Nasi czytelnicy dość często narzekają na usługi niektórych autoryzowanych serwisów Peugeot. Jednym z przykładów jest sytuacja, w której aż trzy ASO odmówiły naprawy gwarancyjnej samochodu pana Roberta. Powód? Niewykonanie pierwszego przeglądu w autoryzowanym serwisie Peugeot…
Kilkumiesięczna naprawa gwarancyjna – początek kłopotów
Pan Robert w styczniu 2012 r. zakupił w salonie samochód dostawczy Peugeot Boxer. Nie wiedział wówczas, że będzie to początkiem długiej listy problemów. Już po pierwszym tygodniu eksploatacji auto odmówiło posłuszeństwa. Pech chciał, że pojazd utknął za granicą – na niemieckiej autostradzie. Niemiecki assistance doholował auto do granicy, polski do serwisu w Zielonej Górze. Tam stwierdzono awarię kalkulatora silnika.
Sprawa była jasna – powodem awarii jest wada fabryczna, która musi zostać usunięta w ramach gwarancji. Niestety w praktyce sytuacja przysporzyła właścicielowi auta wielu kłopotów. Boxer to auto dostawcze, a więc zazwyczaj co dzień pracujące w firmie. Tak było i w tym przypadku. Aby nie ponosić strat, p. Robert wystąpił o auto zastępcze. Przyznano mu Renault Mastera o zupełnie innym typie zabudowy oraz…na kołach letnich (przypomnijmy, że był styczeń 2012 r.). Naprawa Boxera przeciągała się z planowanych siedmiu dni do wielu tygodni. Pod koniec lutego serwis z Zielonej Góry stwierdził, że nie potrafi podać terminu wykonania naprawy, gdyż wadliwy sterownik pojechał do Francji i trwa oczekiwanie na jego powrót. Jednocześnie zasugerowano, że większe pole manewru w sprawie naprawy ma dealer od którego auto zostało zakupione – ADP Lubos Bytom. Ot sposób na pozbycie się problemu.
W międzyczasie zaproponowano nowe auto zastępcze. Po nieudanym Renault Masterze przyszła kolej na Peugeot Boxera z zabudową podobną do auta, które od miesięcy stało w serwisie. Niestety p. Robert nie mógł przyjąć samochodu. Okazało się bowiem, że stoi on na kompletnie łysych oponach… Po interwencji w centrali marki Peugeot, w końcu zobowiązano się dostarczyć naszemu bohaterowi ,,normalny” samochód i pokryć koszty wynajmu. Właściwe Iveco Daily na jakiś czas zastąpiło w firmie p. Roberta naprawianego od miesięcy Boxera.
Pod koniec marca pan Robert, zmęczony długim oczekiwaniem, zdecydował się na przewiezienie auta z Zielonej Góry do Bytomia. Niestety żaden z serwisów nie zamierzał pokryć kosztów tego transportu. Boxer przyjechał więc do Bytomia na lawecie, opłaconej przez jego właściciela. Co ciekawe na miejscu auto naprawiono po upływie jednego dnia…
Pan Robert mógł w końcu korzystać z własnego samochodu. Okazało się jednak, że to nie koniec jego przygód z ASO. Zniechęcony usługami autoryzowanych serwisów, czemu nietrudno się dziwić, wykonał przegląd auta w niezależnym warsztacie, dbając o to, by został on przeprowadzony według zaleceń producenta.
Niewykonanie przeglądu w ASO powodem odmowy naprawy usterki
Gdy po przebiegu niespełna 5 tys. km wystąpiły problemy ze skrzynią biegów, pan Robert ponownie udał się do ASO. Tym razem do TRANS-POZ w Poznaniu. Zgodnie z prawem warsztat niezależny może wykonywać odpłatne naprawy (w tym przeglądy okresowe) bez ryzyka utraty gwarancji, ale nieodpłatne usuwanie usterek w samochodzie na gwarancji może realizować tylko ASO.
Problem dotyczył złej pracy przekładni na szóstym biegu. Pracownicy serwisu wykonali testy i jazdy próbne (co potwierdza wykaz z GPS), ale samochodu nie naprawili. Jako powód odmówienia naprawy podano niewykonanie przeglądu okresowego w autoryzowanej stacji obsługi (skan pisma zamieściliśmy obok). Argumentacja ta jest tyleż nieuzasadniona, co niezgodna z prawem – więcej na ten temat.
Zgodnie z rozporządzeniem MV BER, właściciel pojazdu z ważną gwarancją producenta ma prawo wyboru, czy chce serwisować go w sieci ASO czy w niezależnym warsztacie. Wybór drugiej opcji nie powinien skutkować utratą gwarancji, pod warunkiem, że przegląd został wykonany prawidłowo. Oczywiście sam fakt wykonania przeglądu poza autoryzowanym serwisem nie może być równoznaczny z utratą gwarancji. Serwis musi dowieźć, że przegląd został wykonany nieprawidłowo i że miało to bezpośredni wpływ na powstałą awarię.
Uszkodzona skrzynia biegów nie uniemożliwiała całkowicie jazdy, dlatego pan Robert na jakiś czas zrezygnował z walki z nieuczciwym ASO. Niestety wkrótce pojawił się kolejny problem z samochodem – problem z turbosprężarką. Tym razem nieszczęsny Peugeot Boxer zawitał do ASO Karlik Baranowo pod Poznaniem. Tam stwierdzono z całą pewnością awarię turbiny, ale… nie naprawiono jej. Jako argument podano, że podczas przeglądu zamontowano filtr powietrza marki Filtron, który nie znajduje się na liście zalecanych przez producenta materiałów eksploatacyjnych. Każdy kto ma pojęcie na temat motoryzacji, zdaje sobie sprawę z tego, że produkty marki Filtron uchodzą za produkty wysokiej jakości. Dodatkowo wie, jakie jest prawdopodobieństwo awarii elektroniki turbosprężarki, spowodowanej przez niewłaściwy filtr powietrza…
Szukanie dziury w całym – jak oszukać petenta
Za naprawę zarządano od pana Roberta 9 300 zł. Nic więc dziwnego, że właściciel czym prędzej zabrał samochód i udał się do innego serwisu Peugeot. Tym razem do “Motomarketu” M. Czabajska w Poznaniu. Tam również od początku próbowano znaleźć powód do odmowy wykonania naprawy kosztownej usterki. Ostatecznie poproszono o fakturę VAT za wymianę oleju, za oryginalne filtry oraz o fakturę razem z wydrukiem za kasowanie inspekcji. Po raz kolejny nie podano jednak żadnego racjonalnego wyjaśnienia wpływu wykonania przeglądu poza ASO na awarię podzespołu.
Nasz bohater, nauczony doświadczeniami z przeszłości postanowił zrezygnować z kolejnych prób dowodzenia, że w tej sytuacji prawo jest po jego stronie. Obawiał się kolejnych kilku miesięcy bez sprawnego auta firmowego. Zakupił turbosprężarkę za własne pieniądze i dokonał jej wymiany w niezależnym warsztacie. Do ASO nie zamierza się wybierać już nigdy. Obecnie jest pewien jednego – następnym autem, które zakupi na pewno nie będzie Peugeot. I nie chodzi tu o niezadowolenie z użytkowanego pojazdu, a wyłącznie o ,,jakość” obsługi gwarancyjnej tej marki, z którą spotkał się w ostatnim roku.
Komentarze