Jak bumerang wraca sprawa wielkości sprzedaży nowych aut w Polsce. Niedawno w jednej z gazet codziennych wzięty autor roztrząsał, jak to jest, że w pogrążonej w kryzysie Hiszpanii, bankrutującej Grecji i gdzieś tam jeszcze, sprzedaż samochodów w ubiegłym roku zwyżkowała, a na naszej zielonej wyspie, rezerwacie nieustającego wzrostu gospodarczego ludzie z niezrozumiałych względów nie garną się do salonów. W jednym z komentarzy na portalu, który ów tekst zacytował, pewien internauta przytomnie zapytuje: „Ciekawe, czy Hiszpan z Grekiem rzucaliby się na nowe samochody, gdyby zarabiali po 1 500 zł, za przyzwoite buty musieli zapłacić 250, bilet do kina 25, a litr paliwa 6 zł?”.
Czy zatem za marne wyniki sprzedaży nowych samochodów odpowiada malejąca siła nabywcza Polaków? Wspomniany autor z gazety jest innego zdania. Uważa otóż, że prawdziwym powodem jest nieustający napływ z zagranicy samochodów używanych. To właśnie dlatego nowych samochodów sprzedaje się coraz mniej, a pojazdy jeżdżące po polskich drogach są coraz starsze. Wiek statystycznego samochodu w Polsce wynosi aż 15 i pół roku, czyli najwięcej w całej UE – alarmuje autor.
Jak to z tym wiekiem samochodów w Polsce jest, pokazuje z życia wzięty przykład. Niedawno mój znajomy poszedł zarejestrować samochód (3-letni, sprowadzony). Przy okazji w wydziale komunikacji dowiedział się, że z ewidencji wynika, iż jest szczęśliwym posiadaczem już trzech pojazdów, w tym Polskiego Fiata 126p, rocznik 88 i młodszego o pięć lat Uno. Co prawda znajomy dawno oba auta sprzedał i pewnie zdążyły one już trafić do huty, niemniej ich statystyczny żywot się trwał nadal.
Według rozmaitych szacunków, realny średni wiek samochodu w Polsce wynosi od 11 do 12 lat. To oczywiście znacznie więcej niż unijna średnia, ale kiedy przyjrzymy się statystykom bliżej, okaże się, że niewiele odbiegamy pod tym względem od Szwecji. Równie starymi samochodami jeżdżą zaś rozmiłowani w motoryzacji Finowie, a nawet – koniec świata – Amerykanie. Autor z gazety nie jest jednak detalistą i o tym nie wspomina, bo to nie pasuje do stawianej przez niego tezy. A teza brzmi: jeśli podatkami wybijemy obywatelom z głowy kupowanie samochodów używanych, to siłą rzeczy będą oni musieli kupować nowe auta w salonach. Że co? Że bez sensu? A kto mówił, że o sens tu chodzi.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 31 stycznia 2012, 18:23 0 0
Ciekawe czy ja tez mam jakieś auta "na sumieniu" :)
Odpowiedz