Kryzysy naftowe polegały dotąd na tym, że coś politycznie komplikowało się na Bliskim Wschodzie, skutkiem czego wydobycie spadało, a ceny baryłki na giełdzie szybowały w niebiosa.
Dziś też mówi się o kryzysie naftowym, ale polega on czymś zgoła odwrotnym. Saudyjczycy chcący zalać ropą konkurencję w Ameryce doprowadzili do tak dużej podaży tego surowca, która w dodatku zbiegła się z mniejszym popytem na świecie, że ceny spadły na pysk, doprowadzając parę krajów do poważnych kłopotów finansowych. My, jako płacący za ropę, a nie na niej zarabiający, oczywiście się cieszymy. Co prawda ceny paliw na stacjach nie spadły tak bardzo jak giełdowa baryłka, ale jeździ się zauważalnie taniej, a zatem więcej. Przekłada się to na koniunkturę na niezależnym rynku motoryzacyjnym. Tania ropa napędza klientów warsztatom i dystrybutorom części. Tak oto działa globalizacja – decyzje, które podejmują saudyjscy szejkowie w Rijadzie, mają wpływ na samopoczucie pana Wojtka, właściciela warsztatu w Grodzisku.
Zgodnie jednak z porzekadłem, że co się polepszy, to się… pogorszy, nasz umiłowany fiskus postanowił dla równowagi utoczyć trochę z pana Wojtka. Oto bowiem wedle krażącego po mediach i sejmowych kuluarach projektu, a właściwie projektu projektu ustawy o podatku od handlu detalicznego, pan Wojtek, który zrzeszony jest w sieci warsztatowej i sprzedaje detalicznie części, również zostanie objęty owym podatkiem, który z zamierzeniu pomysłodawców miał ugodzić w zagraniczne supermarkety, a jak na razie najbardziej wystraszył naszych drobnych sklepikarzy. Właściciele żabek i lewiatanów już pod Sejmem byli i z posłami rozmawiali. Może pora, aby na Wiejskiej pojawił się pan Wojtek wraz z kolegami? Były białe marsze pielęgniarek, pochody górników, a nawet pikiety policjantów. Właściwie dlaczego swoich postulatów nie miałaby wyartykułować branża warsztatowa?
Komentarze