Centralna izba pamięci

30 stycznia 2014, 11:42

Za czasów Polski Ludowej naśmiewano się z nierozwiązywalnego problemu socjalizmu, jakim był skup butelek. W czasach III RP takim wiecznym problemem jest Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców – budowany już prawie dwadzieścia lat system, który wciąż nie funkcjonuje jak należy.

Najpierw kłopot sprawiało scalenie odrębnych ewidencji wojewódzkich i zajęło to chyba więcej czasu niż integracja różnych systemów prawnych odziedziczonych po zaborcach w okresie II Rzeczypospolitej. W końcu problem ten został jakoś załatwiony, ale jak wskazują specjaliści, baza CEPiK jest wciąż kompletnie nieaktualna. Figuruje w niej bowiem parę milionów samochodów, które żyją jedynie we wspomnieniach swoich dawnych właścicieli. A i to nie do końca, o czym przekonał się pewien mój znajomy, który przy okazji wizyty w wydziale komunikacji dowiedział się, że jest szczęśliwym posiadaczem aż sześciu samochodów, z czego o jednym zdążył już całkiem zapomnieć, gdyż cieszył się nim przez miesiąc, po którym to jacyś niezbyt dobrzy ludzie mu ów wehikuł podprowadzili.

Nie trzeba być ekspertem, by zdać sobie sprawę z tego, że baza CEPiK jest prawdziwym statystycznym złomowiskiem. Wynika z niej na przykład, że po Polsce jeździ jeszcze sporo pojazdów marki Syrena. Przyznam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem jakąś „skarpetę” na chodzie. Jedyna okazja na taki widok, to pewnie jakiś zlot zabytkowych pojazdów.

Tymczasem na podstawie owej cepikowej bazy rozmaite gremia wyciągają różne wnioski, zazwyczaj wygodne dla siebie. I tak np. środowiska dealerskie wzywają rząd do położenia tamy importowi używanych aut, wskazując, że średni wiek samochodów w Polsce zbliżony jest bardziej do standardów kubańskich niż europejskich. Kiedy próbuje się tym środowiskom wyperswadować owo bezkrytyczne powoływanie się na oficjalne statystyki, bronią oni świętej bazy CEPiK niczym objawionego dogmatu.

Ciekaw jestem, ile lat jeszcze potrwa ten stan systemowej niemocy. Osobiście jestem dziwnie spokojny, że prastare maszyny godne sal muzealnych, figurujące w oficjalnych spisach, nie znikną z nich i przez następne dwadzieścia lat. Nawet wtedy, kiedy kolekcjonerzy będą gotowi zapłacić za każdą Syrenę, czy Warszawę czapkę pieniędzy.
 

Autor: Grzegorz Kacalski
Artykuł ukazał się w numerze 1/2014 miesięcznika Świat Motoryzacji

Dowiedz się więcej

Komentarze

Komentarz musi być dłuższy niż 5 znaków!

Proszę zaakceptuj regulamin!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.

Anonim, 31 stycznia 2014, 12:30 0 0

Cały ten bałagan wynika li tylko z popieprzonych procedur urzędowych szczególnie dotyczących wyrejestrowywania pojazdów.

Odpowiedz