Norwegia to kraj bogaty i dość specyficzny na tle reszty Europy. Od pewnego czasu jest często wybieranym kierunkiem emigracji zarobkowej z Polski. Można tam dobrze zarobić, ale ze względu na wysokie ceny, trzeba też sporo wydawać na życie. Jedną z metod oszczędzania jest naprawianie swojego samochodu… w Polsce.
Polsko-Norweska współpraca warsztatowa
Norwegia jest krajem bogatym, a jej mieszkańcy przeważnie nie narzekają na kłopoty finansowe. Dobrze płaci się tu także pracującym imigrantom, którzy wykonują zazwyczaj prace fizyczne. Nawet zatrudniając się przy prostych pracach budowlanych, ich wynagrodzenie godzinowe nie bywa niższe niż ok. 80 zł (w przeliczeniu z koron norweskich). Wystarczy mieć nieco doświadczenia lub fach w ręku, by kwota ta była o wiele wyższa. Nie dziwi zatem fakt, że spośród wszystkich imigrantów, najwięcej w Norwegii jest własnie Polaków. Nasza kolonia liczy około 100 tysięcy osób. Niektórzy znajdują się tam na zasadzie pobytu czasowego, inni otrzymali obywatelstwo.
Teoretycznie wysokie, z polskiego punktu widzenia, zarobki przekładają się na stosunkowo wysoki poziom życia, ale tylko w niektórych aspektach. Wszystko ze względu na ceny produktów. Na przykład podstawowe produkty żywnościowe są w Norwegii droższe niż w Polsce około dwukrotnie, natomiast odzież – średnio tylko o połowę. Prawdziwym problemem są jednak zakupy większych dóbr np. samochodu.
Norwegia należy do czołówki krajów świata pod względem wysokości cen samochodów. Ze względu na przepisy podatkowe, cło i inne daniny, nowe auta kosztują nawet o połowę więcej niż w innych krajach Europy. Ta sama tendencja jest widoczna na rynku wtórnym – auta długo trzymają wysoką cenę. Dla porównania sprawdziliśmy cenę dwóch niemal identycznych aut na najpopularniejszych motoryzacyjnych portalach aukcyjnych w Norwegii i w Polsce. Ford Focus z rocznika 2012, z silnikiem 1.6 TDCi o mocy 116 KM w tej samej wersji wyposażenia i z podobnym przebiegiem kosztuje w Polsce niespełna 40 tys. zł. W Norwegii trzeba zapłacić za niego 160 tys. koron, czyli wg obecnego kursu ok. 75 400 zł.
Jak łatwo się domyślić, odpowiednio wyższe w Norwegii są także koszty serwisowania auta – części i robocizna. Zapewne nie zamożni Norwedzy, lecz osoby zarabiające niższe stawki mogą odczuwać dość wysokie obciążenie budżetu, wynikające z posiadania samochodu. Czy jednak oszczędności na serwisie są ich w stanie skłonić do pokonywania ponad 3 000 km do innego kraju Europy?
Niekoniecznie, jednak bywa, że po prostu nadarza się taka okazja. Wielu Polaków jest zameldowanych w Norwegii tylko czasowo. Oznacza to, że co jakiś czas muszą wrócić do kraju. Jest to idealna okazja, by zabrać ze sobą samochód swój lub kolegi i przy okazji wykonać kilka niezbędnych napraw.
Dlaczego opłaca się naprawiać norweskie samochody?
Teoretycznie nic w tym nadzwyczajnego, że ludzie przebywający na co dzień za granicą naprawiają swoje samochody podczas wizyty w Polsce. Do polskich warsztatów trafia przecież ostatnio bardzo wiele pojazdów z Wysp Brytyjskich. Sytuacja z tymi z Norwegii prezentuje się jednak nieco inaczej.
Udałem się do jednego z warsztatów, który często naprawia auta z Norwegii. To niewielki, dwustanowiskowy serwis w centralnej Polsce. Właściciel, ze względu na konkurencję, woli nie podawać danych swojej firmy. Podczas mojej wizyty, na placu stały dwa auta przywiozione przez klientów zza morza: Land Rover Freelander z 1997 roku oraz Suzuki Wagon R z podobnego roku produkcji. Samochody warte na polskim rynku góra kilka tysięcy złotych, trawione przez rdzę i dość porysowane. O co chodzi? – spytałem.
Okazuje się, że auta, które w naszym kraju raczej kończą swój żywot i są odstawiane na złom, w Norwegii służą jeszcze przez długi czas. Właściciel wiekowego Suzuki na co dzień pracuje jako rozwoziciel paczek, autem z litrowym silnikiem, które komfortem jazdy można porównać co najwyżej do Daewoo Tico przebył całą drogę z Norwegii. Cel? Naprawa hamulców, wymiana rozrządu i zamontowanie dodatkowych reflektorów na dachu. Rachunek: około 4 tys. zł (głównie ze względu na wybór drogiego modelu lamp). W Polsce jest to suma dwukrotnie przekraczająca wartość tego pojazdu. Podobnie jest z właścicielem Land Rovera. Wymiana sprzęgła, drobna naprawa silnika i remont zawieszenia będą kosztowały kilka tysięcy złotych. Auto i tak nie będzie w super stanie, gdyż rdza wspomagana przez słony wiatr radzi sobie z nim całkiem dobrze.
Klienci naprawiający tak stare auta w Polsce wiedzą, co robią. Zdają sobie sprawę z tego, że dokładają spore sumy do aut, które nie są już tego warte. Oszczędzają jednak, bowiem kupując inne auto w Norwegii zapłaciliby o wiele więcej. W grę nie wchodzi też sprzedaż auta w Polsce, dołożenie i kupienie innego:
– „Norwegom, czy Polakom mieszkającym w Norwegii nie opłaca się kupić nowego auta w Polsce i sprowadzić go do Norwegii na stałe. Wiąże się to z ogromnymi kosztami celnymi, opłatami akcyzy, środowiskowymi itd., co często wynosi drugie tyle, ile samochód kosztował w Polsce. – mówi Tomasz Burnat, autor vloga Nowy w Norwegii Vlog – „Jeżeli zaś chodzi o tymczasowe używanie samochodu, to na polskich blachach można jeździć w Norwegii maksymalnie przez rok i trzeba przy tym spełnić dodatkowe warunki np. posiadać tymczasowy norweski numer personalny d-nummer, użyć takiego auta tylko do przeprowadzki czy do dojazdów do szkoły, jeżeli jest się studentem. Może właśnie dlatego wielu Polaków, zamiast zmieniać samochód i od nowa bawić się w papierkową robotę, woli stary samochód naprawiać przy okazji w Polsce, gdzie ceny części i koszty pracy są o wiele niższe, niż w Norwegii." – dodaje vloger.
Ile można zarobić?
Odwiedzony przez nas warsztat naprawia samochody z Norwegii po cenach rynkowych, nie dolicza specjalnej prowizji dla przyjezdnych. Każda wizyta "Norwega" i tak jest opłacalna, bo zwykle do zrobienia jest wiele rzeczy, a klient zazwyczaj wybiera droższe części, które dzięki marży generują zysk dla warsztatu. W stosunkowo starszych samochodach dominują także dość proste naprawy – zawieszenie, hamulce, wymiana rozrządu, chłodnicy, sprzęgła etc. Właściciele aut młodszych niż 5 lat rzadziej decydują się na przeprowadzanie ich serwisu w Polsce.
Geograficzna logika wkazywałaby, że klienci z Norwegii są gratką głównie dla warsztatów położonych w północnej Polsce. W rzeczywistości tak nie jest. Kierowca, który pokonuje tak duży dystans samochodem, zmierza zwykle do swojej rodziny, szuka więc warsztatu w pobliżu miejsca zamieszkania. Wszystko wskazuje zatem na to, że jeśli chce się zdobyć solidnego klienta, warto śledzić fora czy też grupy w mediach społecznościowych, na których obecni są Polacy mieszkający w Norwegii.
{uri:/ankietka/68}
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Adam T., 13 września 2016, 9:05 0 -2
No cóż , artykuł traktuje o Polakach a nie Norwegach !! Bo Polacy biedaki pojechali tam pracować a nie wydawać pieniędzy . I tak jak to się dzieje już od bardzo dawna na ścianie zachodniej Polski przejeżdżają naprawić samochody bo w Niemczech jest drogo !
Nic odkrywczego ! nic nadzwyczajnego , a bajka że to Norwegowie przywożą auta wsadźmy ...... - jak kto woli :) byłem w Norwegii rozmawiałem z mechanikami o wielu problemach Naszego mechanika , nawet nie sądzili . np. wszystkim się spieszy ale nie ma tego że przyjeżdżasz autem do niego i chcesz aby auto naprawione zostało już wczoraj . Chcieć możesz ale mechanik ma czas . Na serwis się umawiasz , awarie usuwane są też w kolejności napraw . nie stosują dziadostwa do montażu - nawet tego nie znają .ale jak spieprzą sprawę to już nie ma lekko !!!!! pełna odpowiedzialność - nie ma że boli :)
Odpowiedz
Zabka, 22 czerwca 2018, 17:59 0 0
Najgorsze polacy sa na portalu norwegia1.pl juz takiego syfu to w zyciu nie widzialem
Odpowiedz