Stary ale jary

19 lipca 2010, 0:00

Dziennikarze dmący ile sił w trąbkę dealerów samochodowych co i raz podnoszą problem napływu używanych samochodów do Polski, twierdząc, że zjawisko to ma niekorzystny wpływ na stan bezpieczeństwa na drogach. Zdaniem owych piewców idei administracyjnego ograniczenia prywatnego importu pojazdów samochód starszy niż dziesięcioletni jest niegodzien tego, by jeździć po naszych polskich autostradach.

Cała ta gadanina o tym, że nie najmłodszy pojazd z natury jest niebezpieczny to oczywiście bujda na resorach. Właśnie odebrałem samochód z warsztatu pana Andrzeja, wyśmienitego mechanika starej szkoły. Pan Andrzej dostał zlecenie: co się należy, powymieniać. I tak oto mój nieco sterany, dziesięcioletni wehikuł odzyskał drugą młodość. Wracając do domu z przyjemnością przejeżdżałem rozliczne garby, tarki i nierówności. Samochód trzyma się drogi jak nowy i takoż hamuje. Podczas badania w stacji kontroli pojazdów pan diagnosta cmokał z zachwytu nad stanem zawieszenia, chwaląc dobrze wykonaną robotę. No i który z was, drodzy koledzy po piórze, zarzuci mi teraz, że jeżdżę autem, które stwarza zagrożenie na drodze?

Kto miał przyjemność podróżować po krainach skandynawskich na pewno zwrócił uwagę, że w tych bogatych krajach skromnych ludzi powszechnie jeździ się leciwymi autami. Gołym okiem widać jednak, że są to pojazdy znakomicie utrzymane. Jeżdżą sobie te stareńkie samochody po drogach, estakadach i mostach, o jakich my na razie możemy tylko pomarzyć i nikogo wiek tych pojazdów tam nie bulwersuje.

Czy staram się zatem udowodnić, że każdy jeżdżący samochód, którego wiek dobiega pełnoletności jest bezpieczny? Absolutnie nie! Tak się bowiem składa, że u nas kontrola stanu technicznego pojazdu leży, o czym świadczą samochody z centymetrowymi luzami w zawieszeniu i łysymi oponami oraz świeżymi stempelkami z SKP wbitymi w dowodach rejestracyjnych. Potwierdza to również epidemia motocykli z wypatroszonymi tłumikami, która zamieniła spokojny do niedawna sen mieszkańców warszawskiej dzielnicy noszącej żartobliwą nazwę Zacisze w nerwowe majaczenie o pomiarowych okrążeniach Kubicy.

Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 07-08/2010 lipiec-sierpień miesięcznika Świat Motoryzacji

Opublikowane przez: Redakcja

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!