Rozterki zmywarkowe

9 września 2014, 15:06

Pisałem już kiedyś w tej rubryczce o mojej – niech będzie przeklęta! – zmywarce. Po dwóch latach eksploatacji, kiedy tylko skończyła się gwarancja, urządzenie zaczęło się narowić. To nie spuszczało wody, to znów nie napuszczało, a przy tym wyświetlało kody błędów, do których oczywiście nie sposób znaleźć tłumaczeń, bo to pilnie strzeżona tajemnica firmy i jej serwisu. Wzywany do zmywarki znachor rozbierał ją i coś tam poprawiał, co skłaniało zmywarkę do tego, by jednak zaczęła zmywać. Kiedy to draństwo zepsuło się po raz czwarty, postanowiłem kupić nową zmywarkę, tym bardziej, że specjalista orzekł, że zepsuło się coś, co kosztuje tyle, że nie opłaca się dziadostwa naprawiać.

Oglądając w sklepie AGD nowy sprzęt, przypomniałem sobie, że kierownika tej placówki spotykam na szkolnych zebraniach. Uknułem więc arcysprytny plan, który zasadzał się na tym, że powołując się na koneksje z kierownictwem, wyłudzę od personelu tajne informacje na temat tego, którą zmywarkę warto kupić. Zakolegowałem się więc z pewną zażywną jejmością obsługującą dział zmywarkowy i dowiedziałem, co następuje: napis na zmywarce nie ma większego znaczenia, bo w zmywarkach są bebechy pochodzące od tych samych poddostawców, sprzęt zaś został zaprojektowany tak, by działać bezawaryjnie średnio pięć lat. Pani z działu zmywarek przekonywała mnie również, że warto dopłacić 35% ceny i ubezpieczyć sprzęt, dzięki czemu przez pięć lat będę miał święty spokój, niezależnie od tego, jaki zmywarka wytnie mi numer. Każdy następny rok będzie zaś moją wygraną. Z kolei zwykłe przedłużenie gwarancji to lekka ściema, albowiem za części eksploatacyjne i tak będę płacił, a do nich należy również pompa zmywająca, która kosztuje grube pieniądze.

Sytuacja „na odcinku” zmywarek przypomina nieco to, co dzieje się w motoryzacji. Samochody jeżdżą coraz lepiej, ale pod względem trwałości daleko im do technologicznych przodków. Wystarczy porównać dzisiejsze modele spod znaku trójramiennej gwiazdy do dawnych taksiarskich „puchaczy”, „beczek” i „baleronów”. Podobnie rzecz się ma z gwarancjami. Firmy udzielają coraz dłuższych gwarancji, ale obwarowują je obowiązkiem dokonywania przez użytkownika regularnych i drogich przeglądów samochodu. Mamy więc do wyboru, czy będziemy płacić z lewej, czy z prawej kieszeni. Właściwie można chyba żyć bez zmywarki i samochodu. Tylko co to za życie.

Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 9/2014 miesięcznika Świat Motoryzacji

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!