Merci Monsieur Platini!

3 lipca 2012, 9:06

Polska to kraj nietypowy pod wieloma względami. U nas na przykład najlepszym (nieznanym gdzie indziej) sposobem na doprowadzenie firmy budowlanej do upadku jest wygranie wielkiego rządowego kontraktu, co pokazują losy budowniczych polskich stadionów i autostrad. Przypominają się stare teksty z kabaretu „Pod Egidą”, obśmiewające polski model ekonomiczny, który wprowadzony na Saharze sprawiłby, że po tygodniu zabrakłoby tam piachu.

Tuż przed rozpoczęciem mistrzostw piłkarskich ważyły się losy autostrady A2. Lotni reporterzy nadawali relacje z frontu robót, donosząc o bohaterstwie drogowców, którzy ścigają się z terminami. Na końcu okazało się, że odnieśliśmy kolejny sukces – autostradę otwarto. Trawestując Jacka Kleyffa, chciałoby się zaśpiewać: beton się leje, moc truchleje!

Malkontenci zaczęli co prawda kwękać, że zaraz po mistrzostwach autostradę trzeba będzie zamknąć, gdyż okaże się, że asfalt pęka, tam gdzie miało być kruszywo jest glina, a żaby nie mają którędy przechodzić na drugą stronę. Ale nie szukajmy dziury w całej autostradzie. Lepiej zapytajmy, jak to się stało, że stosowne instytucje mogły w tak szybkim tempie dokonać odbiorów technicznych wybudowanych ekspresowo odcinków. Przecież u nas odbiór lada jakiej kładki dla pieszych trwa miesiącami i zdarza się, że ciągnie się dłużej niż sama budowa. Zapytajmy też czy te krótkie terminy staną się standardem, czy też okażą się jedynie niepowtarzalnym epizodem, tak jak Euro w Polsce? Ciekawe również, czy po mistrzostwach inwestycje będą prowadzone z takim rozmachem jak dotąd, czy też nagle, po chwilowym wzmożeniu wszystko utknie.

Jeśli miałoby się okazać, że ta sprawność państwa była tylko na chwilę – w związku z piłką kopaną, to postuluję, żebyśmy zrobili wszystko, by UEFA powierzyła nam organizację mistrzostw na stałe. Niech przygotowania do Euro trwają przez następne dwadzieścia lat. Do tego ubłagajmy Watykan, by papieskie pielgrzymki do Polski organizowane były dorocznie, a ich trasa była wiodła przez najbardziej zapyziałe miasta i miasteczka.

Opublikowane przez: Redakcja
Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 6/2012 miesięcznika Świat Motoryzacji

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

Anonim, 3 lipca 2012, 21:14 0 0

Tak zgadzam się, trzeba szybko działać, aby "made in china" nas całkowicie nie zalała, a jak już to bądźmy świadomi, że oferowany produkt to często marnej jakości produkt i tak powinien być informowany klient, certyfikat opisujący nie tylko jakość, ale informacje, po których można podjąć świadomą decyzje o zakupie i montażu.
Tak zgodzę się z pewnym prezesem firmy motoryzacyjnej i zacytuje jego słowa, "koniec komuny", nie może być tak, że pewna grupa dyktuje nam nasz wybór.
Może i byłoby w tym wszystko ok, ale oszustwo trzeba tępić, nawet jeśli to będzie kosztowało, mamy walczyć o standardy?, to walczmy, aby Polska była krajem godnym pod każdym względem, a nie "wysypisko" tanizny która nie tylko , że jest marnej jakości ale i mało badana pod względem bezpieczeństwa, a o to przede wszystkim powinniśmy dbać.
Wystarczy się zastanowić, kto tak naprawdę zarabia na made in china?, klient ostateczny który często np: wymienia tą samą cześć, którą mógłby zapłacić drożej i raz zamontować?, czy firma która pod "przykrywką", producenta wciska kit?, a tym samym zatrudnia mniej osób, i mniej im płaci?... a przede wszystkim liczy się "owczy pęd", i "zysk, a ludziom w pysk" to dziki i radykalny kapitalizm i to trzeba tępić?, a na pewno wytykać palcem.
Czy tak ma być, że firmy upadają, a rynek zalewa tanizna?, czy tak ma być, że firmy się likwiduje, a Państwo pozwala na taniznę, a chodzi tylko o większy zysk firmy, a to nie przekłada się ani na jakość, ani na cenę, ani na większe zarobki?, dlaczego kupowany produkt marnej jakości za 1zł nie jest sprzedawany za 1,50zł, 1,80zł?, a za 3-4zł, gdzie dobrej jakości produkt, lub produkt rodzimy kosztuje w zbliżonej cenie.
Fakt, na ekonomi się nie znam, ale na pewno to dobrze nie wróży, albo będziemy drugim krajem wschodnim pod względem zarobków, i będzie duże rozwarstwienie społeczne, albo będziemy "krajem usług i wysypiskiem produktów marnej jakości"...

Odpowiedz