Na Marsa

5 grudnia 2014, 8:38

Natknąłem się na ciekawą tabelkę przedstawiającą zmieniającą się w ciągu ostatnich dziesięcioleci cenę szklanki whisky. To zapewne tzw. whisky przeliczeniowa, która istnieje tylko statystycznie jak niegdyś rubel transferowy, więc nie ma co szukać za te pieniądze luksusowej single malt. Służy ona natomiast dobrze do pokazania spadku wartości amerykańskiej waluty. Otóż w roku 90. szklanka szkockiej brymuchy warta była 2,50 dolara, obecnie zaś oscyluje koło 4 dolców.

Wydawałoby się, że w podobnej relacji powinny być ceny ropy. Nic podobnego. Przed I wojną w Zatoce Perskiej giełdowa baryłka warta była kilkanaście dolarów, tymczasem dzisiaj, kiedy ropa jest ponoć tak tania, że rozkłada budżety Wenezueli i Rosji, baryłka kosztuje 80 dolarów, a całkiem niedawno trzeba było za nią wybulić sto kilkadziesiąt USD.

Statystyki podają też, że światowe wydobycie jest nieco wyższe niż ćwierć wieku temu. Co się zatem stało, że w ciągu ostatnich dziesięcioleci ropa tak podrożała?

Pierwsze, co przyszło mi do głowy to nienasyceni Chińczycy, którzy doją paliwa ze światowych rynków. Zajrzałem więc do kolejnej tabelki, a w niej stoi, że w światowym zużyciu energii udział Chin wzrósł z niecałych 5% (w 1965 roku) do około 20% obecnie. Chińska prosperita też więc wszystkiego nie tłumaczy.

Trochę światła na tę petrozagadkę rzuca natomiast inna informacja. Otóż liczba samochodów na świecie przekroczyła niedawno miliard, co oznacza, że w ciągu ostatniego ćwierćwiecza się podwoiła. Wszystko też wskazuje, że dalej będzie rosła.

Z tych statystyk wysnuwam dwa wnioski, przy czym jeden jest pesymistyczny, a drugi nie.

Podobno jedyną szansą na przetrwanie ludzkości, która wkrótce nie zmieści się na planecie Ziemia, coraz mniej nadającej się do życia, jest kolonizacja Marsa. Tak twierdzi Stephen Hawking, brytyjski astrofizyk, jeden z najtęższych współczesnych umysłów. Ja się już chyba na tę przeprowadzkę nie załapię i za Starszymi Panami powtórzę: „Nie liczymy, trudna rada, też z kolegą, by na Marsa via sputnik się ten tego…”.

Druga refleksja jest bardziej przyziemna. Otóż skoro samochodów jest coraz więcej, to coraz więcej potrzeba tych, którzy je naprawiają. Niechże więc brać warsztatowa śmiało patrzy w przyszłość. Na Marsie też będą potrzebowali serwisów.
 

Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 11/2014 miesięcznika Świat Motoryzacji

Dowiedz się więcej

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Brak komentarzy!