Obchodzimy w tym miesiącu 95. rocznicę urodzin Stanisława Lema, znakomitego pisarza, a zarazem jednego z nielicznych polskich twórców znanych na całym świecie. Wspominamy go nie tylko z tego powodu, że pozostawił po sobie wielki dorobek literacki, ale również dlatego, że był wielkim miłośnikiem motoryzacji.
Mało kto wie, że Lem lubił nie tylko prowadzić samochód, ale również osobiście obsługiwał swoje auta. Był zresztą nie tylko mechanikiem amatorem, ale również jednym z pionierów indywidualnego importu części samochodowych. Zajął się nim, kiedy został posiadaczem Fiata 1800. Włoskie auto dość często się psuło, a części do niego były w Polsce praktycznie niedostępne. Pisarz prywatnie sprowadzał więc potrzebne elementy, a pomagała mu w tym inna sława polskiej literatury – Sławomir Mrożek, który akurat w owym czasie mieszkał we Włoszech. Lem wręczył Mrożkowi pewną kwotę, która stanowiła fundusz służący do finansowania zakupów. Obaj panowie poruszali też tematy „aftermarketowe” w ożywionej korespondencji.
Lem był cenionym futurologiem. Jego prognozy sprzed pół wieku, dotyczące rozwoju technologii okazały się zadziwiająco trafne. Pisarz przewidział to, co dziś nazywamy rzeczywistością wirtualną. Ziściły się również motoryzacyjne proroctwa Lema. O zaawansowanych elektronicznych systemach wspomagania nazwanych przez niego „fantomatyką samochodową” pisał w czasach, kiedy technologicznym osiągnięciem było wspomaganie kierownicy. Pewnie też niektórym czytelnikom wydawało się, że Lem nadmiernie pofolgował fantazji, kiedy pisał: „postępy mogą doprowadzić do powstania syntetycznych kierowców, bardziej niezawodnych od ludzi, co będzie kolejnym ruchem na drodze ku stworzeniu sztucznej inteligencji”. Tymczasem autonomiczne samochody już jeżdżą i to co wydawało się mrzonką, stało się faktem.
Trawestując słowa innego wielkiego polskiego pisarza, można powiedzieć: Lem wielkim pisarzem był. Wieszczem był i wieszczył.
Komentarze