Wybuch pandemii i zamrożenie światowych gospodarek spowodowały, że przedsiębiorcy z sektora produkcyjnego zorientowali się, jak nieelastyczne potrafią być łańcuchy dostaw w obecnej formie. Tym samym w poszukiwaniu lepszej logistyki i zapewnieniu ciągłości dostaw, zjawisko deglobalizacji zaczęło przyjmować realne kształty, co było tematem dyskusji na XVII Kongresie Przemysłu i Rynku Motoryzacyjnego.
Skracanie łańcuchów dostaw stało się trendem, lecz przyczyny są różne
Jak mówił Jakub Bińkowski z ZPP, regionalizacja i skracanie łańcuchów dostaw jest trendem, który obserwujemy od momentu wybuchu pandemii. Wówczas okazało się, że gdy jeden element tego łańcucha zawodzi, to nie jesteśmy w stanie złożyć produktu, który sprzedajemy na naszym rynku docelowym. Wobec tego naturalnie pojawiła się motywacja, by w pewnym stopniu relokować ośrodki produkcyjne danych komponentów bliżej własnej siedziby.
Wojna na Ukrainie dała temu zjawisku zupełnie nowy kontekst tzn. firmy relokują się obecnie nie tylko z powodu chęci skrócenia procesu logistycznego, ale w tym wypadku relokują się, by zabezpieczyć swoją działalność przed fizycznym zniszczeniem ośrodków produkcyjnych, a także by uchronić przed bezpośrednim zagrożeniem pracowników i ich rodziny.
Na podobny krok, lecz z innych pobudek, decydują się również przedsiębiorcy z Białorusi, którzy uciekają z powodu wzmożenia autorytaryzmu Łukaszenki. Jak wyjaśnia Jakub Bińkowski, z reguły są to firmy z branży IT. Białoruś zbudowała niegdyś bardzo atrakcyjny system regulacyjno-podatkowy dla tego sektora, stąd stała się miejscem tworzenia wielu bardzo dużych firm branży IT. Decyzję o relokacji działalności najszybciej podejmują firmy, które mają największy stopień mobilności z racji charakteru wykonywanej działalności.
Proces deglobalizacji nie rozpoczął się wczoraj
Jak dostrzega Witold Piestrzeniewicz z firmy KYB, decyzje dotyczące relokacji mocy produkcyjnych wielokrotnie zapadają po wieloletnich analizach i nie są to decyzje, które można wdrożyć w bardzo krótkim czasie. Skutki gospodarcze pandemii oraz szybkość zdarzeń, jakie następowały po sobie, były trudnym wyzwaniem dla producentów części, również uwzględniając rozproszone łańcuchy dostaw i niejednokrotnie odległe źródła pozyskiwania towarów.
Przemysł europejski miał do czynienia najpierw z gwałtownym załamaniem popytu, a następnie wzrostem kosztów transportu. Jest to obecnie największe wyzwanie dla producentów i jeden z głównych motywatorów, dla których temat deglobalizacji staje się obecnie istotnym elementem w podejmowaniu decyzji.
Punktem przełomowym, kiedy szeroko rozumiany biznes zaczął myśleć w bardziej lokalny sposób jest zdarzenie, którego zdjęcia obiegły cały świat, a mianowicie widok zablokowanego kontenerowca Evergreen w Kanale Sueskim. Kontenerowiec zablokował kanał na niecały tydzień czym spowodował bardzo duże perturbacje w ogólnoświatowym łańcuchu dostaw. To zdarzenie mogło spowodować rozpoczęcie bardzo intensywnego myślenia o tym, że lokalizacja ośrodków produkcji powinna bardziej nadążać za aktualną sytuacją gospodarczą i być bliżej potencjalnych rynków zbytu.
Jak dostrzega Grzegorz Gałczyński z PAIH, Europa ma środki i możliwości, żeby skracać łańcuchy dostaw i to czyni. Natomiast jest to kompletnie przeciw interesom dotychczasowych fabryk światowych. Obecnie żyjemy w czasach zachwiania systemu “just in time”, czasach w których turbulencje na szlakach zrobiły niesłychane szkody finansowe. Okazało się, że Europejczycy i Amerykanie nie chcą ryzykować. Natomiast przedsiębiorcy z Indii czy Chin są z kolei rzecznikami globalizacji, bo tylko ta forma gospodarcza pozwoli im na dalszy rozwój regionów.
Największą grupą inwestycji są inwestycje motoryzacyjne i elektromobilne, a Polska jest tym rynkiem, na którym przedsiębiorcy chcą lokować swoje inwestycje i widzą w naszym rynku potencjał.
– W obliczu przerwanych łańcuchów dostaw wynikających z pandemii, trochę przestawiliśmy punkt widzenia z wydajności na dostępność. Wydarzenia z ostatnich dwóch lat, jak i obecne pokazują nam, że dostępność odgrywa ogromną rolę. To jest przewaga Polski, że cały czas jesteśmy postrzegani jako kraj, który ma możliwość wytwarzania relatywnie niskim kosztem i w wysokiej jakości. Gdybyśmy zapewniali dostępność produktu, to jest to szansa dla naszego kraju – mówił Janusz Pawlikowski z firmy WUZETEM.
Deglobalizacja a koszty prowadzenia działalności
Jak zauważa Tomasz Bęben z SDCM, w Europie i w Polsce dostrzegamy wzrost kosztów prowadzenia działalności na bardzo wielu płaszczyznach, natomiast potencjalni konkurenci z krajów azjatyckich, mają obecnie dostęp do relatywnie tańszego prądu, gazu i innych surowców podstawowych, co również ma niebagatelny wpływ na podjęcie decyzji przez europejskich przedsiębiorców o regionalizacji własnej produkcji.
– Przenoszenie się produkcji na grunty lokalne oferuje wiele korzyści dla społeczności lokalnych. Przyczynia się do rozwoju infrastruktury danego miejsca, oferuje inwestycje towarzyszące, które bardzo często podnoszą jakość życia w regionie. Z tego powodu dla nas wszelkie procesy deglobalizacyjne, których efektem jest przenoszenie produkcji w rejon Polski czy UE, są jak najbardziej korzystne. Natomiast z racji tego, że decyzje biznesowe w tym zakresie wymagają szerszego horyzontu niż 2-3 lata, to jest w tej chwili największym wyzwaniem dla kontynuacji tej decyzji z punktu widzenia opłacalności ekonomicznej. Wszystkie te deklaracje ostatecznie muszą obronić się na gruncie ekonomicznym, muszą być osadzone w realiach ekonomicznych – zauważa Witold Piestrzeniewicz z KYB.
Komentarze