Kto w branży automotive musi bać się elektromobilności?

22 września 2020, 9:44

Elektromobilność to trend, który może zdecydowanie zmienić motoryzację. Masowa elektryfikacja pojazdów spowoduje poważne zmiany na rynku producentów części samochodowych. Którzy z producentów, działających w branży motoryzacyjnej, mogą, a którzy nie muszą obawiać się elektryfikacji aut?

Jak elektromobilność wpłynie na sytuację producentów części motoryzacyjnych, dystrybutorów części, a także usługodawców (w tym warsztatów samochodowych)? Zajmiemy się tym tematem przechodząc od ogółu do szczegółu w poniższym artykule oraz kolejnych publikacjach w następnych tygodniach.

Elektromobilność – technologia narzucona odgórnie

Elektromobilność jest aktywnie wspierana przez Unię Europejską i rządy niektórych krajów członkowskich.  A także krajów niebędących już w UE. Wielka Brytania, będąca obecnie poza unią, chce zakazać sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi oraz aut z napędem hybrydowym (spalinowo – elektrycznym) od 2035 roku. W Szwecji i Danii, czyli w krajach będących członkami UE, taki zakaz ma obowiązywać już od 2030 roku. Czy to prawidłowa droga? Niekoniecznie. Urzędnicy wskazali „jedyny, słuszny kierunek rozwoju motoryzacji”, jakim jest elektryfikacja pojazdów. Początkowo do zakupu aut elektrycznych zachęcano dopłatami i ulgami. Ponieważ nie przyniosło to zadowalających efektów, przyszedł czas na zakazy.

Przy obecnym poziomie nauki i rozwoju technologii, w ciągu 10 lat można by opracować zupełnie nowe technologie napędu samochodów.  Albo dopracować istniejące. To jednak nie nastąpi, albowiem urzędnicy chcą, aby motoryzacja wróciła do swoich źródeł, czyli elektryfikacji. Co może być jednym z głównych powodów postępowania urzędników? Dbałość o ekologię? Nie tylko. Prąd elektryczny, tak samo, jak benzynę, olej napędowy i gaz można łatwo opodatkować. Teoretycznie, samodzielna produkcja prądu elektrycznego jest możliwa, ale wymaga kosztownych inwestycji, a do tego można ją także odpowiednio kontrolować, poprzez stosowanie odpowiednich przepisów (zezwolenia, opłaty itd.).

„Rewolucja wymaga ofiar z ludzi starego porządku”
              Mirosław M Bujko, „Złoty pociąg”

Samochód elektryczny nadal będzie wymagał serwisowania i napraw. Ale spora część ludzi „starego porządku” będzie musiała bezpowrotnie odejść z rynku. Nie od razu. Ale stopniowo, wraz ze zmniejszaniem się liczby samochodów spalinowych na ulicach. W tym artykule nie będziemy rozważać tego, czy elektryfikacja motoryzacji faktycznie się powiedzie. Zakładamy, że tak. Kogo można zaliczyć do ludzi starego porządku?

  • producentów silników spalinowych i części do nich (uszczelek, wtryskiwaczy, napędów rozrządu),
  • producentów układów wydechowych i podzespołów, odpowiedzialnych za oczyszczanie spalin (filtrów cząstek stałych, katalizatorów, czujników),
  • producentów układów zasilania (pomp paliwa, przewodów paliwowych),
  • większość producentów układów przeniesienia napędu (manualnych i automatycznych skrzyń biegów, sprzęgieł, dwumasowych kół zamachowych),
  • producentów alternatorów, rozruszników,
  • producentów elementów układów zapłonowych,
  • producentów układów dolotowych, układów chłodzenia,
  • producentów olejów silnikowych, filtrów powietrza, paliwa i oleju, itd.

Ludzie starego porządku, którzy będą musieli odejść z rynku, to także mechanicy z warsztatów samochodowych, wyspecjalizowanych wyłącznie w wymianie olejów silnikowych, naprawach silników spalinowych, układów zasilania czy układów wydechowych.

Kto nie musi obawiać się elektromobilności?

Samochody elektryczne są przedstawiane przez entuzjastów elektromobilności jako ekologiczne. Nie zanieczyszczają powietrza, bo nie emitują zanieczyszczeń. Nie wymagają oleju silnikowego, filtra oleju, filtra powietrza i filtra paliwa, zatem zmniejszają presję na środowisku, wywieraną przez zużyte płyny eksploatacyjne oraz odpady. Ale czy na pewno jest tak, że samochód elektryczny nie wymaga stosowania filtrów, płynów eksploatacyjnych czy też podzespołów eksploatacyjnych? Ależ wymaga. I producenci tychże części nie muszą obawiać się elektromobilności.

Samochód elektryczny dalej potrzebuje filtra kabinowego. Nadal potrzebuje czynnika chłodzącego do układu klimatyzacji oraz oleju do smarowania sprężarki klimatyzacji. Różnica polega tylko na tym, że w aucie elektrycznym sprężarka (kompresor klimatyzacji) napędzany jest przez silnik elektryczny.

Auto elektryczne może mieć również elektrohydrauliczne wspomaganie kierownicy, z elektryczną pompą, załączaną przy skręcie kół. Wtedy niezbędny będzie płyn wspomagania. Taki sam, jak w „trujących benzyniakach i ropniakach”.

Jednobiegowa przekładnia redukcyjna, stosowana w autach elektrycznych nie może pracować „na sucho”. Zatem trzeba w niej zastosować olej przekładniowy. I zapewne, będzie go trzeba wymienić po pewnym okresie eksploatacji.

Łożyska auta elektrycznego dalej będą wymagały zastosowania specjalnych smarów. Przednia i tylna szyba same się nie oczyszczą. Producenci płynów do spryskiwaczy, wycieraczek, pomp spryskiwaczy i dysz mogą spać spokojnie. Choć i tu w przyszłości mogą pojawić się zmiany prawne, związane z ekologią, które na przykład zabronią stosowania pewnych detergentów, wchodzących w skład płynu do spryskiwaczy.

Auto elektryczne póki co nadal potrzebuje płynu hamulcowego, a jego układ hamulcowy nadal wykorzystuje tarcze i klocki. Choć w niedługiej przyszłości można spodziewać się konieczności stosowania… filtrów do klocków hamulcowych, które będą zatrzymywały pył, powstający podczas tarcia powierzchni roboczych tarcz o okładziny klocków.

Spokojnie mogą spać producenci płynów chłodniczych. Samochód elektryczny wymaga stosowania standardowego płynu chłodniczego, opartego o glikol. Do czego? Do chłodzenia silnika elektrycznego a także do chłodzenia i podgrzewania ogniw baterii litowo – jonowych, aby te mogły pracować z odpowiednią wydajnością. Głównym źródłem zasilania samochodu elektrycznego jest bateria litowo – jonowa, zamontowana pod kabiną pasażerską. Ale producenci standardowych akumulatorów 12V (np. kwasowo – ołowiowych) też mogą spać spokojnie, albowiem auto elektryczne nadal ma standardowy akumulator 12V. Nie jest on tylko ładowany przez alternator, którego nie ma. Jest zasilany z baterii litowo – jonowej.

Samochód elektryczny dalej będzie potrzebował opon (tu można spodziewać się nacisku na opony ekologiczne, o mniejszych oporach toczenia lub wykonywanych z przyjaznych środowisku surowców), standardowego zawieszenia, układu kierowniczego, wyposażenia wnętrza, systemów bezpieczeństwa aktywnego i biernego, a także systemów wsparcia kierowcy. Nadal będą w nim standardowe szyby, uszczelki, klamki, fotele i kanapy, ale tu również można spodziewać się nacisku na stosowanie materiałów ekologicznych i pochodzących z recyclingu. Podobnie przy produkcji podsufitki czy też tkanin obiciowych. Producenci zawieszenia mogą być zadowoleni. Auto elektryczne jest cięższe od pojazdu spalinowego (to zasługa baterii) zatem można nieśmiało liczyć na to, że zawieszenie będzie się zużywać szybciej, niż w samochodach z silnikami spalinowymi.

Czy elektromobilność zapewni nowe miejsca pracy w przemyśle motoryzacyjnym?

Samochody elektryczne wymagają stosowania silników elektrycznych, falowników, baterii litowo – jonowych, elementów elektronicznych, elementów układu ładowania. Oznacza to, że teoretycznie, powinny powstać nowe fabryki, w których te części będą produkowane. Jednak trudno liczyć na wiele nowych miejsc pracy. Produkcja elementów elektronicznych (w tym także baterii litowo – jonowych) jest wysoce zautomatyzowana. Silnik elektryczny jest prosty i jego produkcja również jest zautomatyzowana.

Co z obsługą aut elektrycznych? Szybkie ładowarki są samoobsługowe i nie potrzeba zatrudniać przy nich stałego personelu. A co z warsztatami? Posiadacze aut elektrycznych dalej będą musieli wymieniać i naprawiać opony, naprawiać układ hamulcowy, naprawiać zawieszenie i ustawiać geometrię zawieszenia. Auta elektryczne będą rdzewieć tak samo, jak spalinowe. Zatem będą wymagać stosowania zabezpieczeń. Trzeba będzie serwisować klimatyzację, wymieniać końcówki drążków kierowniczych, uszkodzone napędy elektrycznie sterowanych szyb i czujniki prędkości obrotowej na kołach. Trzeba będzie aktualizować oprogramowanie, kalibrować aktywne systemy bezpieczeństwa, a także naprawiać usterki silników, falowników i baterii. Posiadacze aut elektrycznych nadal będą je myć i woskować, a także korzystać z usług detailingu. Nadal będą kupować nowe felgi. Samochody elektryczne trzeba ubezpieczać, choć nikt nie będzie już naliczał ubezpieczenia od pojemności silnika.

Czy Twój warsztat posiada uprawnienia do napraw samochodów elektrycznych i hybrydowych? Weź udział w naszej ankiecie.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

dobry warsztat, 22 września 2020, 11:08 8 0

zapomnieliście jeszcze o producentach farby do malowania znaków na jezdni na pasach dla aut elektrycznych. Poziom artykułu na poziomie superekspresu czy faktu. Ci wszyscy producenci wskazani przez was jako zagrożeni będą jeszcze przez kilka pokoleń produkowac w najlepsze i się rozwijać. Zakładając że nastąpi jakiś przełom w źródłach napędu chociaż osobiście nie uważam że zmiana będzie na elektryki to nikt z nas nie dożyje podziału 50 na 50 pomiędzy tradycyjnymi a nowymi autami. Straszenie elektromobilnością jest jak straszenie dzieci baba jagą. Niby jest ale nikt jej nie widział. Najbogatsze kraje nie są w stanie przekonać ludzi do elektryków a u nas ma się coś zmienić? Jak.
Przed sezonem zmiany opon zacznijcie straszyć warsztaty oponiarskie że nie mogą zmieniać opon w hybrydach czy elektrykach bo nie mają uprawnień sepowskich.
Dajcie spokój z takimi artykułami, wróćcie do swoich źródeł i przekazujcie merytoryczne informacje zamiast trzepać pianę. Zadajcie mechanikom pytanie dlaczego nie potrafią porządnie naprawić najprostszej rzeczy, dlaczego oddają auto brudne, dlaczego nie wystawiają dokładnych rachunków tylko naprawa samochodu? Większość mojej pracy to poprawianie czegoś co inne warsztaty zepsuły bo wydawało im się że potrafią. Bo brał się za kodowanie albo wymieniał wtryski ale nie potrafił już wytłumaczyć klientowi dlaczego trzeba zrzucać zbiornik i czyścić cały układ.
Pora chyba zacząć od 1 klasy technikum samochodowego i zacząć uczyć mechaników podstaw wiedzy budowy i naprawy samochodu. Macie konktakty z dostawcami z firmami co szkolą. Zacznijcie take rzeczy pisać: układ hamulcowy wymiana klocków i tarcz i w 10 punktach co mechanik MUSI zrobić żeby usługa była wykonana dobrze. Potem to samo ze zmianą oleju i filtrów bo wielu nawet o tym nie ma pojęcia. i potem kolejne zespoły. Łopatą do głowy

Odpowiedz

Perez, 22 września 2020, 11:21 2 -5

Dobry warsztacie, a czy Ty wiesz, że w zeszłym roku tylko w Chinach zarejestrowano 3.8 miliona samochodów elektrycznych? W Norwegii i Niemczech po 300 tys. Naprawdę uważasz, że do nas ten trend nie dotrze? Poczytaj sobie o regulacjach unijnych, które NARZUCAJĄ krajom wspieranie zakupów samochodów elektrycznych. Osobiście sądzę, że nie będzie tak, że auta spalinowe zostaną wycofane z rynku, ale ich zakup i eksploatacja, przez kolejne daniny i podatki będzie na tyle droga, że jedyną alternatywą pozostanie zakup i użytkownie elektryka.

Odpowiedz

dobry warsztat, 22 września 2020, 11:51 4 0

Perez, wiem. Chiny to oczywiście inne realia. Jeśli chodzi o Niemcy to co to jest te 300 tys w stosunku do planów sprzed kilku lat? Nasze finansowe realia sa takie, że będziemy płacić podtki eko i więcej za paliwo bo nie stać nas w skali masowej na auta elektryczne. Co ci zmieni jak dostaniesz 30 tys dopłaty. Ceny tych aut są kosmiczne w stosunku do tego co oferują. Jak pojedziesz tym autem na weekend w Bieszczady? Z Krakowa dojedziesz, a z Warszawy to już nie tak łatwo. Można takie auto kupić do miasta ale zrobisz z takich zakupów 1 mln aut? CHyba nie. Żeby warsztaty i producenci byli zmuszeni utrzymać się tylko z elektryków to musiałoby ich być 10 mln do 2 mln zwykłych spalinowych. i wtedy można wieszczyć bankructwo specjalistów od spalinowych. Ale zanim to nadejdzie to nasze dzieci i wnuki jeszcze będą tankowały na orlenach. Dlatego uważam że takie strzaszenie jest na bardzo niskim poziomie i przypomina sensacyjne nagłówki w fakcie niż portall kótry che być profesjonalny.

Odpowiedz

Perez, 22 września 2020, 12:17 0 -8

Ja tak nie uważam. Skoro niektóre kraje już w 2030 zablokują korzystanie w ich obrębie z samochodów ze spalinowymi silnikami to i w do Polski musi dotrzeć ten trend. Podejrzewam, że za niedalej niż 5 lat, 10% aut w Polsce to będą elektryki lub hybrydy Plug-in. Te wszystkie problemy o których piszesz wynikają z braku infrastruktury stacji do ładowania, ale to się może szybko zmienić. Już teraz ludzie zakładają sobie szybkie ładowarki z domu, zwłaszcza gdy mają fotowoltaikę na dachu. Taką ładowarkę można wystawić przed ogrodzenie i uczynić publiczną - wystarczy odpowiednia legislacja. Sądzę, że elektryfikacja w Polsce pójdzie o wiele szybciej niż większości się wydaje.

Odpowiedz

Trap, 24 września 2020, 11:49 0 0

10% z obecnych ok. 18 mln sam osobowych to 1,8 mln. Podzielić przez 5=360 000 nowych rocznie, jakie trzeba by sprzedawać. Czyli większość wszystkich nowych. To nierealne. A w segmencie nawet małych dostawczych - na razie praktycznie niemożliwe. Dobry Warsztat ma dużo racji, jeszcze dłuuugo nasz ( i cały europejski ) rynek będzie zdominowany przez samochody z silnikami spalinowymi oraz hybrydy.

Odpowiedz