Wciąż kupujemy emocjami

17 sierpnia 2012, 12:03

Zakup samochodu używanego to rozsądne, a często jedyne wyjście dla wielu nabywców z ograniczonym budżetem. Statystyki popularności modeli używanych wskazują jednak, że wybory podejmowane przez wielu nabywców nie zawsze są racjonalne.

Niezależnie od tego, czy przejrzymy statystyki importu samochodów, czy szersze zestawienia oparte na danych o pojazdach najczęściej wyszukiwanych w Internecie (np. na podstawie obserwacji poczynionych przez portal otoMoto.pl), jeden fakt rzuca się w oczy: wśród najbardziej pożądanych aut są samochody wyższych klas i marek zaliczanych do grupy tzw. premium. W ósemce najpopularniejszych, obok Volkswagena Passata są Audi A4 i A6 oraz BMW X5, w dziesiątce mieszczą się jeszcze Audi A3 i BMW serii 3.

Zdaniem Macieja Wisławskiego, znanego pilota rajdowego i eksperta Forum Motoryzacja dla wszystkich, dla bardzo wielu Polaków samochód segmentu premium jest symbolem prestiżu. „A niestety, za ambicjami wielu kupujących nie nadążają budżety” – ocenia Wisławski. „Jest taka grupa klientów, którzy sprowadzają właśnie samochody wyższych klas, bo choć już wyeksploatowane, wciąż świetnie wyglądają, pięknie się błyszczą. Niestety, przez tę chęć dodania sobie prestiżu porządnym samochodem, nie Golfem czy Astrą, komplikują sobie przyszłość w eksploatacji samochodu, ryzykują wysokie koszty utrzymania” – uważa.

Zdaniem Marcina Barankiewicza z Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, w Polsce, chociaż powoli się to zmienia, bardziej liczy się prestiż danej marki niż niezawodność i niskie koszty eksploatacji. Rozsądek przemawiałby za tym, aby kupując auto kierować się przede wszystkim kosztami jego eksploatacji. Jego zdaniem przed podjęciem decyzji warto poczytać fora internetowe, popytać mechaników. „Zawsze można usłyszeć cenna wskazówkę”.

Według innego eksperta Forum, Witolda Rogowskiego z firmy Moto-Profil, w porównaniu z klasą średnią czy kompaktową koszty utrzymania i eksploatacji używanych samochodów wyższych klas są zdecydowanie wyższe. „Niestety, Polacy kupują samochody emocjonalnie, rzadko patrząc na to, czy stać ich będzie na utrzymanie takiego auta. W nas, Polakach, pokutuje jeszcze przekonanie, że samochód jest dobrem luksusowym. Dlatego wolimy pokazać się w 10-letnim Audi A4 niż w nowej Dacii. Tylko potem przychodzi moment kryzysowy. Dla kieszeni użytkownika najbardziej dokuczliwe będzie to, że droższe są elementy eksploatacyjne (choćby układu hamulcowego). Dużo droższe są np. opony. To najlepszy przykład: do auta kompaktowego opona kosztuje ok. 150-200 zł, do samochodu klasy wyższej – 400-500 zł, a w przypadku SUV-a dochodzi do 700 zł. Co wówczas robi przeciętny użytkownik? Kupuje opony używane, bo nie stać go na nowe. Wezwanie mierz siły na zamiary tutaj niestety nie działa” – uważa.

Marcin Barankiewicz przytacza przykład swojego znajomego, który kupił jakiś czas temu używany samochód z oponami na 17-calowych felgach o niskim profilu. „Fakt, wyglądają efektownie, ale mnie w głowie od razu pojawiły się pytania: ile będę kosztowały takie opony, kiedy trzeba je będzie wymienić i czy polskie drogi na pewno nadają się na opony o niskim profilu ? Opony zimowe, co prawda na felgach o cal mniejszych, lecz i tak kupił używane. Czy z letnimi postąpi tak samo?” – zastanawia się.

Maciej Wisławski przypomina, że każdy zespół samochodu ma swoją wytrzymałość. „Nie będzie pracował dłużej, niż może. Nawet w samochodach dobrych marek określone zespoły w dość precyzyjnie określonym momencie się psują. Dziś ta inżynieria jakości, dzięki geniuszowi informatyki, dość dokładnie może określić, ile jaka część ma wytrzymać. Trzy-, pięcio- czy nawet siedmioletnie gwarancje oferowane przez różnych producentów na ich samochody nie biorą się z miłości do klientów, tylko z precyzyjnych wyliczeń, na jak długo mogą ręczyć za prawidłową pracę zespołów.”

Zakup luksusowego czy drogiego w utrzymaniu samochodu używanego nie pozostaje bez wpływu na jego stan techniczny.

Zdaniem Marcina Barankiewicza, w Polsce, gdzie niestety – inaczej niż np. w Niemczech – nie mamy statystyk takich jak TUV czy ADAC, a na stacjach kontroli pojazdów nie odnotowuje się i nie kataloguje usterek, bazując na doświadczeniu diagnostów można stwierdzić, że prawdziwa jest teza, iż duże, drogie w momencie zakupu (co za tym idzie również zaawansowane technicznie) pojazdy w późniejszym okresie znacznie częściej są zaniedbane, niż mniejsze i mniej skomplikowane. „Drogie i duże pojazdy w momencie zakupu są komfortowe, mają dużo nowinek technicznych, które cieszą pierwszego, może drugiego użytkownika, ale później zaczynają się schody, gdy trzeba to wszystko naprawiać wraz ze wzrostem wieku i przebiegu auta. Odbija się to niestety na stanie technicznym, gdyż montowane są w tego typu pojazdach części używane (np. opony). Im bardziej popularne i mniej skomplikowane auto, tym jest tańsze w utrzymaniu i znacznie łatwiej jest zadbać o jego kondycję.”

Witold Rogowski ocenia, że kilkuletnie samochody kompaktowe oferują komfort, poziom wyposażenia i bezpieczeństwa nie gorszy, niż kilkunastoletnie auta wyższych klas. Łatwiej je jednak utrzymać. Warto też pamiętać, że jeśli jakiegoś elementu nie ma, to się nie zepsuje. Jeśli w luksusowym samochodzie są zaawansowane, skomplikowane systemy np. zawieszenia, to koszty naprawy usterki – wynikającej przecież z normalnego zużycia – mogą przekreślić ekonomiczny sens zakupu takiego pojazdu.
 

Opublikowane przez: Redakcja
www.motoryzacjadlawszystkich.pl

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

Anonim, 20 sierpnia 2012, 10:44 0 0

Może trochę prawdy w tym artykule jest, ale tylko trochę i wielu przypadkach bym się z tym opisem nie zgodził. Autor kurczowo trzyma się przykładu opon i w kółko do niego wraca. Co z tego, kiedy można by podać wiele przykładów dla których starsze auto wyższego segmentu jest tańsze w utrzymaniu od nowych aut niższego segmentu a przykładowe opony tak naprawdę kupujemy raz na kilka lat. Dla mnie większym mankamentem auta luksusowego jest większe zużycie paliwa przy silnikach o dużej mocy i pojemności. Ale coś za coś, dostajesz np 250KM przy spalaniu 10-12 litrów paliwa albo 70-100KM przy spalaniu 7-9 litrów. Elektronika nowych tanich aut jest często nie dopracowana, awaryjna i pozostawia wiele do życzenia (Peugeot, Renault), czego nie można powiedzieć o autach luksusowych. Wymiany rozrządów w tanich autach często wykonuje się po ok. 60 000km a w autach luksusowych po 100 000km. Koszt części do nowych modeli "tanich" aut często wcale nie jest niższy od części do starszych aut wyższego segmentu. Oczywiście te tanie auta nawet nowe psują się częściej i trzeba w nie w brew pozorom nie rzadko więcej inwestować, nie wspominając o serwisowaniu aut nowych z salonu gdzie te koszty rosną na łeb. Komfort jazdy nie pozostawia złudzeń i nawet w starym 10-15 letnim aucie luksusowym będzie wygodniej niż w nowym Oplu Astrze o Corsie nie wspominając. Pozostaje jeszcze przyjemność z jazdy, bo chyba lepiej i przyjemniej wsiąść do wymarzonego nawet 10-cio letniego luksusowego auta kupionego z zamiłowania niż do zdroworozsądkowego np Punto czy Corsy. Autor zapomniał jeszcze napisać, że obecnie jest wiele gospodarstw domowych które posiadają po dwa samochody, jedno tanie do przysłowiowych zakupów a drugie większe do wyjazdów rodzinnych. Z doświadczenia z pracy również wiem, że najczęściej ludzie oszczędzają na częściach i naprawach aut tanich. A jak się ma do tego wszystkiego bezpieczeństwo? Oczywiście duże auto zawsze będzie bezpieczniejsze od małego auta miejskiego a czy jest coś cenniejszego i ważniejszego od ludzkiego życia?
"lewar"

Odpowiedz

Anonim, 20 sierpnia 2012, 12:37 0 0

Witam
Artukuł nie jest poparty żadnymi konkretnymi argumentami. Odnośnie opon najczęsacej stosowanym rozmiarem jest opona 15 lub 16". Więc opona 15 do Pasata a opona 15 do Dacii Logan kosztuje tyle samo. Reszta części również jest w podobmych cenach a nawet (ze względu na większy wybór zamienników) eksploatacja Passata będzie tańsza. W testach ADAC myślę, że znajdę na wyższym miejscu Passata. O komforcie jazdy nie wspomnę. Pozdrawiam

Odpowiedz

Anonim, 21 sierpnia 2012, 12:10 0 0

Nie do końca się z Wami zgodzę. Polacy kupują emocjami; wolą kupić zajechanego "paska w tedeiku" niż mniejsze, nowe auto z salonu. Bo marka lepsza, prestiż, większe, wygodniejsze, bezpieczniejsze. I przychodzi potem zdziwienie, że klocki kosztują 250 zł, opony (17") 500 za szt.a olej to też nie minerał za 10 zł/litr. Dla nas to lepiej, bo sprzedajemy części i naprawiamy te szroty.

Odpowiedz

Anonim, 22 sierpnia 2012, 12:37 0 0

http://forum-mechanika.pl/members/jankas9886.8267/

Odpowiedz

Anonim, 23 sierpnia 2012, 17:52 0 0

Zgadzam się w 100% z przedmówcą. Mam doświadczenia w sprzedaży części zamiennych ponad 5 lat także mogę coś na ten temat powiedzieć. Oczywiście jest taka grupa klientów którzy mieli wcześniej starszy samochód do którego, części były tańsze. Składali przez pewien okres na nowszy samochód. W końcu go kupili. Ledwo co wystarczyło im na zrobienie opłat, następnie dowiadują się że po zakupie samochodu należy wymienić rozrząd i dziwią się że kosztuje 300zł. czy 500 czy nawet więcej, a wcześniej mieli golfa gdzie rolka i pasek kosztował razem 75zł. Drapią się po głowie i pytają czemu "ma Pan tak bardzo drogie części". Prawda jest taka że ich jest po prostu nie stać na nowszy samochód i powinni jeździć takiej klasy jak mieli wcześniej a nie teraz szkłem d**e obcierać.

Odpowiedz

Anonim, 23 sierpnia 2012, 22:26 0 0

kupujcie niemieckie padło,składajcie się na grecje i chiszpanie,nie kupujcie citroena bo mechanicy splajtują!!!

Odpowiedz

Anonim, 25 sierpnia 2012, 12:43 0 0

Kupujcie padło Francuskie, składajcie się na Grecję, Hiszpanię i dodatkowo jeszce Francję a mechanicy napewno nie splajtują, bo fabrykom francuskim do bankructwa juz niewiele brakuje

Odpowiedz

Anonim, 25 sierpnia 2012, 21:00 0 0

Dorzucę krótki komentarz - faktycznie gwarancja na samochód nie wynika z miłości do klienta, tylko służy producentowi do szantażu, którym wiąże ze sobą na lata posiadacza łojąc go trzykrotnie za ten sam co u nas olej, filtr, świecę i roboczogodzinę. Natomiast jeśli coś siądzie w okresie gwarancji, ASO rozłoży ręce i powie : "niewłaściwa eksploatacja, koszt jest po pana stronie". Ponadto auto wjeżdżające na serwis służy nierzadko jako dawca części i to wymienianych "legalnie", bo "była taka paląca potrzeba dla bezpieczeństwa eksploatacji". Sorry, miało być krótko, trochę pojechałem, ale sam kiedyś byłem frajerem, który kupił auto z salonu.

Odpowiedz