Wypadki na drogach są niestety codziennością. Należy w tym miejscu wspomnieć, iż ich liczba spada z roku na rok. Jednak czy jest jakaś zależność między napędem samochodu a częstotliwością wypadków?

Okazuje się, że jest. Francuscy eksperci firmy ubezpieczeniowej AXA doszli do ciekawych konkluzji. Jeśli chodzi o samochody z napędem elektrycznym oraz te z napędem konwencjonalnym, to na pierwszy plan wybija się różnica. W kategorii samochodów luksusowych oraz SUV, kierowcy elektryków niosą o 40% większe prawdopodobieństwo spowodowania kolizji.

Skąd bierze się większe ryzyko? Z zalet elektryków!

W samochodach elektrycznych niższych kategorii, czyli samochodach miejskich bądź kompaktach sytuacja przedstawia się zgoła inaczej. Wynika to między innymi z faktu, iż mimo tego, że w samochodach elektrycznych cały moment obrotowy i moc dostępne są od razu, to w kompaktach i autach do miasta są to nadal stosunkowo nieduże wartości. Chociaż i tutaj zdarzały się serie niefortunnych zdarzeń, do tego stopnia iż firma InnogyGo, odpowiadająca za carsharing m.in. w Warszawie zablokowała użytkownikom młodszym niż 21 lat dostęp do ich floty BMW i3 na minuty.

Brak pokory i świadomości – przepis na wypadek

W przypadku aut luksusowych, oraz SUV, moc jest o wiele większa. Wielokrotnie są to wielkości kilkuset niutonometrów, dostępnych od razu po wciśnięciu gazu. Kierowca niejednokrotnie nie zdaje sobie sprawy, jaki potencjał drzemie pod jego prawym butem, w konsekwencji po wciśnięciu ‘do dechy’ jest zdziwiony, ale czasem jest już za późno i dochodzi do wypadku. Kolejnym powodem, jest prawie bezszelestne poruszanie się elektrycznych aut. Pieszy lub rowerzysta nie słyszą zagrożenia. Myślę, że można zatem powiedzieć, iż musi minąć trochę czasu aż zarówno kierowcy jak i piesi przyzwyczają się do nowych realiów. Póki co, należy jednak zintensyfikować wysiłki na rzecz ostrożności oraz sięgnąć po większe pokłady pokory.