Czy Stomil Poznań wyjdzie z biznesowego zakrętu? Wywiad.

22 grudnia 2021, 13:30

Poznański producent wyrobów gumowych po 93 latach działalności stoi na skraju przepaści, w którą nieuchronnie był pchany przez nieodpowiednie zarządzanie. W Stomilu są zamawiane opony i wyroby gumowe dla firm z różnych sektorów gospodarki, w tym automotive. Dzięki aktywnym działaniom związku zawodowego być może uda się uratować spółkę, która jeszcze w 2009 roku otrzymała nagrodę Gazeli Biznesu.

Stomil Poznań powstał na długo przez II wojną światową – w 1928 roku i od tamtego momentu z większymi i mniejszymi perturbacjami funkcjonuje do dziś. Fabrykę, którą udało się odbudować po wojnie, może zniszczyć fatalne zarządzanie. Spółka, obecnie należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, boryka się z bardzo poważnymi problemami finansowymi, zarządem, który – zdaniem pracowników – podejmuje decyzje szkodzące spółce lub nie podejmuje ich wcale, kontrowersyjnym obrotem środkami własnymi i kilkoma innymi błędami. O bolączkach poznańskiego Stomilu i możliwych metodach wyjścia z tej sytuacji rozmawialiśmy z Wojciechem Woszczyło z ZZPE Stomil-Poznań.

Krzysztof Pawlak: Podobno zamówień w Stomilu nie brakuje, ale spółka tonie w długach. Jakie zatem błędy, wg. Pana, zostały popełnione, że doszło do takiej sytuacji?

Wojciechem Woszczyło: Powinniśmy się cofnąć do 2012 roku, żeby nakreślić pełny obraz sytuacji. W tym czasie wypracowaliśmy ostatni zysk w spółce z naszym głównym kontrahentem od rynku automotive. Gdy nasz główny klient odszedł, wtedy Stomil Poznań zaczął przynosić straty. W 2016 roku ponownie nawiązaliśmy współpracę z klientem (z którym współpracujemy do dziś) i została podpisana nowa umowa, która była niestety poniżej naszej opłacalności, czyli produkowaliśmy drożej, niż sprzedawaliśmy. Skupiliśmy się na produkcji nisko marżowych produktów, zamiast na tych, na których mamy największe zyski.

Oczywiście nakręcało to obrót w spółce i nawet duża część osób była z tego zadowolona, bo byliśmy przykładem, że można wyrabiać produkty na inny segment rynku niż wojskowy. To jednak doprowadziło do tego, że park technologiczny został całkowicie wyeksploatowany, ponieważ produkcja odbywała się „pełną parą” bez żadnych przerw serwisowych. Dodatkowo środki, w postaci oszczędności spółki, które były jeszcze na przełomie 2012-2013 roku, były przez kilka lat sprzeniewierzane aż do 2018 roku, kiedy zaczęły pojawiać się problemy finansowe. Wtedy doszło do renegocjacji głównego kontraktu, co znacznie poprawiło wyniki, jednak nigdy już nie wróciliśmy do poziomu opłacalności produkcji sprzed roku 2012.

Oprócz rażących błędów w konstruowaniu umów z klientami, należy również doliczyć brak jakichkolwiek modernizacji parku maszynowego oraz infrastruktury towarzyszącej, co zaczęło w końcu powodować coraz większe straty na poziomie okołoprodukcyjnym. Zwiększające się koszty od nieruchomości były kolejnym elementem nadmiernie obciążającym budżet. Gdyby Stomil znalazł się w innej lokalizacji, tańszej pod względem podatków, to ta sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Od 2021 roku nie jesteśmy w stanie wyjść na prostą, choć płynność finansową udawało się utrzymać. To nie jest też tak, że potrzebowaliśmy dużych nakładów finansowych na zachowanie działalności.

Patrząc okiem pracownika, co by Pan zmienił w działaniu firmy, żeby mogła ona stanąć na nogi? Czy możliwy jest jeszcze ratunek dla niej?

Nie jestem na tyle kompetentny, by przedstawić Panu konkretny plan działania. Gdybym mógł, to z pewnością bym cofnął czas o 10 lat i w tym czasie modernizował park maszynowy, by podwyższyć nasze moce produkcyjne. Wprawdzie mamy kontrakt z głównym kontrahentem, jednak obecnie nie jesteśmy w stanie przekroczyć poziomu, w którym zaczęlibyśmy osiągać zysk dla spółki. Mamy zbyt przestarzały park technologiczny, by osiągnąć poziom produkcji, jaki mieliśmy jeszcze np. w 2016 roku.

Stomil Poznań na targach MSPO 2021, foto: Stomil Poznań

Technologia opon radialnych przyszłością Stomilu?

W wywiadzie dla serwisu Money.pl wspominał Pan niedawno o potencjalnym dużym kontrakcie z producentem opon, na dostawę surowca. Czy w tym temacie są jakieś postępy?

Obecnie temat jest wstrzymany, jednak jest to sytuacja „do odkręcenia”. Wynika to z zawirowań w naszej spółce, gdzie nasz główny kontrahent był traktowany przez zarząd Stomilu zupełnie niepoważnie. Dochodziło do sytuacji, w której nasz klient był zwodzony. Zarząd Stomilu nie chciał podjąć współpracy, ponieważ argumentował to brakiem informacji o dalszej przyszłości spółki od Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która jest głównym udziałowcem. Natomiast podczas spotkania z PGZ dostaliśmy informację, że oni nie mieli pojęcia o tak daleko idącej niedecyzyjności zarządu Stomilu. Obecnie sprawa jest procedowana przez dział handlowy i oni próbują odkręcić to, co zostało, zaprzepaszczone (by nie powiedzieć ostrzej) przez poprzedni zarząd Stomilu. Temat jest rozwojowy i czekamy na deklaracje wychodzące dalej niż za pierwszy kwartał 2022 roku.

Mniej więcej, jaki procent produkcji fabryki jest obecnie skierowany dla rynku motoryzacyjnego i czy w większości są to opony czy także inne produkty?

Wszystko praktycznie trafia na dział automotive – cywilny lub wojskowy. Około 75% produktów, to półprodukty dla segmentu motoryzacyjnego. Są to głównie mieszanki gumowe oraz kordy, które wykorzystywane są w oponach oraz innych częściach produkowanych przez rynek automotive. Resztę, (ok. 25%) stanowią produkty finalne dla lotnictwa, przemysłu oraz górnictwa. Część produkcji to również artykuły o przeznaczeniu militarnym.

Jak wygląda zaplecze techniczne fabryki? Czy jest ona w stanie prowadzić produkcję konkurencyjną na obecnym rynku motoryzacyjnym czy też wymagane są pilne inwestycje, które dostosują zakład do współczesnych standardów?

To zależy, o jakich produktach mówimy. Zajmujemy się produkcją opon diagonalnych. Jest to specyficzny segment rynku w tym momencie i w tej kategorii opon jesteśmy konkurencyjni. Natomiast jeśli chodzi o utrzymanie produkcji albo ukierunkowanie jej na rozwój fabryki, to konieczne byłoby przejście na technologię radialną, której koszt liczony jest w setkach milionów złotych. Dzięki takiej inwestycji, bylibyśmy konkurencyjni w innych segmentach rynku.  Zakup technologii radialnej aktualnie przerasta możliwości inwestycyjne firmy, jednakże dalszy rozwój aktualnej technologii nie jest tak dużym kosztem. Nie są to inwestycje, które przekraczałyby możliwości normalnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Obecnie jednak myślimy o wyzerowaniu zadłużenia Stomilu i zniwelowaniu kosztów nieruchomości.

Inna lokalizacja to mniej potencjalnych problemów

Gdyby przenieść zakład do innej lokalizacji to lepiej by prosperował?

Musi Pan wziąć pod uwagę kilka czynników. Stomil Poznań aktualnie posiada 13 hektarów terenu. Za każdy metr kwadratowy musi płacić miastu podatek za użytkowanie wieczyste. Do tego dochodzi podatek od nieruchomości. Tylko te dwa podatki już generują duże koszty. Na dobrą sprawę potrzebujemy z tego 4 może 5 hektarów. Gdyby udało się zmniejszyć ten teren, to połowa kosztów związanych tylko z samym istnieniem zakładów w tej lokalizacji by się zmniejszyła. Dlatego mówimy o kompresji przestrzeni produkcyjnej i ergonomicznym ułożeniu procesu produkcji. Dlatego też wspominamy o przeniesieniu produkcji poza Poznań, ponieważ daniny wynikające z lokalizacji są mniejsze i atmosfera bardziej sprzyjająca przemysłowi.

Przeniesienie lokalizacji, inwestycja w nowe maszyny i infrastrukturę pozwoliłyby na wygenerowanie dużych oszczędności w samych kosztach stałych, co by bardzo poprawiło sytuację finansową. Wracając jeszcze do poprzedniego pytania. Gdyby poczynić nakłady inwestycyjne, to myślę, że Stomil w tej i każdej innej lokalizacji jest w stanie być rentowny.

Czy poznański zakład mógł kiedykolwiek w swojej historii zostać przejęty przez duży koncern oponiarski wzorem Stomilu Olsztyn?

Jest mi znana przynajmniej jedna taka propozycja. W momencie, w którym Stomil był dochodowy, czyli w roku 2012 – 2013 taką propozycję przejęcia otrzymaliśmy ze strony amerykańskiego dużego koncernu oponiarskiego. Ta propozycja nie tylko była rozważana, ale była już nawet na etapie finalizacji, jednak ktoś z ministerstwa postanowił to zawetować, uniemożliwiając sprzedaż. Ówczesny prezes Stomilu był wściekły z powodu tej decyzji, bo bardzo mu zależało na doprowadzeniu do tej transakcji. Tak więc mogę potwierdzić, że takie rozmowy były prowadzone. Sądzę, że finalnie, jeśli byłoby to mądrze przeprowadzone, to byłby to świetny ruch zarówno dla polskiego przemysłu, jak i fabryki i samego Poznania.

Niedawno odbyło się spotkanie PGZ z przedstawicielami związków zawodowych Stomilu. Czy doszło do jakiegoś porozumienia w sprawie i czy coś ustalono?

Dla nas to było kluczowe spotkanie, o które zresztą zabiegaliśmy. Jednym z ustaleń po spotkaniu było wyłonienie nowego zarządu Stomilu i usunięcie dotychczasowego prezesa, który w naszej ocenie, był całkowicie niedecyzyjny. Aktualnie jest rozpisany konkurs na nowego prezesa, a w tym czasie jedna osoba z rady została oddelegowana do pełnienia tej funkcji, co pozwoliło nam wrócić do rozmów z kontrahentem.

Przebieg spotkania był bardzo merytoryczny. Dużo rozmawialiśmy o liczbach i sposobach zarządzania w Stomilu. Dzięki tym rozmowom doszliśmy do porozumienia. Strona społeczna ma zaproponować Polskiej Grupie Zbrojeniowej plan restrukturyzacyjny. Następnie razem z nimi mamy usiąść do rozmów nad tym planem, żeby dostać od PGZ merytoryczne wsparcie dotyczące tego planu. Mamy możliwość w jego ramach uzyskać środki inwestycyjne, by wyprowadzić spółkę na prostą.

Jak rysuje się zatem najbliższa przyszłość olsztyńskiego Stomilu?

Dla nas w tej chwili najważniejszy jest pozyskany czas, by stworzyć odpowiedni plan restrukturyzacyjny i na tym się skupiamy. Jeżeli plan zostanie przez PGZ zaakceptowany i będzie realizowany, to w tym momencie dopiero będziemy się zastanawiać nad perspektywą długookresową dla Stomilu.

Poprzedni prezes został odwołany ze względu na swoją opieszałość. Sądzimy, że wszystkie ruchy, które wykonywał, robił na szkodę spółki. Przewlekanie, przerzucanie odpowiedzialności decyzyjnej na PGZ w jakiejkolwiek sprawie, w naszym odczuciu było po to, by nie było czego ratować. Gdybyśmy pozostali z obecnym prezesem dłużej na stanowisku to nie mielibyśmy już do czego wracać.

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

fffa, 23 grudnia 2021, 10:47 5 -3

Jak mają być zyski skoro ten rezerwat leśnych dziadków nadal klepie opony identyczne do tych, które były montowane na Starach 660 w latach 60. MON z roku na rok pozbywa się szrotu w postaci Starów 266, Stary 660 już jakiś czas temu poszły na żyletki więc kto ma kupować ten syf?

Odpowiedz

PRL żyje, 27 grudnia 2021, 22:16 8 -2

Jeśli firma oponiarska w XXI wieku odkrywa dopiero, że produkcja opon radialnych jest przyszłością, to oznacza, że zbankrutowała już dawno... intelektualnie. Szukają odbiorcy na OEM, bo na wolnym rynku są całkowicie niekonkurencyjni. Niestety, jedyny OEM na jaki mogą liczyć, to obumierająca zbrojeniówka z minimalnymi zamówieniami. Wyprzedzili ich już wszyscy, nie ma czego ratować

Odpowiedz

Poznaniak, 5 stycznia 2022, 9:43 3 -1

Moja przepowiednia na 2032 rok jest taka: deweloper rozpocznie budowę osiedli na terenie obecnej fabryki STOMIL POZNAŃ na ul.Starołęckiej. Takich ludzi którzy zarządzają takimi przedsiebiorstwami powinno się skrupulatnie przeswietlać czy nie biorą pod stołem specjalnie za to żeby rozkładać i niszczyć polski przemysł .... Topnieje nam paleta polskich fabryk a rosną jak grzyby po deszczu nowe osiedla na terenach po byłych fabrykach.

Odpowiedz