Zapraszamy do zapoznania się ze Stanowiskiem Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów wobec interpretacji informacji NIK o wynikach kontroli sprawowania nadzoru przez starostów nad stacjami diagnostycznymi dopuszczającymi pojazdy samochodowe do ruchu drogowego.
W dniu 8 kwietnia br. na stronie internetowej Najwyższej Izby Kontroli – jednego z najważniejszych organów konstytucyjnych naszego państwa – opublikowano dokument zatytułowany „Informacja o wynikach kontroli sprawowania nadzoru przez starostów nad stacjami diagnostycznymi dopuszczającymi pojazdy samochodowe do ruchu drogowego”.
Opublikowanie tego dokumentu poprzedziła zamieszczona na tejże stronie krótka notka pt. „Negatywna ocena stacji kontroli pojazdów”, która już na wstępie stwierdza, że „Nielegalnie działające stacje kontroli pojazdów (SKP), które dopuściły do ruchu ponad 185 tysięcy samochodów – ujawnili kontrolerzy NIK.”
Sensacje te szybko podchwyciły środki masowego przekazu, które wręcz prześcigały się w newsach na ten temat. W niespełna 15 minut po opublikowaniu anonsu otrzymałem telefon ze stacji TVN24 z prośbą o ustosunkowanie się do tych rewelacji. Zrobiłem to, mając oczywiście pełną świadomość, że mam do czynienia z manipulowaniem przez media faktami, które już po pierwszej lekturze budziły wątpliwości nie tylko moje, ale także moich współpracowników. Moja wypowiedź dla stacji TVN24 również została podporządkowana regułom sensacji i ukazała się na antenie tak okrojona, by pasowała do całego spektaklu.
Wracając jednak do meritum sprawy: już sam tytuł informacji Najwyższej Izby Kontroli budzi wątpliwości uważnego czytelnika. Po pierwsze: badaniami technicznymi pojazdów w Polsce zajmują się stacje kontroli pojazdów, a nie stacje diagnostyczne. Po drugie: stacje kontroli pojazdów w czasie przeprowadzania badań technicznych nie dopuszczają pojazdów do ruchu, a sprawdzają, czy pojazd spełnia wymagania art. 66 ustawy „Prawo o ruchu drogowym” lub też innych szczegółowych przepisów. Organem dopuszczającym pojazdy do ruchu jest organ rejestrujący, czyli starosta, który dokonuje tej czynności poprzez wydanie dowodu rejestracyjnego oraz tablic rejestracyjnych.
Media jednak nie chciały już o tym pamiętać, bo to nie odpowiadało zapotrzebowaniu na sensację. Za to bardzo chętnie operowano zwrotami o nielegalnie działających stacjach kontroli pojazdów, o nieważnych badaniach wykonanych przez te stacje, o pracujących na nich diagnostach przestępcach, a przede wszystkim o nagminnym braku wymaganego ustawą poświadczenia dyrektora Transportowego Dozoru Technicznego, stwierdzającego spełnianie przez stację wymagań w zakresie wyposażenia i warunków lokalowych, jako najważniejszych przyczynach patologii w naszym środowisku.
Stwierdzenia te mogłyby mieć rację bytu, gdyby nie fakt, że obiektem kontroli były starostwa powiatowe, a na żadnej stacji kontroli pojazdów nie dokonano w tym zakresie żadnej czynności kontrolnej. Tak więc całe odium tej trudnej sytuacji skupiło się nie na obiekcie kontroli, czyli starostwach powiatowych, a na stacjach kontroli pojazdów, które obiektem kontroli w ogóle nie były.
Po dokładnej analizie informacji NIK okazało się, że stacje kontroli pojazdów winne są także temu, że w wielu kwestiach funkcjonuje złe prawo. Na nasze środowisko środki masowego przekazu wylały kubły pomyj, nie zadając sobie nawet odrobiny trudu, by wyjaśnić jaka jest rzeczywista prawda. W tym żenującym spektaklu uczestniczyli także przedstawiciele ważnych organów państwa, z Policją na czele, którzy z wielką ochotą komentowali medialne rewelacje, roztaczając perspektywę restrykcyjnego potraktowania wszystkich kierowców, którzy badali swoje pojazdy na tzw. nielegalnych stacjach. Tymczasem według niektórych szacunków są powiaty, gdzie blisko 40% pojazdów nie jest poddawanych badaniom technicznym, a odpowiednie organy nie robią nic w tym kierunku, by sytuacje tę zmienić.
W kwestii poświadczeń wydawanych przez dyrektora TDT, należy zauważyć jeszcze jeden ważny aspekt. Dokument ten jest jednym z wielu elementów warunkujących prowadzenie przez przedsiębiorcę stacji kontroli pojazdów. Jego chwilowy brak, np. gdy stacja znajduje się w trakcie weryfikacji w celu uzyskania nowego poświadczenia, a także w przypadku przeciągającej się procedury nie oznacza, że nie spełnia ona ustalonych dla niej wymagań. Jeśli bowiem stacja spełniała te wymagania dotychczas i posiadała odpowiedni dokument w tym zakresie, to czy przestała spełniać te warunki z dnia na dzień? Oczywiście jest rzeczą ważną, by spełnienie przez stację odpowiednich wymagań było formalnie potwierdzone, ale w przypadku informacji NIK nie ma jednoznacznego stwierdzenia, że stacja tych warunków nie spełniała. Brak było jedynie potwierdzenia tego faktu w ewidencji starostwa.
Zatem, czy te wszystkie fakty są wystarczającym powodem, aby przypuścić na nasze środowisko tak wielki medialny atak? Co uzasadnia tezę o konieczności wzmocnienia nadzoru nad stacjami bądź w ogóle o zmianie organu tego nadzoru? Co uzasadnia lansowanie stwierdzenia o krociowych dochodach stacji z wykonywania badań technicznych, przy braku jakiejkolwiek rzetelnej informacji na temat faktycznych kosztów funkcjonowania stacji, kosztownego jej wyposażenia i coraz mniejszej liczby badań wykonywanych przeciętnie przez każdą ze stacji? Tymczasem rozporządzenie regulujące wysokość opłat za badania techniczne pojazdów obowiązuje w niezmienionej wysokości od blisko 5 lat.
W związku z zaistniałą sytuacją Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów czuje się upoważniona do wystąpienia w obronie dobrego imienia setek polskich przedsiębiorców zajmujących się techniczną kontrolą pojazdów, rzetelnie wykonujących nałożony na nich ustawowy przywilej badania stanu technicznego pojazdów, a w wyniku skomasowanego ataku medialnego odsądzonych od czci i wiary oraz pozbawionych niesłusznie szacunku i uznania dla swojej trudnej i odpowiedzialnej pracy.
Przeciwko takim metodom powierzchownej oceny przez media chcę tutaj stanowczo zaprotestować.
Jest w naszym środowisku wiele rzeczy do uporządkowania. Są także zjawiska patologiczne i o tym trzeba mówić. Jest ułomność nadzoru starostów, którzy starają się wywiązać ze swojej trudnej roli przy braku sił i środków finansowych na właściwe funkcjonowanie nadzoru. Jednak jest także wielu, bardzo wielu uczciwych i pracowitych ludzi, którzy z wielkim zaangażowaniem i oddaniem, a także poczuciem odpowiedzialności pracują na rzecz wspólnego bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego.
Dlatego też Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów po wysłuchaniu uwag i opinii członków Izby przygotuje i skieruje do odpowiednich organów państwa wystąpienie w obronie dobrego imienia środowiska.
Kazimierz Zbylut
Prezes Zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Anonim, 28 kwietnia 2009, 0:00 0 0
no no... coś jest w tych zarzutach NIKu, ale PISKP się skutecznie broni. Największą wpadką jest nazywanie SKP, przez NIK stacjami diagnostycznymi - i daje to do myślenia.
Odpowiedz
Anonim, 28 kwietnia 2009, 0:00 0 0
"Jest w naszym środowisku wiele rzeczy do uporządkowania. Są także zjawiska patologiczne i o tym trzeba mówić"
oczywiście, że wszędzie są czarne owce, ale jak dla mnie to zbyt duże generalizowanie. pisanie, czegoś w kontekście, że "wszystko zależy..." moim zdaniem jest zdecydowanie nie na miejscu. Więcej konkretów.
Jak wyglądają okresowe przeglądy, wie doskonale każdy kto chociaż raz był na takim przeglądzie. Niestety uważam, że rzadkością są rzetelni diagności, którzy przykładają się do swojej pracy. Dominuje kolesiostwo, układy, układziki.
Co więcej moim zdaniem cena przeglądu okresowego dla przeciętnego kierowcy jest zdecydowanie zbyt wysoka. No ale cóż - stempelek kosztuje...
Odpowiedz
Anonim, 28 kwietnia 2009, 0:00 0 0
Przeczytajcie uważnie to zobaczycie, że kontrolowano Starostwa, a media pisały, że stacje diagnostyczne.
Odpowiedz
Anonim, 29 kwietnia 2009, 0:00 0 0
Sam widziałem jak się robi przegląd na okręgowej stacji kontroli pojazdów w Sokołowie Małopolskim,podlatuje pod brame i sie klepie pieczątke,a jak nie ma auta to też sie klepnie.Panowie z CBŚ stawiajcie te kamery gdzie sie tylko da i nagrywajcie tych patałachów,nie chce zginąc na drodze tylko z tego powodu że komuś się nie chec auta sprawdzic,pozdrawiam
Odpowiedz
Anonim, 30 kwietnia 2009, 0:00 0 0
W LEŻAJSKU PORMOCJE DO BADANIA 7 LITRÓW PALIWA GRATIS U KONKURENCJI AJESZCZE INNI ZAPIS NA REKLAMIE PRZY BADANIU ODZYSKASZ 40 ZŁ CBA NIE JEST ZAINTERESOWANE
Odpowiedz
Anonim, 30 kwietnia 2009, 0:00 0 0
To może tam działa ten dywersant, bo co odeślę z kwitkiem kierowcę z marnymi hamulcami lub odpadającymi kołami, to już nie wraca i woli stracić koszt badania niż naprawić, a przecież nie będzie jeżdził bez przeglądu. !!!!!!!!!!!!
Jest taki diagnosta w Leżajsku co daje karteczki kierowcom, co mają naprawić, a przegląd podbija od razu. Klient jak dostanie pieczątkę to już ma w nosie naprawę i diagnostę. I tak to się kręci na wariata. Znalezieniem dywersanta nie jest zainteresowane starostwo, a stacja kontroli jest do trzepania kasy, tylko ja nie chcę iść siedzieć więc mam spadającą ilość klientów.
Odpowiedz
Anonim, 30 kwietnia 2009, 0:00 0 0
Panowie bo tu zawsze chodziło,chodzi i bedzie chodzic o kase,a stan techniczny auta.......gdzieś na szarym końcy albo i dalej,w miejscowości Nozdrzec k.Dynowa połowa urządzeń jest nie sprawna na stacji a gośc robi najwięcej przeglądów w okolicy-daje do myślenia-starości lub jego prawej ręce u wydziale komunikacji WIELKIE GRATULACJE SKŁADAM
Odpowiedz
Anonim, 1 maja 2009, 0:00 0 0
Jeśli byle klient z pieniędzmi może otworzyć SKP to co się dziwić??? Inwesycja ma się zwrócić, więc akcje promocyjne, typowe dla serwisów wkraczają również do SKP. Kpiny!!! Dla mnie SKP powinny być czymś w rodzaju instytucji zaufania publicznego, a więc ich otwieranie nie powinno podlegać takim samym prawom jak otwieranie kiosku z warzywami lub jakiejkolwiek innej działalności gospodarczej.
Odpowiedz