Medialne doniesienia dotyczące funkcjonowania przedsiębiorców to przeważnie nic dobrego: zmiany prawa powodujące powstawanie nowych kosztów, podatków, kolejne obowiązki i ograniczenia. Dobrze jest więc od czasu do czasu usłyszeć i przekazać dobre wiadomości, zwłaszcza w takich czasach jak obecnie. Za taką uznać można przekazaną przez Ministerstwo Rozwoju zapowiedź ulgi na robotyzację, mającą obowiązywać od 1 stycznia 2021 roku.
Do Przemysłu 4.0. już tylko jeden krok?
Ministerstwo Rozwoju i Ministerstwo Finansów przy wsparciu biznesu pracują nad rozwiązaniami, mającymi wspierać robotyzację przedsiębiorstw. Pod koniec zeszłego tygodnia Wicepremier Jadwiga Emilewicz przedstawiła podczas konferencji założenia zmian, z których już wkrótce będą mogli skorzystać przedsiębiorcy.
Jak wyjaśniła, przedsiębiorcy będą mogli dodatkowo odliczyć 50 proc. kosztów poniesionych na inwestycje w robotyzację. Ma to prowadzić do wykorzystywania nowoczesnych rozwiązań, tak aby umożliwić transformację polskiej gospodarki. Aby zrealizować wspomniany wyżej cel, ulga na robotyzację ma być rozwiązaniem systemowym i powszechnym. Z ulgi będą mogli korzystać zarówno podatnicy podatku PIT, jak i CIT, niezależnie od statusu małego, średniego czy dużego przedsiębiorstwa. Odliczenie ma dotyczyć także leasingu oraz szkoleń dla pracowników obsługujących roboty. Warto podkreślić, że nie każda automatyzacja będzie mogła zostać objęta ulgą. Projektodawcom chodzi o automatyzowanie stanowisk pracy przy pomocy robotów, w związku z tym zmiany polegające na przykład na wprowadzeniu kas samoobsługowych nie będą kwalifikować się do nowej ulgi, co potwierdził wiceminister Krzysztof Mazur. Także wydatków na obrabiarki CNC nie będzie można – zdaniem Ministerstwa Rozwoju – traktować jako wydatków dotyczących stricte robotyzacji. Choć obrabiarka CNC jest maszyną wysoce zautomatyzowaną, to wciąż ważną rolę w jej obsłudze odgrywa operator.
Jan Sarnowski, wiceminister finansów poinformował, że do nowych przepisów wydane zostaną objaśnienia podatkowe. Podkreślił, że aby uniknąć problemów ze stosowaniem ulgi, konstruując nowe przepisy, korzystano z dotychczasowych doświadczeń w zakresie ulgi B+R, która obowiązuje od 2016 r. i była już kilkakrotnie modyfikowana. Co ważne podatnik, który będzie do tego uprawniony, będzie mógł zastosować jednocześnie ulgę na badania i rozwój oraz ulgę na robotyzację.
Więcej robotów = zwiększona wydajność i mniejsze koszty
Całkowity koszt ulgi szacuje się na 1 mld 100 mln zł do 2025 r. – jest to kwota jaką zyskają podatnicy. Resorty szacują, że dzięki uldze zwiększy się – dwuipółkrotnie – liczba robotów w Polsce (z 13,6 tys. na koniec 2018 r.). Wzrosnąć ma też wydajność produkcji, obniżą się jej koszty oraz poprawi się jakość i elastyczność produkcji, a w efekcie jej konkurencyjność.
– Kierunek zmian zaproponowanych przez resort Wicepremier Emilewicz należy ocenić pozytywnie i takie sygnały płyną do nas z firm z branży motoryzacyjnej, która będzie jednym z beneficjentów nowych przepisów. Wsparcie jakie z Ministerstwa Rozwoju płynie w kierunku firm jest bardzo pożądane, zwłaszcza w tak trudnych dla firm czasach. Ważne tutaj będą objaśnienia, dotyczące ulgi, które w sposób jasny i czytelny rozwieją wszelkie wątpliwości zwłaszcza mniejszych firm, tak by i one nie bały się wykorzystać okazji do rozwoju – mówi Alfred Franke, Prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
Paradoksalnie, ulga nie przyniesie pełnego pożytku największym innowatorom, jak na przykład firmom posiadającym ogromne centra R&D i korzystającym ze wspomnianej ulgi B+R. W takich przypadkach zdarzają się sytuacje, gdzie wysokość dodatkowych odpisów danej firmy zdecydowanie przekracza możliwości generowania zysków w odpowiedniej wysokości. W takiej sytuacji dodatkowa ulga tworzy jedynie aktywo z tytułu podatku dochodowego, którego firmy nie są w stanie w żaden sposób wykorzystać, a wykorzystana w podatku dochodowym ulga jest niewspółmierna do ogromnych inwestycji dokonywanych w Polsce. Niestety, polskie przepisy nie przewidują obecnie mechanizmów spotykanych w innych krajach, zgodnie z którymi ulgę R&D duży podatnik mógłby też wykorzystać na potrącenie z innymi niż CIT należnościami publicznoprawnymi (na przykład płatnościami z tytułu PIT czy ZUS) lub wręcz „zmonetyzować” poprzez częściowy zwrot pieniędzy wyłożonych na rozwój. Tego typu instrumenty mogłyby stanowić istotny i efektywny element zachęty do zwiększenia inwestycji i zatrudnienia w Polsce.
Pandemia koronawirusa, która zmusiła nas do większego dystansu społecznego pokazuje jednak, że prace nad zwiększeniem robotyzacji w Polsce toczą się w odpowiednim momencie. Wicepremier Emilewicz zwróciła uwagę, że “robot nie zakłada maseczki, nie dezynfekuje swojego manipulatora – jest zdecydowanie bardziej odporny na sytuacje kryzysowe, takie jak chociażby pandemia”.
Uspokajała równocześnie, że nowa ulga ma na celu pomoc firmom, a nie zabierać miejsca pracy dodając, że chodzi o roboty, które mają być w tych miejscach pracy, której ludzie w obecnych czasach nie chcą wykonywać. W jednym z wywiadów wiceminister Krzysztof Mazur wskazał, że według prognoz specjalistów od rynku pracy, do 2030 r. na polskim rynku będzie brakowało ok. 2 mln pracowników. Pokazuje to, że roboty to nie tylko pomoc w rozwoju firm, ale wręcz gwarant ich sprawnego funkcjonowania za kilka lat.
Projekt ustawy w tej sprawie już na jesieni trafi do Sejmu i powinien wejść w życie z dniem
1 stycznia 2021 r.
Komentarze