Nie zajmujemy się na łamach „Świata Motoryzacji” sportem, ale tym razem zrobimy mały wyjątek. Jak wiadomo, Polacy znają się na medycynie i piłce nożnej, a ostatnio do tych kompetencji dołączyło również formułoznawstwo. Dzięki sukcesom Roberta Kubicy, wszyscy wiedzą już co to pit stop, szykana i „biały paseczek”. Znawcami tematu są również dziennikarze, specjaliści od Formuły 1, którzy od jakiegoś czasu lamentują, że wprowadzenie do F1 systemu odzyskiwania energii KERS będzie ciosem dla Roberta Kubicy, bowiem będzie on musiał schudnąć następne 30 kilo. Uczynni dziennikarze wytłumaczyli też publiczności, cóż to takiego ów Kinetic Energy Recovery System. Jest to mianowicie, cytuję „system odzyskiwania energii cieplnej podczas hamowania, która zostaje zamieniona na prąd i wykorzystana do napędzania bolidu”. Przeczytałem tę informację w trzech dziennikach i dwóch portalach, z których jeden jest Formule 1 poświęcony. Ciekawe, że państwa dziennikarzy nie zafrapowało, jakim to mianowicie sposobem energia cieplna zostaje zamieniona na prąd. Czy bolidy będą wyposażone w mini elektrownie, w których para wodna napędzać będzie turbinki, a do samochodów na pit stopach dolewać się będzie wody jak do parowozów? Zaintrygowany postanowiłem znaleźć odpowiedź w internecie. Ustalenie, jak działa KERS, zajęło mi dwie minuty – na stronie firmy LLP, która opracowała ową technologię, zwaną też Flybrid, wszystko jest wyjaśnione. Oczywiście, nie ma mowy o żadnej zamianie energii cieplnej, KERS jest bowiem rodzajem żyroskopu. Specjalne koło zamachowe sprzęgane jest podczas hamowania z układem przeniesienia napędu, skutkiem czego zostaje wprawione w ruch (do 60.000 obr/min). Podczas przyspieszania skumulowana w wirującym kole energia kinetyczna zostaje wykorzystana do napędzania pojazdu. Pomysł nie jest zresztą nowy, bowiem już 60 lat temu produkowane były żyrobusy, czyli autobusy z napędem żyroskopowym. Dlaczego dziennikarze piszą lub powielają bzdety o elektrowniach w bolidach – nie wiem. Być może lenistwo nie pozwala im poświęcić dwóch minut na zapoznanie się z dostępnymi ogólnie informacjami. Pointa będzie jednak inna.
Otóż wiele wskazuje na to, że Flybrid znajdzie zastosowanie w przemyśle motoryzacyjnym i prędzej czy później pojazdy z KERS pojawią się w warsztatach. Dlatego lepiej nie brać przykładu z dziennikarzy i już teraz dowiadywać się jak to działa.
Grzegorz Kacalski
Świat Motoryzacji nr 7-8/2008
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 20 listopada 2008, 0:00 0 0
.. hmm .. no dobra, ale jednak prąd .el. jest "zamieszany" w KERSa bo przecie jednego "majstra" BMW solidnie potrzepało ..
Odpowiedz
Anonim, 3 grudnia 2008, 0:00 0 0
Wyśmiewa Pan dziennikarzy, a robi Pan dokładnie to samo. Może nawet gorzej
ponieważ wyśmiewa Pan innych nie posiadając minimum kompetencji w temacie
KERS. Gdyby poświęcił Pan kolejnych kilka minut albo lepiej wykorzystał te
dwie, które Pan raczył poświęcić to dowiedziałby się Pan, że koło zamachowe
będzie wykorzystywane na pewno przez jeden zespół, a rozwiązania oparte o
akumulatory na pewno przez 5-6 zespołów. Innymi słowy zrobił Pan z siebie
..... ponieważ w przeważającej większości bolidy będą mini elektrowniami
jak to Pan nazwał, tyle że nie z turbinkami jak w parowozach, a z
prądnicami jak w rowerach. Kontynuując Pańską anegdotkę komunikacyjną taki
system jeszcze za czasów Stalina stosowano w tramwajach.
PS Gratuluję egocentryzmu i ignorancji Szanowny Panie Kacalski. Zrobić z
siebie takiego ... na łamach prasy to sztuka. Jeszcze raz szczerze
gratuluję. Koledzy dziennikarze chyba postawią Panu pomnik.
Odpowiedz
Anonim, 18 marca 2009, 0:00 0 0
no to ładnie z siebie pan głupka zrobił...:-))))
Odpowiedz
Anonim, 26 marca 2009, 0:00 0 0
zgadzams ię z przedmówcą pan Grzegorz Kacalski to typowy przykład człowieka maskującego niewiedzę fachowymi pojęciami, gratulacje
Odpowiedz
Anonim, 1 kwietnia 2009, 0:00 0 0
skąd ten Kacalski to wytrzasnął??? zrobił z siebie jeszcze większego głupola niż dziennikarze których wyśmiewa...
Odpowiedz