Liczba kradzionych samochodów od pewnego czasu utrzymuje się (na szczęście) na dość niskim poziomie w naszym kraju. Średnio co rok wyrejestrowanych z tego powodu zostaje około 7 tysięcy pojazdów osobowych. Nie oznacza to jednak, że kierowcy mogą spać spokojnie. Szczególnie, posiadacze hybryd. O czym mowa? O licie, rodzie i palladzie, czyli znanym od dawna problemie kradzieży katalizatorów.
Katalizatory – globalny trend wśród złodziei
Doniesienia z wielu stron świata grzmią o rekordowym wzroście kradzieży katalizatorów w 2020 roku. Stan Kalifornia w USA odnotował 90% więcej przypadków tego rodzaju wykroczenia niż w roku poprzednim. W samym Londynie policja zarejestrowała 15 tysięcy zgłoszeń związanych z przywłaszczeniem katalizatora, w 2019 roku było ich 9,5 tysiąca. Dla porównania, w 2008 roku National Insurance Crime Bureau w całych Stanach Zjednoczonych wychwyciło tylko 3246 przypadków. Dzisiaj podobne liczby zarejestrujemy w prawie każdym z 50 Stanów. Google Trends wskazuje skok zainteresowania polskich użytkowników Internetu katalizatorami o 333% i nie jest to bynajmniej spowodowane chęcią edukacji w zakresie użycia metali szlachetnych do produkcji części samochodowych.
To właśnie sedno problemu. Zapotrzebowanie na wykorzystywane m.in. do produkcji katalizatorów surowce ogromnie wzrosło, a to w połączeniu z trudnym ich wydobyciem wywindowało ceny drastycznie do góry. Szczególnie opłacalne stało się pozyskiwanie tych pierwiastków z recyklingu. Skupy płacą duże pieniądze za używane katalizatory, przez co stały się one wielkim hitem wśród złodziei. Przebijają popularnością nawet polskie złote przeboje lat 90., czyli radia samochodowe. Tym razem mamy jednak do czynienia z globalnym trendem.
Dlaczego zainteresowanie rodem, palladem i platyną wzrosło tak bardzo w ostatnich latach?
Odpowiedzią wydają się coraz bardziej restrykcyjne normy spalania. Nowoczesne auto musi spełniać coraz więcej wymogów, a urządzenia odpowiedzialne za oczyszczanie spalin są produkowane z wykorzystaniem cennych pierwiastków. Liczba sprzedawanych aut również nie maleje, potrzeba wydobycia palladu, platyny czy rodu wzrasta więc jeszcze bardziej. Ceny szybują w górę. Skupy metali, czyli popularne złomowiska oferują coraz większe pieniądze za te rzadkie metale. Wyćwiczeni „specjaliści” w operowaniu wyrzynarkami i szlifierkami potrzebują około minuty, by zostawić nasz pojazd bez katalizatora. Właściciele tych samochodów muszą jednak jakoś użytkować pojazd dalej. Obawiając się problemów z przejściem przez auto przeglądu technicznego, sięgają więc po nową część.
60 sekund pracy – prawie 3 tysiące złotych w kieszeni
Wykonaliśmy poglądowe badanie na terenie województwa łódzkiego i mazowieckiego. Największym zainteresowaniem na skupach metali cieszą się katalizatory pochodzące z samochodów hybrydowych. Przez bardziej czystą jazdę, wspomaganą bezspalinowym silnikiem elektrycznym są one zwykle dużo mniej zużyte niż np. w samochodach napędzanych dieslem. Cena za katalizator pochodzący z dowolnego modelu hybrydowej Toyoty to kwota w okolicach 2,5 tysiąca złotych w Łodzi, w Warszawie jeden ze skupów „przyjmie wszystko co mamy za 3 tys. od sztuki”. Największym zainteresowaniem cieszą się Priusy II generacji. Łódzki skup metali zaproponował 3,5 tysiąca za część w domniemanym „bardzo dobrym” stanie. Na YouTube znajdziemy wiele filmów rejestrujących złodziei rozprawiających się z demontażem cudzego katalizatora w granicach jednej minuty. Biorąc pod uwagę powyższe nie dziwią więc stuprocentowe wzrosty kradzieży katalizatorów. Perspektywa kilku ruchów szlifierką pozwalających zarobić parę tysięcy jest więc tym bardziej kusząca.
Ceny katalizatorów – ASO vs. niezależny rynek
Kontynuując małe redakcyjne śledztwo, wykonaliśmy telefon do lokalnego ASO Toyoty celem wysondowania kosztu nowego katalizatora do najbardziej intratnego z punktu widzenia złodzieja celu, czyli Priusa II. Krótka rozmowa przyniosła druzgocącą liczbę: prawie 9 tysięcy złotych za nowy katalizator. Ceny używanych Priusów drugiej generacji wahają się od ok. 15 do 25 tysięcy złotych. Wydaje się więc wyjątkowo nieprawdopodobne, by właściciel takiego auta skusił się na nową część oferowaną przez ASO. Szczególnie, że kradzież tej części jest stosunkowo bardzo łatwa i istnieje duże prawdopodobieństwo „powtórki”. Katalizatory do Priusa II od niezależnych producentów, dostępne na aftermarkecie oferowane są w cenie około tysiąca złotych – różnica jest więc drastyczna. Większość części z tej półki cenowej nie jest jednak tak wydajna jak katalizatory pierwszomontażowe. Spełniają jednak normę emisji spalin Euro IV, co pozwala na uzyskanie pozytywnego wyniku przeglądu w polskich SKP.
Idąc dalej, dużą popularność zdobywają rozwiązania utrudniające kradzież katalizatora. Od profesjonalnych, tytanowych płyt ze śrubami o nieoczywistym kształcie i rozmiarze, do tańszych rozwiązań opierających się o konstrukcje z metalowych krat, znanych z balkonów na parterze w podejrzanej dzielnicy.
Czy ceny będą nadal rosnąć, a kradzieży będzie coraz więcej?
Wszystko wskazuje na to, że sytuacja na rynku katalizatorów nie ulegnie zmianie w najbliższej przyszłości. Coraz bardziej restrykcyjne normy spalania dla samochodów osobowych i ciężarowych powodują, że zapotrzebowanie na pallad, rod i platynę nie zmaleje przez najbliższe kilkanaście lat. Zmienić się to może dopiero w momencie przejścia mainstreamowego przemysłu automotive na paliwa alternatywne, w tym wypadku najlepiej na prąd, ponieważ obecnie tylko w elektrykach nie znajdziemy katalizatora. Niewykluczone, że ceny dostępnych na rynku zamienników również będą szły do góry – metale szlachetne drożeją praktycznie z dnia na dzień, co bezpośrednio przekłada się na koszt produkcji katalizatora. Sam proceder kradzieży – prosty i szybki z ekspresowym rynkiem zbytu w całej Polsce, Europie oraz praktycznie całym świecie, zachęca coraz więcej osób do uczestnictwa w tym przedsięwzięciu. Potrzebowalibyśmy nowych regulacji związanych z obrotem na rynku wtórnym palladem, rodem i platyną, a jak wiadomo procesy legislacyjne nie powstają w szybkim tempie. Być może producenci zaczną stosować inne rozwiązania konstrukcyjne, pozwalające ukryć katalizator w przestrzeni silnikowej lub w innym, trudno dostępnym z zewnątrz miejscu. Póki co starajmy się zostawiać samochody swoje, jak i klientów naszego warsztatu, w bezpiecznym miejscu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 22 kwietnia 2021, 9:16 8 0
WPROWADZIĆ ZAKAZ SKUPU KATALIZATORÓW OD INDYWIDUALNYCH SPRZEDAWCW . KATALIZATOR MOŻE TYLKO SPRZEDAĆ RECYKLEROWI STACJA DEMONTAŻU POJAZDÓW Z AKTUALNYM ZEZWOLENIEM NA PROWADZENIE TAKIEJ DZIAŁALNOŚCI
Odpowiedz
Stachu, 22 kwietnia 2021, 9:39 0 0
Niestety w teorii jest wszystko ok, ale są też skupy, które skupują wszystko, jak leci, nawet wiedząc, że coś jest z "wędki". I tak samo, jak komuś "zniknie" katalizator w aucie wartym np. 5tys., to nie będzie się zastanawiał skąd pochodzi "nowy" za 500 zł. Jak u nas nie będzie się dać, to taki lewy towar trafi za granicę do skupu. Przecież kradzieże katalizatorów to plaga w wielu grajach, w których skupy są bardziej etyczne/kontrolowane* (*niepotrzebne skreślić). Może producenci powinni umieszczać katalizatory w jakimś mniej dostępnym miejscu. Wiadomo, że to nie uratuje starych aut, ale nowym pomoże. A na necie są firmy, które oferują "patenty" na zabezpieczenie katalizatora. Wiem, że to może brzmi jak plaster na złamaną rękę, ale odgórnie, zanim nawet pojawi się jakieś rozwiązanie, to miną miesiące, albo lata.
Odpowiedz
wesele w remizie dla bednych, 13 stycznia 2022, 7:08 0 0
To wszystko rodzi p@tologie. Mi ukradl katalizator lakiernik z autoryzowanej sieci, trzymal cw3l auto bardzo dlugo i to mnie zaniepokoiło. Udowodnilem kolesiowi wszystko
Odpowiedz