“Email to ten z małpą czy z www?” – czyli 20-lecie Grupy MotoFocus

5 lipca 2023, 18:58

Świat bez mediów społecznościowych, internet za wolny, by wyświetlać obrazki i filmy, adresy domowe podawane w celu zapisu na newsletter – w takich realiach  portal MotoFocus stawiał pierwsze kroki. Byliśmy pierwszym portalem internetowym, poświęconym tematyce rynku części, napraw i serwisowania samochodów. Jak to wszystko się zaczęło i rozwijało? Oddaliśmy głos samym założycielom firmy.

Witold Hańczka: Alfredzie, z moich na szybko przeprowadzonych wyliczeń wynika, że na niezależnym rynku motoryzacyjnym działasz już od 32 lat. Ktoś z takim doświadczeniem mógłby bez skrupułów mówić o sobie “I am IAM”, zupełnie nie przejmując się suchością tego żartu. Jednocześnie, od 20 lat jesteś człowiekiem Internetu. Czy to z powodu łączenia tych dwóch absorbujących funkcji przez całe życie nie chodzisz tylko biegasz? Są także świadkowie na to, że zdarza Ci się przebywać jednocześnie w dwóch różnych miejscach.

Alfred Franke: Taki już jestem, po prostu lubię jak się dużo dzieje. Motoryzacja to faktycznie moja główna pasja, tu są moi przyjaciele i znajomi, a w działalności internetowej na rzecz Grupy MotoFocus to ja od początku tylko sprzątam (śmiech). Zatem może bywam w dwóch miejscach jednocześnie, ale to już tylko wyobraźnia tych, którzy tego dowodzą.

Z dumą mogę powiedzieć, że 20 lat temu, gdy powstawał MotoFocus nie istniał Facebook, a Google dopiero zaczynało działać w Europie, zatem można powiedzieć, że wyprzedzaliśmy epokę (śmiech). Faktycznie gdy ruszał MotoFocus, wielu znajomych z branży łapało się za głowę i pytało retorycznie “co Wy robicie”, “dlaczego odchodzisz z motoryzacji?”.

Ale myślę, że najlepiej o początkach firmy opowie Małgosia.

Jeden z pierwszych newsletterów wysłanych przez MotoFocus, rok 2003.

Małgorzata Franke: Dawno, dawno temu szukałam ciekawego wyzwania, które mogłoby być szansą na zarobek i samorealizację, ale też jednocześnie, chciałam przez cały czas “mieć oko” na dzieci, które były wtedy małe. Najlepszym rozwiązaniem okazała się praca dziś nazywana home office, ale wtedy nikt tego tak by nie nazwał. Jednocześnie powoli rozwijał się Internet, a wszelkie dostępne dane wskazywały, że będzie on rósł coraz szybciej.

Alfred miał już wtedy 12 lat doświadczenia na szybko rosnącym rynku motoryzacyjnym, a ja dużą chęć do działania, więc połączyliśmy nasze umiejętności z możliwościami. Do tego już wtedy można było zaobserwować, że Internet rozpycha się łokciami, wyprzedzając inne media. To był bardzo dobry moment do startu, rokowania były bardzo optymistyczne. Konsumenci coraz silniej oczekiwali komunikacji online i obecności marek w sieci internetowej. Zatem uznaliśmy, że błędem byłoby tego nie wykorzystać. Oczywiście pierwsze kroki były bardzo trudne, wszystko co robiłam było dla mnie nowe, ale też wszystko, co zrobiłam wkrótce można było nazywać sukcesem. Zatem motywacja do działania była olbrzymia.

Jak to sukcesem, skoro dopiero zaczynaliście?

MF: Po prostu w tamtym czasie trudno było znaleźć wzorce działania w takim niszowym obszarze, jakim była internetowa komunikacja B2B w segmencie napraw i serwisowania samochodów. Zatem nasze działania stawały się standardem przyjmowanym przez rynek. Zresztą, większość tych standardów przetrwała do dziś.

Mimo, że pierwsza strona internetowa przygotowana przez naszego znajomego była bardzo skromna (dalece odbiegała od aktualnych trendów), a trzeba tu dodać, że nie było wtedy żadnych szablonów do tworzenia stron i wysyłki newsletterów, to w bardzo krótkim czasie pozyskaliśmy blisko 600 stałych subskrybentów. W większości byli to znajomi Alfreda, tak samo zakręceni na punkcie motoryzacji jak on.

Pierwszy udział MotoFocus jako przedstawiciela prasy branżowej w targach Motoryzacyjnych, Poznań 2005 r.

600 osób to dobry początek, jednak dziś zdarza się, że tyle osób gromadzi się jednocześnie, np. podczas transmisji szkolenia online na kanale Youtube MotoFocusa.

MF: Oczywiście mówiłam o stałych subskrybentach newslettera, ale musisz pamiętać, że to były inne czasy. To były początki dla nas wszystkich. Najlepiej oddaje to anegdota o tym, jak podczas pierwszych targów, na które przygotowaliśmy podkładki pod myszkę wręczane w zamian za podanie adresu do zarejestrowania na newsletter, nagminnie podawano nam adresy pocztowe zamiast emailowych. Byli też i tacy, którzy pytali się czy adres email to ten z małpą czy ten z literami www? (śmiech)

Podkładka pod mysz z nadrukiem zrzutu ekranu pierwszej strony internetowej MotoFocus z 2003 roku.

AF: W każdym takim przypadku miałem wrażenie, że zbyt szybko wystartowaliśmy z tym projektem. Wspominam też, że początkowo niektórzy klienci banery animowane nazywali ruchomymi obrazkami. To trochę tak, jakbym cofał się wtedy do niemego kina.

Dziś w bazach zarejestrowanych adresów email mamy blisko 350 tysięcy użytkowników. Ale też trzeba dodać, że w początkowym etapie rozwoju, te wiele lat temu, w każdym sondażu potrafiliśmy zebrać 500 odpowiedzi. Dziś trzeba się bardzo napracować, aby w takiej niszy rynkowej, w jakiej działamy (B2B) uzyskać podobny wynik. Z jednej strony było łatwiej, a z innej trudniej działać, choć na szczęście już wtedy odbiorcy rozumieli i akceptowali reklamy w Internecie.

Najłatwiej mówi się o sukcesach, ale chyba zdarzały się i porażki?

MF: Jak to w życiu bywa – nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. Zatem oczywiście mieliśmy wpadki. Alfred od zawsze miał wciąż nowe pomysły na działania i trudno było go w tym zastopować. Przyznaję, że wielokrotnie miał rację, jednak nie zawsze. Przykładowo, naszą wspólną porażką było uruchomienie portalu skierowanego do kierowców.

AF: To może ja o tym opowiem. Widząc, że MotoFocus.pl działa w rynkowej niszy, chcieliśmy wypłynąć na szersze wody i uruchomiliśmy specjalny portal, przeznaczony dla kierowców. Naszą ambicją było edukowanie kierowców w zakresie dbania o stan techniczny samochodu. Tak mocno wierzyłem, że wreszcie kierowcy zaczną czytać nasze treści, że przez kilka lat pompowaliśmy w ten projekt środki. Finalnie jednak okazało się, że marni z nas nauczyciele. Kierowcy wybierali treści nie o tym, jak zadbać o stan techniczny samochodu, a o tym jak „palić gumy w samochodach”, a  to nie była nasza bajka.

Nowy wygląd strony MotoFocus.pl, rok 2006.

Wspomniałeś o sondażach, które przeprowadzaliście już na początku istnienia firmy. Co wtedy badaliście i jakie było zainteresowanie takimi wynikami?

AF: Była to jedna z naszych głównych działalności. Mieliśmy ambicje przygotowywać publikacje z analizami rynku motoryzacyjnego. Dlatego już od początku robiliśmy badania dotyczące różnych grup towarowych i barometry rynkowe. Jednym z przykładów takiej analizy rynkowej były zestawienia przychodów największych dystrybutorów części motoryzacyjnych. Wtedy zdobycie takich informacji było bardzo trudne i budziło wiele emocji. Dziś właściciele tych firm pewnie uśmiechają się wspominając swoją skalę działania w tamtych latach. Obecnie takie dane z łatwością oficjalnie można uzyskać, a są jawne (w przypadku spółek giełdowych) i na nikim nie robią wielkiego wrażenia. Każdy dystrybutor sam prowadzi podobne zestawienia, jednak wtedy wszyscy z zaciekawieniem oczekiwali, kiedy opublikujemy kolejną „tabelkę roku”.

Tabela przychodów firm z segmentu osobowego. Rok 2003.

Ale to zestawienie to tylko jeden z przykładów.

AF: Tak. Od początku tworzyliśmy raporty, praktycznie co miesiąc powstawał nowy dedykowany poszczególnym grupom produktowym. Systematycznie też badaliśmy rynek warsztatów motoryzacyjnych. Zainteresowanie naszymi analizami stale rosło. Zresztą z przeprowadzania badań rynku nie zrezygnowaliśmy do dziś. Nadal przeprowadzamy systematycznie ankiety dotyczące aktualnych rynkowych problemów i zagadnień, przepytujemy przedstawicieli warsztatów, dystrybutorów i producentów części. Nasze publikacje ukazują się regularnie na stronie MotoFocus.

Na przestrzeni lat, MotoFocus jako rozpoznawalne w branży medium, stawał także w obronie interesów niezależnego rynku motoryzacyjnego. Pamiętam publikacje polemizujące z planowanymi zmianami w przepisach, a nawet petycje dotyczące spraw takich jak OBD czy GVO.

AF: Tak, to jest bardzo długa historia, ale opowiadałem już o tym przy okazji publikacji pod tytułem „Małe firmy Wielki biznes” w rozdziale 4. Dlatego tu tylko ograniczę się do opowieści o zbieraniu podpisów pod petycją za utrzymaniem otwartego złącza OBD z dostępem dla niezależnego rynku motoryzacyjnego. Ostatecznie zebraliśmy wtedy blisko 6 tys. podpisów za utrzymaniem tego złącza i wszystkie one trafiły do Parlamentu Europejskiego na ręce polskich eurodeputowanych.

Petycja za obowiązkowym utrzymaniem otwartego dostępu dla niezależnego rynku do złącza OBD w samochodach, rok 2015.

Jak wyglądały początki MotoFocusa w praktyce? Alfred siedział w analizach rynkowych, a Ty Małgosiu zbierałaś informacje z rynku do publikacji. Jak wspominasz ten czas?

MF: Pierwsze materiały pewnie nie były zbyt lekkie i napisane w porywający sposób, ale mój profil zawsze był bardziej techniczny niż humanistyczny. Na szczęście wtedy cenniejsza była szybko podana informacja niż to, w jaki sposób została ubrana w słowa.

Problemem, o którym dziś większość z nas nie pamięta były niskie prędkości łączy internetowych. Wielkim ograniczeniem była wówczas np. waga newslettera. Z jednej strony chcieliśmy zadowolić partnerów, wspierających portal i zamieszczać dużo zdjęć pochodzących od producentów i dystrybutorów, ale z drugiej wiedzieliśmy, że im ładniejsze zdjęcie, grafika i bardziej atrakcyjny wizualnie baner, tym mniej osób będzie mogło te treści wyświetlić.

Na szczęście sytuacja szybko się zmieniała. Już ponad 14 lat temu zaczęliśmy zamieszczać pierwsze filmy. Jednak na początku także celowo pogarszaliśmy ich jakość, aby ważyły mniej i były szerzej dostępne. Spojrzenie wstecz na te 20 lat pokazuje, jak szybko rozwijał się Internet.

Pierwsze biuro firmy MotoFocus, po przenosinach z garażu.

Jednym z powodów, dla których Czytelnicy odwiedzali MotoFocusa była wiedza branżowa, wówczas niedostępna w innych miejscach. Dość szybko na stronie zadebiutowały Treningi Wiedzy, będące połączeniem informacji szkoleniowej z quizem.

AF: Jest to nasz autorski projekt, który wystartował już w 2006 roku, a wymagał od nas bardzo dużo pracy. Przygotowanie wielkiej bazy pytań i odpowiedzi takich, aby prawdziwi fachowcy czytając je po drugiej stronie monitora nie mieli do nich uwag merytorycznych, było bardzo absorbujące. Treningi szybko stały się narzędziem do poszerzania wiedzy, ale i rywalizacji. Czytelnicy zabiegali o to, by zajmować jak najwyższe miejsca w rankingu, co nie było proste, gdyż poziom trudności niektórych pytań jest naprawdę wysoki, a każdy trening kończy się możliwością wydrukowania indywidualnego certyfikatu.

Inną inicjatywą, która świetnie się przyjęła był konkurs MotoInnowacje, w którym wraz z Czytelnikami wybieraliśmy najbardziej innowacyjne produkty, które zadebiutowały na rynku części i napraw samochodowych.

Dyplomy dla najlepszych firm uczestniczących w konkursie MotoInnowacje

To, o czym rozmawialiśmy do tej pory to tylko wycinek działalności firmy. MotoFocus jest dziś bowiem grupą medialną, prowadzącą fora i portale, także poza granicami Polski. Może jednak na ten temat powiecie więcej w drugiej części naszej rozmowy, którą opublikujemy za kilka tygodni.

AF: Z przyjemnością podzielimy się tymi informacjami. Uprzedzę tylko, że co prawda zaczynaliśmy naszą działalność w garażu, jak kilka znanych na świecie korporacji, ale nasz sukces to tylko małe przyczółki w krajach Europy i to głównie Centralnej i Wschodniej.

 

Już wkrótce druga część rozmowy o początkach i rozwoju Grupy MotoFocus. Wypatrujcie także specjalnego konkursu dla Czytelników, w którym można będzie zdobyć ciekawe i wartościowe nagrody.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!