Przesolona zima

18 stycznia 2010, 0:00

Aura sprawiła psikusa propagatorom tezy o wpływie człowieka na ocieplenie klimatu. Szwedzka delegacja wybierająca się na konferencję w Kopenhadze nie mogła dojechać na czas, bo zamarzł jej samolot. Trwająca od kilku tygodni walka z zimą sprawiła zaś, że zaczęło brakować soli do posypywania dróg.

Ja właśnie w tej sprawie. Otóż uważam, że nasi oddani całym sercem sprawie odśnieżania drogowcy zdrowo przesalają. I tak na przykład ulica, przy której mieszkam, solona jest co i raz. Nie jest to żadna arteria. Wprost przeciwnie, od czasu do czasu leniwie przejeżdża nią jakieś auto. Uliczka służy latem dzieciom jako miejsce do grania w klasy zaś zimą zdarza się, że można na niej pociągnąć sanki. Piszę „zdarza się” nie tylko z powodu, że zimy były ostatnio na ogół bezśnieżne, ale również dlatego, że kiedy tylko spadnie trochę śniegu i zrobi się ładnie, przyjeżdża solarka i już po chwili na ulicy robi się breja. Mieszkańcy brną w błocie po kostki, niszcząc sobie buty, nie mówiąc już o tym, że nie ma po czym ciągnąć sanek.
Zastanawiające jest, dlaczego małe osiedlowe uliczki z uporem maniaka posypywane są solą. Czy nie wystarczyłoby odgarnąć śnieg? Byłoby ładniej, taniej i ekologiczniej, bo sól zwalcza nie tylko zimę, ale również miejską zieleń, o czym można się przekonać na wiosnę, licząc uschnięte przydrożne drzewa i krzewy.

Niedawno prasa podała, że burmistrz malowniczego miasteczka Bytom Odrzański, położonego nomen omen niedaleko Nowej Soli, postanowił nie wydawać na odśnieżanie ani złotówki. Śnieg i tak stopnieje – sentencjonalnie tłumaczy swoją decyzję burmistrz, dodając, że miejskiego budżetu zwyczajnie nie stać na takie wydatki. Ich skalę uzmysławia podany przez lubuskiego samorządowca przykład Warszawy, która w tym roku „przesoliła” już tyle pieniędzy, ile rocznie wydaje na kulturę. Mogłoby się wydawać, że nie odśnieżeni mieszkańcy Bytomia Odrzańskiego przeklinają burmistrza w żywy kamień. Nic bardziej mylnego – od lat cieszy się on niesłabnącym poparciem mieszkańców, którzy wybierają go olbrzymią większością głosów na kolejne kadencje. Zatem w tym szaleństwie jest metoda. Chciałbym więc zaapelować do naszych drogowców, powtarzając za panem de Talleyrand: panowie, przede wszystkim żadnej gorliwości.

Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 01/2010 miesięcznika Świat Motoryzacji

Opublikowane przez: Redakcja

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!