Manipulacja informacyjna to domena nie tylko reklamy, ale również antyreklamy, zwanej czarnym PR. Niestety, stałym obiektem takich praktyk jest niezależny sektor motoryzacyjny.
Zdanie „cieszyć się złą opinią” jest jak wiadomo nielogiczne, bo przecież z czego tu się cieszyć. Chyba, że jest to zła opinia na temat kogoś innego, komu chce się tę opinię zepsuć. Taką właśnie postawą wykazał się jeden z tygodników, tytuł wielce dla polskiej motoryzacji zasłużony, choć dzisiejszy periodyk z dawnym niewiele ma już wspólnego.
Bójcie się, kierowcy
– Mechanicy to złodzieje! Mechanik cię okrada! Nie powierzaj im samochodu, bo wymontują z niego dobre części i zamienią na złom ze szrotu. Taki przekaz płynie z lektury artykułu pt. „Jak oszukują mechanicy” opublikowanego w jednym z niedawnych numerów pisma. Grozę potęguje złowieszczy podtytuł: „Relacje nieuczciwych mechaników. Problemy oszukanych klientów. Prawda o warsztatach”. Przerażać czytelnika mają nie tylko słowa, ale również wymowna ilustracja w postaci majaczących w ciemnościach trzech sylwetek. Zapewne są to wspomniani zdeprawowani mechanicy, do których „dotarła” redakcja tygodnika. Główne zdjęcie przedstawia z kolei dżentelmena z bukietem wtryskiwaczy w dłoni. Napis na fotografii krzyczy: „Adrian: W warsztacie podmieniono mi wtryskiwacze. Straciłem 7000 zł”.
Tabloidowa jest nie tylko forma graficzna, ale również poetyka artykułu. Autor na wstępie stawia następującą tezę: oto z powodu rosnącej liczby sprowadzanych do Polski używanych samochodów przybywa warsztatów, a co za tym idzie zaostrza się konkurencja. Mechanicy gremialnie przechodzą więc na „ciemną stronę mocy” i zamiast uczciwe naprawiać samochody, okradają klientów. W dalszej części omówione są rozmaite grzechy warsztatowców – od kradzieży części, po jeżdżenie w celach prywatnych samochodem klienta. Autorzy nie piszą nic konkretnego o skali owego zjawiska. Próżno szukać w tekście choć pobieżnych szacunków. Zamiast tego padają określenia takie jak: „część”, „wielu” itp. Jednak by czytelnicy nie mieli żadnych wątpliwości co do powszechności kryminalnych postaw wśród mechaników, redakcja wzmacnia przekaz cytatem z „Marcina, mechanika z Warszawy”, który wyjaśnia, co się kradnie. Tytuł umieszczony nad tą kwestią alarmuje: „Kradną na potęgę”. Passus ilustrowany jest zdjęciem stojącego przy samochodzie mężczyzny z oczami zasłoniętymi czarną belką. Ma to chyba zasugerować, że to właśnie jeden z autentycznych warsztatowych złoczyńców.
Prawda o warsztatach
Czytając zamieszczony na łamach tygodnika artykuł, nie sposób nie odnieść wrażenia, że jest on po prostu tendencyjny i bije jak w bęben w warsztaty niezależne. Autorzy nie piszą co prawda wprost, że opisywane patologie zdarzają się wyłącznie w serwisach nieautoryzowanych, ale już pierwsze zdania mówiące o „rosnącej liczbie samochodów używanych” i wynikających z tego konsekwencjach nie pozostawiają czytelnikowi wątpliwości, o kogo chodzi.
Nie wiadomo, skąd autorzy wzięli informację o zwiększającej się liczbie warsztatów. Z danych rynkowych wynika bowiem, że warsztatów ostatnio ubyło, wzrosła natomiast liczba stanowisk warsztatowych. Pokazuje to tendencję polegającą na tym, że dobre warsztaty zwiększają udział w rynku, kosztem tych słabszych, które z czasem z niego wypadają. Warsztat niezależny może być dochodowym przedsiębiorstwem tylko wtedy, kiedy zdobędzie odpowiednio dużą liczbę stałych klientów. Jest to możliwe, jeśli zaoferuje się wysoką jakość i konkurencyjne ceny usług. Uciekanie się do nieuczciwych zagrań ma krótkie nogi, ponieważ w dzisiejszych czasach wszystkie informacje rozchodzą się błyskawicznie w internecie. Wystawianie na szwank własnej reputacji i ryzykowanie utraty zaufania klientów jest dla warsztatu samobójstwem. Zapewne wśród 20 tysięcy punktów naprawczych są i takie, w których dochodzi do różnych patologicznych sytuacji, ale to wąski margines. Oczywiście, opowiadamy się za bezwzględnym piętnowaniem patologii. Sprzeciwiamy się natomiast dezawuowaniu całej branży niezależnych warsztatów. To jest po prostu nieuczciwe.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
ABC, 3 czerwca 2015, 8:56 0 0
Czy prawnik lub lekarz powie coś złego o innym z branży? Musimy się długo uczyć. Autor paszkwili widocznie nie zna słynnej maksymy w tłumaczeniu na poziom dyskusji zawartej w tekście ocenianym "Co to za sukces być lepszym od partacza". Widocznie ASO o tym zapomnieli. Gratulacje dla MotoF, za zauważenie problemu.
Odpowiedz
Marek, 3 czerwca 2015, 10:22 0 0
To jest jak najbardziej prawdziwy obraz warsztatu nieautoryzowanego. Jestem nawet zdziwiony że serwisy ASO nie robią tego bardziej drastycznie. O wizerunek ASO przynajmniej ktoś dba, a o serwisy nieautoryzowane nikt. Co więcej duże sieci sprzedaży części wolą współpracować z garażowcami niż z warsztatami działającymi legalnie. Rozwijanie legalnego warsztatu nie ma sensu a więc pozostaje szara strefa i szary rynek części. Nie twierdzę że w ASO nie kradną, ale w warsztatach niezależnych sprzedawanie części niewiadomego pochodzenia jest to praktycznie normą.
Odpowiedz
Anonim, 3 czerwca 2015, 20:02 0 0
Dowiem się wreszcie kto nabazgrał taki artykuł?
Odpowiedz
Staś, 3 czerwca 2015, 21:52 0 0
Nieliczne warsztaty są jak przydrożne bary jednego podania.Więcej klient do nich zajedzie. Więc po co dbać o reputacje, ostrzyc baranka ile się da.
Odpowiedz
Anonim, 11 czerwca 2015, 7:47 0 0
To wszystko się robi dla pieniędzy , nieraz takie niezależne małe warsztaty prowadzone przez mistrzów zarejestrowanych w cechu rzemiosł są bardziej dociekliwi i lepiej naprawią niź ASO . A częsci są kupowane przecież w sieciach dystrybutorów a nie na bazarze . Jakaś manipulacja w imie zrobienia sensacji i mącenia w głowach
Odpowiedz