„Sobie świecisz czy mi?” – wyniki testu lamp warsztatowych OSRAM LEDinspect

14 maja 2025, 23:59

Ten cytat, który większość z nas pamięta z garażowych przygód w okresie dzieciństwa, pasuje idealnie do wielu lamp warsztatowych dostępnych na polskim rynku. Świecą jasno i intensywnie, ale… same sobie, bo wytwarzane przez nie światło trudno skierować na obiekt, który aktualnie nas interesuje. Czy ten mankament dotyczy także lamp OSRAM z najnowszej serii LEDinspect? Sprawdziliśmy ten i wiele innych aspektów w naszym warsztatowym teście.

Przetestowaliśmy trzy modele lamp OSRAM LEDinspect

Testu lamp warsztatowych OSRAM nie przeprowadziliśmy sami. Po odbiorze produktów, natychmiast przekazaliśmy je w ręce profesjonalistów, czyli mechaników z zaprzyjaźnionego z naszą redakcją warsztatu. W teście brały udział następujące lampy:

  • OSRAM LEDinspect Rechargeable Underbonnet Light – długa lampa z możliwością zawieszenia pod maską pojazdu (3 sztuki);
  • OSRAM LEDinspect Max 500 – podręczna lampa z trzema trybami świecenia, w tym latarką UV (2 sztuki);
  • OSRAM LEDinspect WIRE-FREE PRO 600 – kompaktowych rozmiarów lampa z funkcją ładowania na specjalnej podstawce single charge pad (również biorącej udział w teście);

Wszystkie powyższe lampy pracują bezprzewodowo i są rozwinięciem modeli z poprzednich serii marki OSRAM, wzbogaconym o nowe rozwiązania, wprowadzane według sugestii użytkowników. Więcej danych technicznych lamp biorących udział w teście, znajdziecie tutaj.

Lampy OSRAM LEDinspect w praktyce – model Rechargeable Underbonnet Light

Mechanicy warsztatu, w którym przeprowadziliśmy test zdążyli poznać (także za naszą sprawą) szeroką ofertę lamp z polskiego rynku. Bardzo szybko przeszli zatem do rzeczy, czyli intensywnych prób wyszukania mankamentów. W przypadku największych testowanych lamp (OSRAM LEDinspect Rechargeable Underbonnet Light) wydawało się, że cel jest łatwy do osiągnięcia. Gdy jednak mechanik zaczął komentować plastikowe uchwyty montażowe lampy, w pudełku znalazł gąbkowe podkładki, które zgodnie z intencją producenta należy wkleić w uchwyty, aby nie porysować wrażliwego lakieru pojazdu na masce.

Lampa okazała się lżejsza niż podobny produkt wcześniej wykorzystywany w warsztacie, a kąt regulacji strumienia świetlnego w zakresie 360º wywołał coś w rodzaju uznania, wyrażonego poprzez dyskretny, mimowolny skurcz mięśni mimicznych pod wąsem mechanika.

Łatwy montaż, niska waga i możliwość swobodnego obracania części świecącej to w opinii mechaników zalety lampy LEDinspect Rechargeable Underbonnet Light. Z pozytywnym odbiorem spotkała się także jej szczególna cecha, czyli możliwość wydłużania do 1,8 m, umożliwiająca montowanie nawet na bardzo dużych pojazdach. Mankamenty? Stosunkowo krótki czas pracy na baterii, który jednak w tym przypadku trudno jednoznacznie ocenić jako wadę. Przy emisji strumienia świetlnego na poziomie 1200 lumenów, konkurencją tego produktu są w zasadzie głównie lampy przewodowe, a to jednak inna technologia. W przypadku Underbonnet Light przy wyborze pełnej jasności można pracować przez około dwie godziny, wybór drugiej opcji (600 lm) może wydłużyć ten czas dwukrotnie, aczkolwiek mechanicy przyznali, że zwykle pracowali przy wyższym poziomie jasności. Było to po prostu bardziej komfortowe. Czas ładowania baterii do pełna to około 3 godziny. Na szczęście lampa działa, kiedy jest podłączona do ładowarki czy powerbanka, ale wówczas… cóż, staje się lampą przewodową.

Do testów otrzymaliśmy trzy lampy LEDinspect Rechargeable Underbonnet Light, co umożliwiało szybkie zmiany i zachowanie wciąż wysokiego poziomu oświetlenia podczas konkretnego zadania. Przy zakupach do warsztatu warto rozważyć wybór więcej niż jednej sztuki właśnie ze względu na czas pracy na baterii. Z autopsji wiemy, że mechanicy, którzy poznają zalety pracy z lampami bezprzewodowymi nie chcą już wracać do ich kablowych odpowiedników.

Klasyka w nowym wydaniu, czyli OSRAM LEDinspect Max 500

Ten wariant podręcznej lampy warsztatowej znamy od lat. Właściwie każda firma zajmująca się oświetleniem warsztatowym ma coś podobnego w swojej ofercie. Jak się zatem wyróżnić? Zapewne to pytanie zadawali sobie projektanci marki OSRAM. Finalnie nie zdecydowali się na rewolucję, lecz raczej ewolucję dotychczas stosowanych rozwiązań. LEDinspect Max 500 jest lampą typu 2w1 – posiada dwa standardowe tryby świecenia oraz dodatkową latarkę UV, którą można wykorzystać do prób wyszukania nieszczelności w chłodnicach. Liczba 500 w nazwie oznacza maksymalną jasność światła lampy, czyli 500 lumenów. Drugi tryb zmniejsza liczbę lumenów o połowę, jednocześnie wydłużając czas pracy baterii.

Nasi testerzy nie mieli zastrzeżeń co do mocy lampy czy też barwy światła. Uznali parametry świecenia za zupełnie wystarczające. Dość mocno przetestowana została „elastyczność” lampy. Za sprawą dwóch niezależnych magnesów oraz obrotowego haczyka, istnieje wiele możliwości dotyczących montażu lampy. Recenzenci przyznali, że najsolidniej spisuje się magnes dolnej podstawki, którą można wyginać do 180 stopni. W każdej z pozycji jest on w stanie utrzymać lampę. Nieco gorsze recenzje zebrał magnes tylny. Jest on stosunkowo niewielki, zatem by lampa utrzymała się na metalowym obiekcie, należy przyłożyć ją do niego dość „płasko”. Próba przyczepiania lampy pod kątem lub w dużym pośpiechu często kończyła się przejściem do fazy testu odporności na uderzenia (lampa ma tu klasę IK08). Obrotowy hak na górze lampy to rozwiązanie tyleż praktyczne, co znane mechanikom. Cóż, dobrze działających rzeczy nie warto zmieniać.

Lampa UV to coś, co zawsze warto mieć pod ręką, zwłaszcza w sezonie na obsługę klimatyzacji, a właśnie wtedy w warsztacie odbywał się nasz test. Latarka UV jest niewielka i emituje tylko 70 lm, ale okazała się wystarczająca do przeprowadzania wstępnej diagnozy układów chłodniczych.

Czas pracy na baterii? Według producenta do 4,5 h w trybie maksymalnego świecenia, do 7,5 w przypadku drugiego trybu. Mechanicy oczywiście najczęściej korzystali z ustawień maksymalnych, ale jak mówią, nie zdarzyło im się, by w trakcie dnia roboczego lampa zgasła. Możliwe, że było tak ze względu na tylną diodę ze wskaźnikiem baterii, który okazuje się bardzo pomocny. Kiedy odkładamy lampę źródłem światła do dołu, nie widzimy czy jest włączona czy nie. Tylny wskaźnik na lampie OSRAM LEDinspect Max 500 zawsze świeci się, kiedy jest włączona, dzięki czemu nie zapomnimy jej wyłączyć. Nie chodzi tylko o to. Mechanicy twierdzą, że dzięki tylnym, widocznym z daleka diodom nie zdarzyło im się zostawić lampy pod maską auta. Ten typ lamp dotychczas najczęściej odjeżdżał wraz z klientem. Wskaźnik pokazuje oczywiście także poziom naładowania, ostrzegając gdy bateria jest na wyczerpaniu.

Ładowanie bez kabli, czyli LEDinspect WIRE-FREE PRO 600 + LEDinspect single charge pad

Najmniejsza z testowanych przez warsztat lamp była zarazem największą ciekawostką dla mechaników. Wszystko za sprawą dodatku w postaci podstawki ładującej. Umożliwia ona naładowanie lampy bez konieczności podłączania kabla bezpośrednio do urządzenia.

Na pierwszy rzut oka zarówno nam jak i mechanikom wydawało się, że podstawka single charge pad oferuje ładowanie indukcyjne. Mieliśmy obawy o skuteczność takiego ładowania, mając w głowie to, jak mało wydajne potrafią być tego typu ładowarki do smartfonów. Okazało się jednak, że podstawka OSRAM wykorzystuje zupełnie inny standard ładowania. Podstawka i lampa wyposażone są w magnesy oraz metalowe gniazdo ładowania, po których połączeniu prąd przepływa z takim samym natężeniem jak przez standardowy przewód ładujący.

Lampy nie można odłożyć na podstawkę „byle jak”, lecz trzeba umieścić ją w punkcie centralnym. Pomaga w tym siła magnesów. Na całą operację trzeba poświęcić około sekundy – to znacznie krócej niż trwa podłączenie przewodu ładowarki. Ważną cechą podkładki ładującej jest możliwość umieszczenia jej w wielu płaszczyznach. Magnesy zamocowano także na jej podstawie. Może zatem zostać przytwierdzona np. do kolumny podnośnika, tak jak zrobili to mechanicy w „naszym” warsztacie. Oczywiście trzeba podłączyć ją do prądu, a przewód może przeszkadzać, jeśli gniazdko elektryczne znajduje się w pewnej odległości.

Podkładkę single charge pad możemy wykorzystać do ładowania tylko niektórych lamp z oferty OSRAM – tych posiadających w nazwie frazę „WIRE-FREE”. My posiadaliśmy także inne lampy biorące udział w naszym teście. Do podkładki – za sprawą zintegrowanego portu USB – możemy podłączyć standardowy kabel USB-C i w ten sposób ładować jednocześnie także drugą lampę.

Podkładka jest praktyczną ciekawostką, ale czytającym nasz test należy się także recenzja samej lampy LEDinspect WIRE-FREE PRO 600. Jej najważniejszą cechą są kompaktowe wymiary i zaskakująco duża jasność. Emituje do 600 lumenów. To więcej niż większa z testowanych lamp – LEDinspect Max 500. Przy wykonywaniu standardowych prac pod pojazdem, mechanicy nie dostrzegli znaczącej różnicy pomiędzy światłem emitowanym przez obie lampy, zauważyli za to odczuwalną różnicę w wadze i gabarytach. Lampa LEDinspect WIRE-FREE PRO 600 waży zaledwie 160 g.

Mechanicy zwrócili uwagę na długi czas pracy lampy na baterii. Producent zapewnia, że może on wynieść nawet 10 godzin. To możliwe do osiągnięcia zapewne wtedy, gdy będziemy używać lampy jako latarki… umieszczonej na szczycie obudowy. Rzecz jasna w warsztacie najczęściej korzysta się jednak z głównego panelu świetlnego i maksymalnej mocy. Nawet w takim trybie eksploatacji lampie zazwyczaj udawało się wytrzymać dzień, a nawet dwa (zależnie od intensywności wykorzystania) bez konieczności doładowania.

Głowicę w lampie można zginać w zakresie 180°, tak samo jak w większym testowanym modelu. Mniejsza lampa również posiada magnes w podstawie oraz wspomniane magnesy, służące także do pozycjonowania w ładowarce (z tyłu obudowy). Ma także aż dwa plastikowe haczyki, umożliwiające jej powieszenie pod maską. Początkowo haczyk w podstawie był trudny do wyciągnięcia z obudowy, ale doświadczeni mechanicy twierdzą, że „wyrobi” się on po kilku użyciach.

Wady? Cóż, lepsze jest wrogiem dobrego. Doceniony przez mechaników wskaźnik ładowania z tyłu lampy LEDinspect Max 500 mógłby znaleźć zastosowanie także w mniejszym modelu. Jest niewiele miejsca, gdyż poza gniazdem ładowania i magnesami znajduje się tam jeszcze haczyk i włącznik lampy, ale to przecież tylko niewielkie wyzwanie dla projektantów.

Mechanicy podsumowują test lamp warsztatowych LEDinspect

Jest jedna cecha, która dotyczy wszystkich testowanych lamp i brzmi jak szczególny komplement z ust naszych mechaników. Jest to jakość wykonania obudowy. Jak wiemy, lampy warsztatowe są narażone na upadki, kontakt z wodą i zanieczyszczeniami. Lampy OSRAM nie są wyjątkiem – zdarza się, że spadają np. podczas próby przytwierdzenia za pomocą magnesu do elementu, który okazuje się niemetalowy (jak maski wielu współczesnych pojazdów). Mechanicy stwierdzili, że tworzywo, z którego wykonane są lampy OSRAM, choć na pierwszy rzut oka wydaje się nie różnić od konkurencyjnych produktów, jest solidniejsze. Lampy podczas testu upadały wielokrotnie – czasami przez całkowity przypadek, a czasami nie… Wszak zadaniem mechaników było ich dokładne sprawdzenie.

Co jeszcze mówią pracownicy warsztatu? Chwalą jakość i barwę światła, są zadowoleni z długości pracy na baterii dwóch mniejszych lamp. Uważają za bardzo dobre rozwiązanie z diodą, wskazującą stan baterii na tylnej części obudowy lampy LEDinspect Max 500. Podkładkę ładującą single charge pad uznali za ciekawostkę, która okazuje się praktyczna.

Na liście mankamentów odnotowano dość krótki czas pracy największej z lamp na najwyższym trybie świecenia oraz brak wykorzystania świetnego rozwiązania ze wskaźnikiem baterii w lampie LEDinspect WIRE-FREE PRO 600.

Ważnym wnioskiem z testu powinna być ocena stosunku jakości i trwałości lamp do ich ceny. Kilkutygodniowy test to jednak zbyt krótko, by jej dokonać. Wszystkie produkty przetrwały ten czas próby i nadal pracują w warsztacie. Zobowiązujemy się sprawdzić co u nich, za kilka miesięcy. Cena lamp obecnie kształtuje się dynamicznie. Dostrzegliśmy znaczne, nawet ponad 20% różnice w zależności od oferty konkretnych sklepów i dystrybutorów. To początek rynkowej bytności modeli tej serii, więc zapewne cena jeszcze „ułoży się” pod rynek. Wówczas także będzie można ocenić bardziej precyzyjnie TCO (całkowity koszt posiadania) tych produktów.

Macie pytania dotyczące naszego testu? Śmiało zadawajcie je w komentarzach.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!