Z rynku wciąż dochodzą do naszej redakcji sygnały dotyczące niedoboru diagnostów, którzy mogliby podjąć pracę w stacjach kontroli pojazdów (SKP). Z czego wynika ten i inne aspekty kryzysu w branży SKP? O tym rozmawiamy z inż. Zbigniewem Sikorą, doświadczonym specjalistą zajmującym się szkoleniem diagnostów od lat 80. minionego stulecia.
Jeżeli nie znacie jeszcze pana Zbigniewa Sikory, spieszymy z informacjami, że jest on prawdziwą legendą branży badań technicznych pojazdów. Absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i Politechniki Krakowskiej, właściciel stacji diagnostycznej. Od 20 lat wykłada na kierunku studiów podyplomowych „Diagnostyka, budowa i naprawa pojazdów samochodowych”.
Czy sądzi Pan, że gdyby zdobycie uprawnień diagnosty było bardziej przystępne, zawód ten cieszyłby się dużym zainteresowaniem?
inż. Zbigniew Sikora: Bez wątpienia zainteresowanie tym zawodem byłoby wyższe niż obecnie. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, w której chętnym rzucane są wręcz kłody pod nogi. Chodzi głównie o system egzaminacyjny, ale także i realia pracy w zawodzie diagnosty – dużą odpowiedzialność i stosunkowo niskie wynagrodzenie, powiązane z ogólną, aktualną sytuacją SKP.
Zgodnie z ustawą, aby zostać diagnostą należy posiadać wykształcenie wyższe lub średnie techniczne. Pana ośrodek kształcenia organizuje jednak szkolenia, które udostępniają inną drogę do tego zawodu. Czy mógłby Pan zdradzić szczegóły tego rozwiązania?
Unikatowość naszego rozwiązania polega na tym, że jesteśmy jedynym ośrodkiem szkoleniowym pod patronatem wyższej uczelni, czyli Politechniki Krakowskiej. Na kursy dla kandydatów na diagnostów przyjmujemy również osoby po liceum ogólnokształcącym, które następnie przygotowujemy do egzaminu eksternistycznego, na tytuł technika pojazdów samochodowych.
Szkolenie takie obejmuje dziesięć spotkań online na platformie ZOOM. Trwa łącznie kilka miesięcy, a kuratorium w takim przypadku kieruje zainteresowanych do szkoły na dwa lata.
Potrzeba uprzedniego zdobycia odpowiedniego wykształcenia to jeden aspekt sprawy. Jednak problematyczne są także same egzaminy na diagnostów, prawda?
Centralna Komisja Egzaminacyjna, działająca przy kuratorium, na egzaminie od osób dorosłych wymaga tylko znajomości budowy, naprawy i diagnostyki pojazdów, dzięki czemu mamy około 95% zdawalności za pierwszym podejściem. Tematy egzaminu praktycznego są dwa i są podawane do wiadomości ogólnej miesiąc przed egzaminem, mamy więc czas aby je odpowiednio przerobić.
Egzaminy na diagnostów są jednak o wiele trudniejsze. Komisje w niektórych miastach nie są przychylne osobom zdającym. Stąd wyniki egzaminów, a więc zdawalność na poziomie zaledwie kilku procent. Gdyby egzamin na diagnostę był bardziej przystępny, zainteresowanie tym zawodem byłoby z pewnością większe.
Na czym polega ten brak przychylności wobec zdających?
Pytania na egzaminie są często rozciągnięte na 1/3, a nawet ½ strony A4, a odpowiedzią na nie jest gra słów typu “tylko lub nie tylko”, “może lub nie może”. W praktyce egzaminowany nie ma szans przeczytać pytania drugi raz, bo po prostu zabraknie mu czasu.
Utrudnione jest nawet sprawdzenie popełnionych na egzaminie błędów. Często nie można tego zrobić w mieście, w którym zdaje się egzamin, lecz trzeba w tym celu jechać do Warszawy. Moim zdaniem jest to celowym utrudnieniem.
Jest Pan autorem książek edukacyjnych dla diagnostów i kandydatów na diagnostów. Czy można powiedzieć, że są to podręczniki, zawierające całą niezbędną wiedzę, potrzebną diagnostom?
Podręcznik “Vademecum Diagnosty” oraz “Poradnik Diagnosty” zawierają szeroką wiedzę, ale nie można mówić, że zawierają wszystko. Są tam pytania takie, jakie pojawiają się na egzaminach. Pozyskujemy je od diagnostów, którzy po egzaminach kontaktują się z nami, bo należy wspomnieć, że baza pytań egzaminacyjnych nie jest ogólnodostępna. Pytania te zamieszczamy w podręcznikach wydawanych od ponad 20 lat.
Słyszałem o nawiązanej przez Pana niedawno współpracy z firmą Xpertis. Udostępnił Pan tej platformie wiedzowej pytania zawarte w Pana książce „Vademecum diagnosty”. Czy może Pan powiedzieć nam, jaki jest cel tej współpracy?
Przede wszystkim od zawsze myślę o tym, aby wesprzeć branżę i ludzi związanych z badaniami technicznymi pojazdów. Dlatego też udostępniłem firmie Xpertis na zasadzie licencji nieograniczonej w czasie, treść pytań i odpowiedzi skierowanych do osób, które chcą poszerzać swoją wiedzę lub przygotowują się do egzaminu na diagnostę. Należy powiedzieć, że współpraca z firmą Xpertis daje obustronne korzyści. W ten sposób moja firma dotrze do szerszej grupy osób, które chciałyby zostać diagnostami, ale myślą, że po ukończonym Liceum Ogólnokształcącym jedyną drogą do osiągnięcia tego celu jest dwuletnia szkoła. Jak już wspominałem, my ten okres skracamy do kilku miesięcy.
Jakie są Pana zdaniem najpilniejsze do rozwiązania problemy branży SKP?
Od 20 lat nie było waloryzacji opłat za badania techniczne pojazdów. SKP w małych skupiskach nie są dziś w stanie utrzymać się tylko z badań technicznych, często są więc zamykane. Natomiast osoby, które prowadzą jeszcze inną działalność poza badaniami technicznymi, z tej właśnie działalności dokładają do funkcjonowania stacji diagnostycznej.
Co do samych diagnostów, mają oni dużą odpowiedzialność niedocenianą finansowo. Często zmieniają zatem zawód lub wyjeżdżają zagranicę, gdzie cena za badanie techniczne jest kilkakrotnie wyższa, a zatem i warunki zatrudnienia są tam lepsze. Do tego dochodzą trudności ze zdaniem egzaminu, powodujące niedobór nowych diagnostów.
W obecnym systemie diagnosta to z jednej strony osoba narażona na indywidualne konsekwencje prawne w przypadku ewentualnego błędu, a z drugiej pracująca w prywatnym sektorze, często pod presją właściciela stacji, któremu zależy na jak najwyższym odsetku pozytywnych wyników badań technicznych. Czy zatem obecny status prawny diagnosty powinien ulec zmianie?
Aby nastąpiła poprawa w branży SKP, należy zrobić waloryzację cennika opłat oraz Transportowy Dozór Techniczny powinien w bardziej przystępny sposób podchodzić do egzaminów, tak jak to robi Okręgowa Komisja Egzaminacyjna działająca przy Kuratorium. Diagnosta powinien być urzędnikiem państwowym, całkowicie niezależnym od wszelkich nacisków, które mogą wywierać niektórzy właściciele SKP.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
GA25, 20 maja 2024, 13:24 2 -1
Ciekawe co w obecnej sytuacji wydarzy się na konferencji SKP w maju.
Odpowiedz
Skapowiec, 22 maja 2024, 15:34 4 -2
Czy ktoś wie, czy i kiedy ministerstwo pochyli się nad waloryzacją opłat za badania techniczne?
W zasadzie to chyba ktoś wie, ale co wie - raczej o to powinienem zapytać.
Odpowiedz
Robin, 27 maja 2024, 13:33 0 0
Wybory 9 czerwca. Ministerstwo milczy jak zaklęte. Na razie niczego się nie dowiesz czy w ogóle coś będzie. Nie ma się co nastawiać.
Odpowiedz
Racjonalista, 23 maja 2024, 10:03 1 0
W taki sposób zarzyna się gospodarkę.Podnoszenie cen, kursy dla swoich i jeszcze utrudnienia logistyczne.
Odpowiedz
observer, 23 maja 2024, 10:14 1 0
tak nieco z boku patrząc: przecież za przeglądy od 20 lat jest ta sama cena!!! JAK to skomentować??? wygląda mi na to, że dalej konsekwentnie tak musi być i tak będzie, bo w ten sposób, jak nic branża sama "się zamknie". obecnie niczego się nie da..., wszystko jest cacy..., nie ma potrzeby... pewnie później wejdzie taka, czy inna organizacja i nagle, będzie jak z opłatą na CEPIK, która podrożała o 700!!! procent (czytaj 7 razy, ze złotego na 7 złotych), tzn. jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sytuacja radykalnie i diametralnie się zmieni, czyli: zajdzie nagła, paląca i bezdyskusyjna potrzeba waloryzacji cennika, przeglądy pewnie będą kosztować z 500-600 złotych za okresowe osobówki, zmienią się zasady szkoleń i egzaminów na diagnostę na prostsze i łatwiejsze... cóż, wszystko zależy jakich konkretny królik w danej chwili będzie miał przyjaciół...
a tymczasem podwyżki m.in. wynagrodzeń, podatków, zus-u, cena za energię i opał już na horyzoncie i wkrótce w górę...
Odpowiedz
Diag, 24 maja 2024, 11:38 0 0
Mam uprawnienia diagnosty zbyt niska płacą jaka oferują właściciele stacji 4,5 tys w województwie mazowieckim to przyczyną tego a nie brak diagnostów
Odpowiedz
Ciekawy, 24 maja 2024, 14:47 0 -2
Na większości terytorium Stanów Zjednoczonych nie ma obowiązkowych badań technicznych samochodów. Samochody się poruszają a ludzie są uśmiechnięci. Wniosek praca zbędna.
Odpowiedz
Anonim, 24 maja 2024, 17:01 0 -1
zlikwidować obowiązkowe badania, to i tak jest ściema
stacje biorą tylko 100 i udają że coś robią
Odpowiedz
Anonim, 27 maja 2024, 17:22 1 0
TO JEST BŁĘDNE KOŁO NAJPIERW TRZEBA UZDROWIĆ BADANIA TECHNICZNE A PÓŻNIEJ UREALNIĆ KOSZTY ZA TE BADANIA BO W TEJ CHWILI PATOLOGIA BT NISZCZY CAŁĄ BRANŻE MOTORYZACYJNĄ
Odpowiedz
TEDI, 3 czerwca 2024, 18:18 0 0
Przede wszystkim trzeba zreformować działalność SKP, nie może być tak że klient dostaje u nas "negat", potem jedzie do innej stacji, a następnego dnia wpada z awanturą wyzywa nas od złodziei, bo wymyślamy jakieś bzdury, nie potrafimy zrobić normalnie przeglądu żądając zwrotu pieniędzy za badanie. Jeżeli tak mają wyglądać badania to jest to bez sensu i należy zlikwidować obowiązek badań. Jeżeli jednak SKP ma eliminować niesprawne, wręcz niebezpieczne samochody z ruchu, to nie może być takich sytuacji, to jest niedopuszczalne, za to powinien być kryminał. Twierdzenie że przeglądy są niepotrzebne bo każdy właściciel auta dba o jego stan techniczny jest błędem, jeśli chodzi o w miarę nowe auta to można przyjąć że tak, natomiast starsze, to jest tragedia. Jest tak ponieważ o lat w motoryzacji trwa walka o klienta, naprawy najtaniej, byle by jechał, nie robi się przeglądów tylko klepie, pamiętam czasy kiedy diagnosta "podbijał" przeglądy w barze.
Koniecznie trzeba uchwalić takie przepisy, żeby żadnemu diagnoście, ani właścicielowi stacji nie przyszło do głowy żeby podbić przegląd w niesprawnym aucie. Nie można tego robić po Polsku, trzeba się wzorować ja krajach gdzie stacje działają zgodnie z tym do czego są przeznaczone, w żaden sposób nie może tego robić polski urzędnik, lub też jakiś "pseudo fachowiec" z brd, czy broń Boże TDT. Jak ktoś nie miał z nimi nic do czynienia to niema pojęcia do czego oni są zdolni, tak samo jak inne tego typy organizacje terr.... jak pih,pip, sanepid.. W krajach cywilizowanych żaden diagnosta się nie podłoży dla 100zł., on wie czym to grozi.
I jeszcze jedno 4500zł do ręki za ruszenie D....py z fotela to mało?, - tęskno do czasów kiedy za każdy "przegląd" wpadało do kieszeni 100zł.
Odpowiedz