Ameryka trudna dla mechanika – wizyta w warsztacie naprawiającym auta z USA

29 listopada 2019, 12:16

Amerykańska motoryzacja wielu z nas kojarzy się z autami-klasykami, wyposażonymi w silniki o dużych pojemnościach, nieskrępowanymi ekologicznymi standardami, pożerającymi mile na szerokich autostradach. Takie pojazdy to jednak stosunkowo niewielki odłamek ogółu samochodów sprowadzanych z USA. Wybraliśmy się do jednego z warszawskich warsztatów, specjalizujących się w amerykańskiej motoryzacji.

W praktyce, większość osób decydujących się na sprowadzenie samochodu “zza wielkiej wody”, robi to ze względu na niższe ceny tamtejszych pojazdów przeznaczonych do codziennej jazdy. Są przeważnie o wiele tańsze od europejskich odpowiedników, zwłaszcza jeżeli nie mają bezwypadkowej historii…

Historia polsko-amerykańskiego warsztatu

Pan Tadeusz jak wielu Polaków wyjechał za chlebem do Stanów Zjednoczonych, ale w 1991 r. wrócił do ojczyzny. Zapragnął wprowadzić motoryzację amerykańską do Polski. Otworzył warsztat z autoryzacją General Motors na marki takie jak: Cadillac, Oldsmobile, Buick, Pontiac czy Chevrolet pod szyldem Polex. Zaczął sprowadzać samochody marki Pontiac oraz Geo z koncernu General Motors. Nie każdy wie, że pod marką Geo dostępny był amerykański klon Toyoty Corolli, produkowany na mocy licencji uzyskanej od Japończyków.

Niestety w pewnym momencie zdrowie nie pozwoliło panu Tadeuszowi na zajmowanie się warsztatem. W roku 2003 r. interes przejął, i prowadzi do dziś, pan Marek, który z warsztatem związany był już od 1992 roku. Na początku jako mechanik, obecnie jako właściciel serwisu Mark Auto.

Klasyki łatwiej serwisować, bo nie są blokowane elektroniką

Jak wyjaśnia pan Marek, w warsztacie specjalizującym się w autach amerykańskich trafiają się prawdziwe perełki – zabytkowe krążowniki z dawnych lat. W większości pracownicy mają jednak do czynienia ze współczesną motoryzacją, a ta nie jest już tak egzotyczna i ciekawa. Między współczesnymi pojazdami ze Stanów Zjednoczonych a samochodami produkowanymi w Europie bądź Azji, pod względem mechanicznym większych różnic nie ma. Schody zaczynają się jednak na etapie diagnostyki.

Bez testerów diagnostycznych przeznaczonych do pojazdów amerykańskich (np. OTC), możliwości sprawdzania podzespołów współczesnych samochodów są mocno ograniczone. Informacje techniczne łatwiej zdobyć w przypadku samochodów zabytkowych, aniżeli współczesnych pojazdów. Jest tak, gdyż stara dokumentacja techniczna występuje w wersji drukowanej i nie jest do niej utrudniany dostęp przez koncerny motoryzacyjne.

Dostęp do informacji technicznych oraz oprogramowania samochodów jest coraz powszechniej blokowany przez koncerny motoryzacyjne, jak się okazuje również te amerykańskie. Jak mówi właściciel serwisu, uzyskanie dokumentacji technicznej do nowych samochodów w wersji elektronicznej jest coraz trudniejsze. W samochodach wyprodukowanych po 2007 roku (w przypadku pojazdów grupy General Motors), przy pomocy skanerów można sprawdzić kody błędów, natomiast nie ma możliwości bezpłatnej ingerencji w oprogramowanie samochodu.

Wszystkie koncerny bronią się przed małymi warsztatami. Owszem, można wykupić dostęp do wszystkich marek samochodów, ale to generuje gigantyczne koszty. Nie każdy warsztat stać na dostęp do oprogramowania każdej marki i modelu samochodu. – mówi właściciel serwisu.

Jak wyjaśnia, jest to też jeden z powodów pozostawania warsztatów w specjalizacji jednej marki bądź koncernu. Producenci samochodów postawili finansową bramkę na możliwość programowania jednostek sterujących podzespołów, kasowanie błędów itd.

W większości warsztatów osoby zajmujące się elektroniką samochodową to ludzie mający pasję i wiedzę, którą zdobywają przez wiele lat. W klasykach amerykańskiej myśli technicznej instalacje elektryczne są dużo prostsze niż w autach współczesnych. Tam wystarczyło raptem kilka kabelków. Mechanika samochodowa w swojej podstawie pozostaje ta sama, zmieniły się materiały wykorzystywane do produkcji i udział elektroniki. Natomiast czy to będzie traktor, czy samochód, śrubki są takie same. Mówiąc w dużym uproszczeniu – wyjaśnia właściciel warsztatu.

Naprawa automatycznej skrzyni biegów oznacza wymianę

Niegdyś warsztat zajmował się serwisowaniem skrzyń biegów produkcji General Motors, z której zrezygnował z dość prostego powodu – rodziło to dużo komplikacji. W Stanach Zjednoczonych, jeżeli dojdzie do uszkodzenia skrzyni biegów, diagnoza jest zazwyczaj jedna – regeneracja. Skrzynia biegów jest wyciągana, a następnie wysyłana do zewnętrznej firmy specjalizującej się w regeneracji takich podzespołów. Jak łatwo się domyślić, w Polsce podobne firmy niechętnie zajmują się amerykańskimi konstrukcjami.

Pan Marek wyjaśnia, że nie podejmuje się poważnych napraw skrzyń biegów, ponieważ bardzo trudno ją potem sprawdzić bez posiadania odpowiedniej hamowni.

Nie można jej sprawdzić na stole po wykonaniu naprawy, ponieważ są one obecnie sterowane komputerowo, mają bardzo dużo elektroniki. Aby był sens podejmowania się naprawy automatycznych skrzyń biegów z nowszych samochodów, trzeba by było stawiać hamownię z całym oprogramowaniem, by można było ją sprawdzić – tłumaczy sedno problemu pan Marek.

Cała sprawa polega na tym, że wyremontowane skrzynie biegów montuje się prosto do samochodu i dopiero wtedy jest możliwość ich sprawdzenia. Jeśli cokolwiek zostanie przeoczone, co nie jest trudne w tak skomplikowanych podzespołach, to trzeba powtórnie wyciągać ją z samochodu razem z silnikiem i powtórnie rozbierać, co jest czasochłonne i kosztuje serwis dodatkowe roboczogodziny, na co nie może sobie pozwolić przy obecnym problemie braku specjalistów.

Niepewna jakość części zamiennych z USA

Okazuje się, że największy problem serwisowania samochodów sprowadzonych ze Stanów Zjednoczonych leży w możliwościach pozyskiwania wysokiej jakości części zamiennych. Jest kilku dystrybutorów części do samochodów amerykańskich, natomiast sprowadzane są one pod klienta, który przeważnie nie jest wymagający. Zdaniem pana Marka, hurtownie opierają się na niskiej jakości zamiennikach. Górują podzespoły produkcji azjatyckiej – Chiny, Tajwan.

Nie mamy zbyt dużej możliwości zaproponowania klientowi gamy np. części o jakości OE. Jakość tych części jest największą bolączką tego segmentu pracy warsztatowej, przynajmniej w moim odczuciu – wyjaśnia pan Marek.

Zazwyczaj sprowadzane są te części eksploatacyjne, które są po prostu tanie. Problemem jest także niepewność jakości, ponieważ dopóki zamówiony element nie wyląduje w rękach mechanika, nie wiadomo czy jego jakość będzie na odpowiednim poziomie. Natomiast sprowadzenie części oryginalnej może się odbyć tylko poprzez import indywidualny.

Staramy się współpracować z firmami, które oferują dobre części, ale rynek rządzi się swoimi prawami. Nikt nie sprowadzi amortyzatorów z bardzo wysokiej półki, bo klient nie przyjdzie ich kupić. Sami klienci również potrafią być problematyczni – mówi właściciel serwisu.

Jest sporo takich klientów, którzy przychodzą i mówią “jak to klocki hamulcowe za 200 złotych?! Jak na Allegro są za 80zł.” No i co ja mam im powiedzieć? Niech sobie pan kupi te klocki, ja panu założę. Tylko, że pan na koniec zapłaci dwa razy za wymianę tych klocków – dodaje.

Znany problem braku specjalistów

Pan Marek doświadczenia z mechaniką samochodową nabierał jeszcze w latach 80-tych, podczas pracy w warsztacie koło wojskowej bazy amerykańskiej w Ramstein-Miesenbach w Niemczech. Jak tłumaczy, z biegiem lat problem braku specjalistów w branży warsztatowej zaczął się pogłębiać, co stało się odczuwalne, jednak znajduje się w o tyle dobrej sytuacji, że jego współpracownicy są z nim od lat.

Elektronik pracuje ze mną od 1991 roku. Praktycznie rozwijał się z warsztatem, ale trzeba mieć na uwadze, że wiecznie pracować nie będzie, gdyż ma już też swoje lata. W tamtych czasach, w 1991 roku, mieliśmy warsztat na terenie technikum samochodowego przy ulicy Hożej. Miałem uczniów z tego technikum. Przewinęło się ich przez warsztat ze stu, albo i więcej. Tych którzy pozostali w branży motoryzacyjnej mogę wymienić na palcach jednej ręki – wyjaśnia właściciel warsztatu.

W Mark Auto pracuje kilku mechaników, w tym Piotrek, który skończył technikum samochodowe. Z warsztatem związany jest od 10 lat. Pan Marek twierdzi, że problem wziął się stąd, że bardzo dużo osób wyjechało za granicę. Obecnie mechanicy bardzo dobrze zarabiają. Niestety, zdaniem właściciela Mark Auto, atrakcyjności temu zawodowi nie dodaje fakt, że pomimo rozwoju elektroniki wciąż jest to praca trudna, wymagająca ubrudzenia sobie rąk, co nie jest zbyt atrakcyjną perspektywą dla młodych ludzi wchodzących na rynek pracy. Można powiedzieć, że istnieje sporo warsztatów, które mogą funkcjonować tylko dzięki lojalności swoich pracowników.

Co sądzicie o problemach, które zostały przedstawione przez warsztat? Podzielcie się opinią o kondycji rynku napraw w komentarzach. Jeżeli chcielibyście opowiedzieć swoją historię na łamach naszego portalu, zgłoszenia możecie nadsyłać na adres: krzysztof.pawlak@motofocus.pl

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

Anonim, 1 grudnia 2019, 13:19 0 0

Samochodów amerykańskich nie ma co się bać bo to są proste samochody bo amerykanie to prości ludzie i skomplikowane rzeczy ich przerastają. Królujące u nas Voyagery, czy Grand Cherokee WK to proste konstrukcje z tylnymi mostami i sworzniami wielkości gruszki, gdzie wszędzie jest dobry dostęp. Robiliśmy kiedyś skrzynię automatyczną w Hondzie wersja US z 2009 roku, potrzebne było łożysko igiełkowe niedostępne nigdzie w Polsce to ściągneliśmy z USA za 15 $ z przesyłką w ciągu 1,5 tygodnia. Inna sprawa, że w całej branży brak jest kadry i mechaników i faktyczne czasami nie ma kim robić.

Odpowiedz

Mechanio, 8 grudnia 2019, 10:50 2 0

Z brakiem kadry to faktycznie moze byc problem ,moi synowie juz zapowiedzieli ,ze jak nabiora praktyki to wyjada ale nie ma sie co dziwic jak mechanik w Dublinie za 6 dni pracy dostaje 720 euro na reke

Odpowiedz

TEDI, 12 grudnia 2019, 10:26 2 -1

Mechanik w Dublinie zarabia 720 Euro na tydzień pod warunkiem że robi 16 godzin dziennie, poza tym zgadzam się w przedstawionymi problemami Pana Marka.
Ponieważ serwis prowadzę ponad 40lat muszę stwierdzić że tak źle jak jest teraz jeszcze nie było. Szalejąca biurokratyzacja, mnożenie obowiązków, coraz to nowe obciążenia finansowe, wszechobecna papierologia, pseudo ekologia nie obowiązująca szarej strefy i garażowiczów, nieżyciowe prawo pracy i przepisy BHP, dyrektywy unijne coraz bardziej zaciskające pętlę wokół szyi przedsiębiorców, a niedotyczące jednoosobowych warsztacików i garaży.
Nagonka na fachowców prowadzona przez media i różnej maści biurokratycznych wykształciuchów, wykształciła aroganckiego i chamskiego klienta, znającego tylko swoje prawa któremu wydaje się że zna prawo, - a przede wszystkim ma prawo i wszystko mu wolno, przed którym każy powinien zginać kolana i może fachowcem poniewierać, bo ma parę groszy w kieszeni. Dzika konkurencja, lewizna, niedocenianie fachowców, niskie zarobki w motoryzacji, ogromna odpowiedzialność i presja psychiczna, w wielu przypadkach praca od świtu do nocy, bo musi być najtaniej, na już, skutecznie wymiotła fachowców z warsztatów niezależnych, jak i z ASO i jeżeli to się nie zmieni nie będzie poprawy w motoryzacji. Wysokie zaawansowanie techniczne nowoczesnego samochodu spowodowało że nie naprawi go dzisiaj jakiś idiota którego umiejętności ograniczają się do posługiwania podstawowymi narzędziami, a jego wiedza do myślenia że nowoczesna naprawa polega na wykręceniu i zakręceniu jakieś części, ewentualnie podłączenie jakiegoś kabelka z Allegro którego wyników nawet nie umie zinterpretować. Natomiast inteligentny fachowiec, nie wytrzymał tej nagonki, mając dość ciągłego oskarżania i bezkarnego opluwania na różnych „fachowych” forach internetowych, że drogi i zamiast naprawić „to jeszcze partacz totalnie [wulg.] nowiutki samochód” (czyli gerade aus fabrik) „bo przedtem tego nie było, lub było to dobre”, więc pojechał na wyspy gdzie nie musi się obawiać że zostanie opluty w internecie, klient płaci, nie wycofuje się z naprawy, bo się nie opłaci, nie musi być z klientem „on lajn”, ciągle pytać o zgodę na odkręcenie jakiejkolwiek śrubki , nie musi pracować pod jego dyktando i brać za taką naprawę odpowiedzialności, również nikt go nie oskarża że jest winien za wszystko co zdarzy się w samochodzie po jego naprawie, - a co najważniejsze jest dobrze wynagradzany i ma prawidłową relację z klientem.

Odpowiedz

serviceac, 22 grudnia 2019, 13:33 1 -2

Zgadzam się w 100%

Odpowiedz