Przyglądając się wszystkim aferom w japońskich fabrykach, można pokusić się o tezę, że jest to efekt domina, którego początkiem jest Kobe Steel. Fala oszustw, niedociągnięć i skandali wylała się niekontrolowanie spod drzwi producentów samochodów i komponentów.
Zaczęło się od jednego z największych producentów stali
Na początku października ujawniono problemy firmy Kobe Steel odnośnie fałszowania danych z kontroli jakości, po to by produkty odpowiadały specyfikacjom technicznym klientów z branży motoryzacyjnej, lotniczej, przemysłu kosmicznego czy obrony. Firma przyznała się kilka dni później do możliwość fałszowania danych odnośnie odlewów z żelaza, aluminium i miedzi od 1 września 2016 do 31 sierpnia 2017 roku. Wyroby Kobe Steel nie spełniały standardów przyjętych w kontraktach z kontrahentami.
Początkowo mówiło się o 200 firmach, które mogły zostać ofiarami fałszerstwa, jednak liczba ta oficjalnie wzrosła do około 500 w tym kilku producentów motoryzacyjnych, takich jak: Daimler, Toyota, Subaru, Mazda czy Mitsubishi. Kobe Steel grożą konsekwencje ze strony nie tylko Japońskiego rządu ale również klientów i akcjonariuszy.
Problemy Nissana z kontrolą jakości, tak jak w Subaru
Po Kobe Steel przyszedł czas na inną Japońską firmę – Nissan. W tym przypadku również doszło do fałszowania dokumentów. Problem z kontrolą jakości samochodów w fabrykach Nissana trwał od co najmniej 20 lat i dotyczył nie przestrzegania własnych procedur końcowych inspekcji jakości produkowanych samochodów. W związku z tym producent zawiesił na dwa tygodnie krajową produkcję.
Inspekcje na liniach produkcyjnych w końcowej fazie odbywały się z udziałem niecertyfikowanych techników. Audyt przeprowadzony w firmie nie wyjaśnił sytuacji. Nieprawidłowości miały wywołać m.in. naciski na zwiększenie wydajności produkcji i inspekcji oraz źle działająca komunikacja w fabrykach. Proces inspekcji obejmuje tylko pojazdy produkowane na rodzimy, japoński rynek, ponieważ te przeznaczone na eksport mają osobny dział kontroli jakości.
Do identycznych incydentów dochodziło również w Subaru. Producent samochodów przeprowadził akcję serwisową z racji wykorzystywania nieprzeszkolonych pracowników do kontrolowania jakości samochodów wyprodukowanych w fabryce w Gunma. Akcja przywoławcza obejmowała 255 tys. pojazdów.
Firma nie zdawała sobie sprawy z łamania tamtejszych przepisów i stosowała taką praktykę ponad 3 dekady.
Mitsubishi poszło śladem Kobe Steel
Japońska firma długo nie nacieszyła się spokojem po ubiegłorocznej kompromitacji z pomiarem jakości spalin. Wprawdzie nie była to skala afery dieselgate grupy VAG, jednak to zmusiło do podjęcia współpracy z Nissanem, który przejął 34% akcji Mitsubishi. Jak widać na marne, ponieważ wybuchnął kolejny skandal.
Spółka Mitsubishi Materials, która jest spółką córką koncernu, fałszowała informacje o produktach dla przemysłu samochodowego, elektrycznego i lotniczego. Uwikłane w nieprawidłowości są trzy działy firmy. W pierwszej z nich, Mitsubishi Cables, sprawa dotyczy gumowych materiałów uszczelniających, wykorzystywanych do łączenia metalowych części, które były dostarczane do odbiorców w okresie od kwietnia 2015 do września 2017 roku. Podliczając, dane o tych elementach były fałszowane przez 2,5 roku.
Materiały dostarczane były do 229 firm, w tym 7 producentom samochodów. Drugi dział, Mitsubishi Shindoh, dopuścił się oszustwa w specyfikacji miedzianych komponentów, które producent dostarczał do 29 firm. Nieprawidłowości wyłoniły się także w dziale Aluminium – spółka zależna sprzedawała produkty gorszej jakości niż opisane w specyfikacji.
Fałszerstwa Toray Hybrid Cord wisienką na torcie?
Toray Hybrid Cord przez 8 lat fałszowała specyfikacje części dla przemysłu motoryzacyjnego. Odpowiedzialny za manipulacje wynikami kontroli jakości miał być dyrektor działu w Toray Hybrid Cord, która jest filią Toray Industries – firmą wytwarzającą m.in. materiały na opony i inne gumowe elementy stosowane w produkcji samochodów. Manipulacje wynikami trwały od kwietnia 2008 do lipca 2016 roku.
Fałszerstwa wykrywane w japońskich fabrykach już przynoszą straty w postaci spadku cen akcji poszczególnych firm. Może się to jednak na tym nie skończyć i rozwinąć w postaci światowego kryzysu wiarygodności. Techniczne uchybienia mogą spowodować bardzo duże straty dla japońskich fabryk. Opisana została tylko część dotycząca motoryzacji, natomiast zasięg tych afer jest dużo większy i obejmuje firmy związane z różnymi sektorami przemysłu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
dorek, 7 grudnia 2017, 9:15 0 -1
hahaha
Odpowiedz
Norbi, 7 grudnia 2017, 10:18 4 -1
Uważam , że my sami jesteśmy temu winni jako klienci bo zmuszamy koncerny do wyścigu szczurów i na dodatek chcemy to za darmo ! Chore śrubowanie norm , chęć nowinek za 2 grosze a tak się nie da ...
Odpowiedz
mechanio, 8 grudnia 2017, 8:47 1 0
polecam znalezc w inecie film pt .Historia jednej zarowki,ktory wyjasnia wszystko
Odpowiedz
Anonim, 8 grudnia 2017, 10:45 1 0
Och! Jacy ci hutnicy są niegrzeczni. Robią taką niedobrą stal i oszukują takich dobrych japońskich
producentów aut, którzy zapewne nie znają się na materiałach, z których robią swoje samochody, no bo jakby się znali, to by pewnie kupili od kogoś innego lepsze, a tak nie mieli wyjścia i musieli bat ukręcić z gu... Wygląda na to, że tytuły inżynierskie też straciły na jakości, a może je podobnie zafałszowano. Tak czy owak, jakby sprzedaż nie spadła to dalej nie byłoby afery w której wszyscy wszystkich obrzucają błotem, a niektórych najbardziej. To i tak zapewne tylko szczyt góry lodowej pozostałe niewidoczne 90% zapewne znajduje się gdzieś na terytorium ChRL bo taniej. Jakość materiałów użytych do produkcji japońskich aut spada nieustannie od co najmniej 20lat. Nie da się ciągle jechać na zaufaniu klientów i opinii sprzed wielu lat, Mazda, Nissan, Suzuki to jeżdżąca korozja. Ciężko w kilkuletnich autach coś z zawieszenia odkręcić nie urywając śrub. Niestety Toyota ruszyła podobną ścieżką. Skoro te auta są zrobione z coraz gorszych materiałów, włączając w to recykling "śmieci", to dla czego w zakupie są coraz droższe... Chętnie bym kupił nowiutką Corollę z lat 80-90 (taką co miała tapicerkę w jodełkę) bo by mi wystarczyła na jakieś 20lat, ale to już legenda...
Odpowiedz
Anonim, 9 grudnia 2017, 11:53 1 0
Jezdziłem różnymi autami głównie niemieckimi.Ostatniego Merc.sprzedałem dwa lata temu.Od ponad pięciu lat jeżdżę Hondami.Nigdy nie były to auta nowe głównie ponad 10 letnie.Tak niskich kosztów utrzymania jak przy eksploatacji HONDY nigdy nie miałem.Wszyscy w rodzinie jeżdzimy Hondami i nikt nie ma zastrzeżeń co do jakości.Wiem że problem dotyczy nowych aut.Prowadzę warsztat około 20 lat.Mam wiedzę i doświadczenie .Wiem co jest dobre.Będziemy wracać do aut z pośrednim wtryskiem benzyny.Te nowe z podkręconą mocą długo nie pojeżdżą. Motoricus odnawia stare auta to nie tylko sentyment ale rozwaga .Pozdrawiam .
Odpowiedz