Jako zwolennik umiarkowanego postępu (w granicach prawa) coraz częściej łapię się na tym, że wzdycham do dobrej przeszłości niczym biały Rosjanin na porewolucyjnym wygnaniu. Nostalgia ta daje się oczywiście wytłumaczyć tęsknotą za utraconą młodością, ale nie tylko.
Oto bowiem zepsuła mi się po raz kolejny stosunkowo nowa zmywarka firmy znanej doskonale również w warsztatach samochodowych. Zmywarka jest nowoczesna i to do tego stopnia, że sama informuje, co jej jest, wyświetlając odpowiedni kod błędu. Zajrzałem więc zmywarce do środka i ujrzałem gmatwaninę przewodów wychodzących z tajemniczej skrzynki i rozbiegających się po różnych dynksach ulokowanych tu i tam.
Ponieważ poczułem się bezradny, wezwałem specjalistę, który poszperał w środku, a następnie oświadczył z rozbrajającą szczerością, że nie ma zielonego pojęcia, co mojej zmywarce jest. Stwierdził jednak, że muszę liczyć się z tym, że coś przepaliło się w jej elektronicznym móżdżku, skutkiem czego, trzeba go będzie wymienić, a to kosztuje tyle co pół nowej zmywarki. Wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że postęp zaczyna mi doskwierać. Przypomniałem sobie bowiem, jak to w dawnych czasach człowiek sam radził sobie z rozmaitymi awariami domowego sprzętu, zyskując przy okazji elektrotechniczną eksperiencję i czerpiąc z tych sukcesów satysfakcję. I komu to przeszkadzało?
Nie dziwię się więc mojemu koledze, który od dwudziestu lat użytkuje zmywarkę pewnej nieistniejącej już firmy. Sprzęt ten nie ma w sobie ani grama elektroniki, a mimo to zmywa. Owszem, czasem się psuje, ale kolega sam z powodzeniem usuwa wszelkie usterki. Zapewnia też, że tak długo, jak będzie dawało się naprawić starą zmywarkę, on nie będzie kupował nowej.
Sięgając do zakamarków pamięci, przypomniałem sobie przygody z regulowaniem składu mieszanki, odstępu styków przerywacza oraz inne fascynujące czynności wykonywane własnoręcznie w PF 126p. Dziś takie opowieści brzmią w uszach młodych mechaników jak wspomnienia z czasów sanacji. Ciekawe, czy za 25 lat oni będą opowiadać młodszym kolegom jak to kiedyś mierzyło się sygnały oscyloskopem.
Komentarze