeździe pojawiła się usterka – wyciek oleju, pan Bartłomiej udał się do ASO. Auto było na ważnej gwarancji producenta, a zgodnie z prawem, tylko autoryzowana stacja obsługi posiada uprawnienia do wykonania bezpłatnej naprawy gwarancyjnej. ASO Peugeota naprawy jednak nie wykonało, co więcej – odmówiło przyjęcia pojazdu. Dlaczego?
ASO nie ma czasu
Pracownicy ASO przyjęli auto, ale nie dokonali jego naprawy. Powodem okazały się pieczątki w książce gwarancyjnej pojazdu wykonane nie przez autoryzowany serwis Peugeot, a przez warsztat niezależny. To wystarczyło, ponieważ nikt nie zadał sobie trudu znalezienia przyczyny awarii, a tym bardziej wyjaśnienia jej związku z rzekomo nieprawidłowym wykonaniem przeglądu. Mimo to, auto przetrzymywano aż przez trzy tygodnie.
Na prośbę Pana Bartłomieja, autoryzowana stacja przesłała mu decyzję na piśmie (po kilku interwencjach). W rozmowach pomiędzy przedstawicielami ASO a właścicielem auta, jako jedyną przyczynę odmowy naprawy gwarancyjnej wymieniano wykonanie przeglądów w warsztacie niezależnym. Argumentacja na piśmie była już odrobinę lepsza, ale nadal niezgodna z obowiązującym prawem. W oficjalnym piśmie ASO wymaga od właściciela pojazdu dostarczenia certyfikatów części użytych podczas przeglądów oraz dokumentacji, potwierdzającej zgodność wymaganych przeglądów z zaleceniami producenta.
W rzeczywistości, właściciel pojazdu nie ma obowiązku dostarczania takich dokumentów. Autoryzowanej stacji obsługi powinien wystarczyć dowód wykonania przeglądu – np. faktura z warsztatu niezależnego i pieczątka w karcie gwarancyjnej. To na ASO spoczywa obowiązek udowodnienia nieprawidłowości wykonanego w niezależnym warsztacie przeglądu. Wypowiedź prawnika na ten temat publikowaliśmy tutaj.
Właściciel pojazdu był świadom przysługujących mu praw, dlatego kilkukrotnie próbował interweniować w ASO. Niestety był celowo zbywany i odsyłany według przysłowia "od Annasza do Kajfasza". Zdarzyło mu się usłyszeć m.in., że pracownicy nie mają czasu zająć się jego sprawą, gdyż muszą obsługiwać klientów.
Gra nie warta świeczki – mała kompromitacja
ASO Peugeota odmówiło naprawy samochodu pana Bartłomieja "dla zasady". Mimo że auto przetrzymywano przez trzy tygodnie, nikt nie zbadał, co mogło być przyczyną jego awarii. Sprawa wyjaśniła się dopiero, gdy zdesperowany właściciel zabrał auto i zawiózł do warsztatu niezależnego. Nie mógł pozwolić sobie na dłuższą nieobecność samochodu, pracującego na co dzień w firmie. Mechanicy z niezależnego warsztatu bardzo szybko odkryli przyczynę wycieku oleju. Była nią przeciekająca zaślepka bloku silnika. Całkowity koszt diagnozy oraz naprawy wyniósł 200 zł. O tak błahą sprawę ASO wytoczyło wojnę swojemu klientowi.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 21 sierpnia 2014, 20:55 0 0
Wszystko fajnie, ale klient domagał się naprawy gwarancyjnej (czyt. bezpłatnej), której importer nie rozliczyłby dealerowi. Naprawa mogła wynieść 20 zł, ale i 20 000 zł. Co wtedy? Ktoś zapłakałby nad ciężkim losem dealera? Klient kupując auto był zapewne poinformowany o warunkach gwarancji (a jeśli nie, to dostał książkę gwarancyjną, gdzie te warunki są opisane). Wiedział więc co ma robić by gwarancję utrzymać. Skorzystał z usług nieautoryzowanego warsztatu, więc godził się na utratę gwarancji. O co może mieć pretensje? i do kogo?
Odpowiedz
Anonim, 22 sierpnia 2014, 8:19 0 0
Człowieku gdzie ty masz rozum? Przecież jak byk jest napisane, że o gwarancji decyduje prawo nadrzędne względem wymysłów producenta i wykonywanie przeglądu w niezależnym warsztacie nie pozbawia gwarancji.
Po prostu dziadostwo zwane Peugot broni się jak może przed stosowaniem obowiązującego prawa.
Odpowiedz
Anonim, 28 sierpnia 2014, 10:04 0 0
Na miejscu właściciela pojazdu wytoczył bym proces o zwrot poniesionych kosztów (naprawy i postoju pojazdu, który nie zarabia na siebie bo stoi) , a sprawę nagłośnił w prasie i telewizji. po kilku takich przegranych sprawach ASO by się nauczyło respektować przepisy prawa obowiązujące w UE i Polsce!!!!!!
Odpowiedz
Anonim, 28 sierpnia 2014, 13:56 0 0
Autoryzowani dealerzy żeby sprzedać samochód zdejmują ostatnie gacie /zniżki, promocje,dywaniki gratis,opony zimowe ...../ licząc że odbiją sobie na obsłudze : olej,klocki ,tarcze,filtry etc. tu są pieniądze + robocizna. A tu lipa :( . Nie dasz zarobić ? to się bujaj. I to cała prawda o w/w problemach w ASO wszystkich marek ..
Odpowiedz
Anonim, 1 września 2014, 21:27 0 0
Prpszę tylko o informację jaki serwis: nazwa i adres
Odpowiedz
Anonim, 2 października 2014, 13:46 0 0
Mam podobną sprawę z serwisem BMW. Auto na gwarancji, hałaśliwa praca silnika benzynowego z przebiegiem 50tys. km powoduje ironiczne uśmiechy obserwatorów i pracowników serwisu (młockarnia), ale oficjalne stanowisko: "to jest normalna praca silnika".
Podobną sytuację miałem z tą samą marką samochodu. Tamten był z silnikiem diesla. Tak długo jak był na gwarancji "wszystko było w porządku". Jak tylko gwarancja się skończyła - koła masowe do wymiany. Od razu wiedziano co wymienić.
Czy w opisanej sytuacji pozostaje tylko droga sądowa? Auto serwisowane tylko w autoryzowanych salonach w Katowicach i Gliwicach.
odpow
Odpowiedz