Jest szansa na okresowe ubezpieczenia OC? Ministerstwo rzuca kłody pod nogi

1 grudnia 2016, 16:03

Od niemal 20 lat czasowe wyrejestrowanie auta jest niemożliwe. Choć nowe przepisy ograniczyły patologię związaną z nielegalnym demontażem samochodów, przysporzyły kłopotów tym, którzy nie używają pojazdów przez cały rok, na przykład motocyklistom. O los tych osób postanowił zawalczyć poseł Piotr Liroy-Marzec, adresując do ministra infrastruktury i budownictwa interpelację.

Sprawa jest szczególnie istotna ze względu na doniesienia o rosnących cenach ubezpieczeń OC. Dla tych, którzy posiadają kilka pojazdów, a z niektórych korzystają na przykład tylko w okresie letnim, może to być zbędny koszt. Działania posła Kukiz'15 mogłyby zdjąć z właścicieli pojazdów kolekcjonerskich i używanych sezonowo dodatkowe obciążenia finansowe.

Warto pamiętać, że ubezpieczenie pojazdu na krótki okres jest możliwe, o ile jest to pojazd zabytkowy według polskiego prawa. Oznacza to, że na przykład na miesiąc w roku można ubezpieczyć auto, którego wiek to co najmniej 25 lat. Takie udogodnienia są jednak dostępne dla nielicznych i nie da się ich zastosować wśród posiadaczy kabrioletów czy jednośladów.

Poseł Liroy chciał wykorzystać okazję, jaką było skierowanie pod koniec października projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo o ruchu drogowym. Znalazły się w nim między innymi propozycje rozszerzenia możliwości czasowego wycofania pojazdów z ruchu na wszystkie pojazdy podlegające w Polsce rejestracji. Jak czytamy w odpowiedzi Jerzego Szmita, podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, na interpelację Ministerstwo zamierza kierunkowo poprzeć tę propozycję.

Na tym kończą się jednak dobre wiadomości ze strony Ministerstwa. Jerzy Szmit zwrócił uwagę, że właściciel wycofanego z ruchu pojazdu ponosiłby koszty związane z tym wycofaniem (opłata za decyzję o czasowym wycofaniu i związany z tym depozyt tablic rejestracyjnych i dowodu rejestracyjnego), a także nałożone zostałyby na niego dodatkowe obowiązki związane m.in. z koniecznością zapewnienia wycofanemu z ruchu pojazdowi postoju poza drogą publiczną, strefą zamieszkania i strefą ruchu. Zauważył też, że głównym powodem postulatów rozszerzenia możliwości czasowego wycofania z ruchu pojazdu, jest kwestia ponoszenia opłat za obowiązkowe ubezpieczenie OC. Odesłał posła Liroya do stanowiska Ministerstwa Finansów. A to w skrócie można podsumować „nie da się”.

Minister Finansów wskazuje na ubezpieczenie OC ma „szczególną społeczną funkcję” –
ochronę osób trzecich przed skutkami częstych, niekorzystnych zdarzeń powstałych wskutek ruchu pojazdów. W piśmie pisze: „Nieprzerwany charakter odpowiedzialności zakładu ubezpieczeń i zarazem ochrony ubezpieczeniowej, daje poszkodowanym w wypadku gwarancję otrzymania należnego odszkodowania. Z drugiej strony, umowa tego ubezpieczenia chroni ewentualnego sprawcę wypadku komunikacyjnego przed nadmiernymi obciążeniami finansowymi z tytułu jego odpowiedzialności cywilnej oraz zabezpiecza jego majątek przed nadmiernym uszczupleniem z tytułu tej odpowiedzialności. W związku z powyższą konstrukcją oraz celem jakiemu ma służyć przedmiotowe ubezpieczenie, obowiązek ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych ciąży na wszystkich posiadaczach zarejestrowanych pojazdów mechanicznych, z zastrzeżeniem, iż w niektórych sytuacjach istnieje możliwość zawarcia umowy ubezpieczenia krótkoterminowego (np. jeśli pojazd jest pojazdem historycznym).

A więc da się, jednak ministerstwo ewidentnie niechętne jest zwiększaniu grona uprawnionych do korzystania z ubezpieczania pojazdu tylko na pewien okres roku. Minister odwoływał się też do innych regulacji, jak art. 23 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych. Wskazywał też, że ubezpieczenie chroni pojazdy pozostawienie np. w garażu, na działce rekreacyjnej czy też na parkingu. Minister przekonuje, że także w tych sytuacjach mogłoby dojść do wystąpienia szkody, na przykład „podczas napraw, remontów, itp.”.

Okazuje się więc, że obowiązkowe OC jest pewnym ułatwieniem dla rządu oraz sposobem na zminimalizowanie wypłat odszkodowań z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Rząd woli zasłaniać się innymi przepisami i ochroną osób, które mogą ucierpieć przez stojący w garażu samochód, niż umożliwić obywatelom decydowanie, kiedy potrzebują ubezpieczenia OC.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

Sebastian, 3 grudnia 2016, 9:25 0 0

Cały problem polega na tym, że spora część kasy z OC wpływa do budżetu państwa nie bezpośrednio ale przez daniny które muszą płacić ubezpieczyciele więc jasne jest że nie będzie zmiany przepisów ponieważ mniej kasy z OC to mniej buły do dla nierobów z Wiejskiej

Odpowiedz

Sebastian, 3 grudnia 2016, 9:25 0 0

Cały problem polega na tym, że spora część kasy z OC wpływa do budżetu państwa nie bezpośrednio ale przez daniny które muszą płacić ubezpieczyciele więc jasne jest że nie będzie zmiany przepisów ponieważ mniej kasy z OC to mniej buły do dla nierobów z Wiejskiej

Odpowiedz

gość, 17 grudnia 2016, 21:14 0 0

Mam autko zabytkowe, ale zarejestrowane na normalnych tablicach i od ponad dziesięciu lat stoi w garażu, na mojej prywatnej posesji i nawet nie chcę liczyć ile wydałem na to zasrane złodziejskie OC. Autko czeka na lepsze czasy i na moje wolne chwile, które przełożą się na dokończenie remontu. Ale państwo to ma głęboko , bo kasa musi płynąć. Ostatnie prezenty które sobie przyznali są właśnie efektem traktowania Polaków jako dojna krowa, która wytrzyma wszystko. Niestety urzędnicy zorientują się dopiero wtedy, jak zabraknie płatników. Popatrzcie wokół siebie ilu ludzi uciekło z kraju. Powodem głównie jest system w którym żyjemy - jedne z najniższych zarobków w Europie , ceny towarów tak jak w krajach o najlepszych zarobkach i o wysokiej stopie życiowej. Sam prowadzę działalność i w poszukiwaniu pracowników, niestety coraz częściej zaglądam za wschodnią granicę. Bezrobotni którzy zostali w Polsce, to głównie życiowi , lepiej pominę. Fakt jest że nie możemy sobie pozwolić na wypłaty pracownikom w kwotach europejskich , a to głownie z powodów kosztów ponoszonych, nie na wypłatę do ręki pracownikowi, a na pozostałe koszty urzędowe. Sprawa druga to taka że my płacimy od 19 procent podatku dajmy na to od 2000zł, ale zachód również podobnie, ale tylko hipotetycznie. My płacimy od 2000zł, a np Niemcy od 2000 euro. Tylko że euro ma czterokrotnie wyższą wartość, a towary kosztują tyle samo u nas i za granicą. A ostatnio zauważyłem i potwierdzają to ludzie którzy sporo podróżują że w Polsce jest jednak drożej. Więc reasumując, jesteśmy ok czterokrotnie bardziej obciążeni systemem podatkowym. Sprawiedliwość nadeszła by w chwili zmiany złotówek na euro, ale tylko w przeliczeniu 1:1. Tylko takie zmiany pozwoliłyby na przybliżenie się do standardów i poziomu życia ludzi na zachodzie. Ale na to nie liczmy bo rząd robi wszystko żeby się nic nie zmieniło w tej sprawie, bo gdzie będą mieli się tak dobrze jak w Polsce.

Odpowiedz