Połowa potencjału warsztatów samochodowych pozostaje niewykorzystana – i to nie z powodu braku klientów, lecz przez błędy w organizacji pracy, dokumentacji czy komunikacji z kierowcami. Jak „chwytać” uciekający zysk, dlaczego nie każdy klient jest wart utrzymania i jak warsztat może podnieść swoją rentowność bez zwiększania liczby zleceń? Szczegóły w naszej rozmowie z Arkadiuszem Tołoczko, ekspertem WGDS, specjalistą w zakresie doradztwa biznesowego m.in. dla warsztatów samochodowych.
W swojej prezentacji stawia Pan tezę, że realna efektywność niezależnych warsztatów samochodowych w Polsce to zaledwie 40–50%. Skąd tak niskie wyniki?
Arkadiusz Tołoczko, WGDS: Straty występują w kilku powtarzalnych obszarach. Po pierwsze – proces obsługi klienta, który często koncentruje się wyłącznie na zlecanych naprawach. Brakuje natomiast aktywnej sprzedaży usług dodatkowych, np. wymiany filtrów, płynów czy diagnostyki sezonowej. Po drugie – niedoskonała dokumentacja zleceń. Mechanicy wykonują wiele prac, których później nie widać na fakturze. To szczególnie dotyczy czynności utrudnionych, np. przy mocno wyeksploatowanych autach.
I wreszcie – nieumiejętna sprzedaż usług diagnostycznych, zwłaszcza tych związanych z elektroniką. To dziś ogromny obszar, który w wielu warsztatach wciąż nie jest właściwie wyceniany ani komunikowany klientowi.
Zatrzymajmy się przy diagnostyce elektronicznej. Co ma Pan na myśli, mówiąc o jej nieumiejętnej sprzedaży?
Tu idealnym porównaniem jest medycyna. Lekarz nie stawia diagnozy „na oko” – zleca badania, które pomagają potwierdzić lub wykluczyć przyczynę. W serwisie powinno być podobnie. Jeśli problem jest złożony, diagnostyka często trwa kilka, kilkanaście godzin. A właściciele warsztatów boją się to wycenić i zakomunikować klientowi.
Brakuje edukacji klienta, że każdy etap diagnostyki to konkretna praca, którą trzeba rozliczyć – nawet jeśli nie doprowadziła jeszcze do naprawy. Serwis powinien potrafić powiedzieć: „Sprawdziliśmy układ paliwowy – jest w porządku. Teraz musimy przejść do kolejnego etapu diagnostyki, który kosztuje X zł”. Tego warsztaty często nie robią, przez co sprzedają tylko ostatni etap – ten, który przynosi diagnozę – a wiele godzin pracy przepada.
Zapewne znajduje Pan więcej przykładów nieefektywności w codziennej pracy serwisów.
Typowy przypadek to sytuacja, gdy mechanik zostaje oderwany od naprawy, żeby „na chwilę” pomóc klientowi na parkingu – wymienić żarówkę czy skasować błędy. Na pierwszy rzut oka to gest wobec klienta, ale w praktyce dezorganizuje pracę. Mechanik przerywa proces innej naprawy, a w efekcie spada liczba sprzedanych godzin. Często taka „szybka pomoc” kończy się dodatkowymi problemami – bo z założenia krótka, doraźna pomoc trwa dłużej, a klient i tak czuje się rozczarowany. To klasyczny przykład działań, które obniżają efektywność warsztatu.
Dlaczego właściciele warsztatów nie wprowadzają działań optymalizujących efektywność?
Głównie z braku czasu. Brak czasu na zarządzanie to dziś główny wróg rentowności. Właściciele często sami biorą udział w diagnozach i naprawach, prowadzą biuro, odbierają telefony – przez co brakuje im przestrzeni na analizę parametrów biznesowych.
Drugim problemem jest brak wiedzy metodycznej. Większość programów warsztatowych ma moduły raportowe, ale nie prezentuje danych w sposób analityczny. Trzeba umieć je zinterpretować według określonej metodyki. Widzę jednak rosnące zainteresowanie tą tematyką. Właściciele widzą, że mimo wzrostu liczby klientów rentowność spada – i zaczynają szukać tego przyczyn.
Jak zatem przeprowadzić analizę efektywności warsztatu?
Efektywność to udział godzin sprzedanych do obecności pracownika w pracy.
Wartość referencyjna to ok. 85% (po odjęciu urlopów i przerw). Jeśli mechanik jest w pracy 8 godzin, a sprzedano tylko 4, efektywność wynosi 50%. Analiza powinna być jednak szersza. Trzeba wziąć pod uwagę także przepustowość – a więc liczbę samochodów przypadających na mechanika w ciągu dnia. Optimum to dwa auta dziennie. Jeśli mechanik obsługuje trzy lub cztery, liczba sprzedanych godzin spada, bo każdemu pojazdowi poświęca zbyt mało czasu. Średnia liczba godzin na zlecenie powinna wynosić ok. 3,5. To oznacza, że zamiast „rozdrabniać się” na wiele małych wizyt, lepiej podczas jednej wizyty wykonać kompleksowy przegląd, uzupełnić płyny, sprawdzić klimatyzację, zaproponować dodatkowe usługi. Dzięki temu będziemy mieli to samo auto w serwisie raz do roku, a nie kilka razy, na drobne i nierentowne usługi.
Czy można zatem powiedzieć, że warsztaty w Polsce działają według przestarzałych modeli biznesowych?
Nie, w wielu aspektach model funkcjonowania polskich serwisów jest zdrowy. Deficyty pojawiają się raczej w dwóch obszarach: zarządzania personelem oraz analityki finansowej. To właśnie tu tkwią rezerwy poprawy.
Wspomniał Pan także o dokumentacji. Jakie ma ona znaczenie w analizie efektywności?
Olbrzymie. Jeśli mechanik nie zapisze wszystkich czynności, które wykonał, nie mamy danych do analizy. Dobra dokumentacja pokazuje, które prace zostały wykonane, ile zajęły czasu, które zostały, a które nie zostały sprzedane. To fundament – zanim zaczniemy mierzyć efektywność, trzeba zadbać o rzetelne opisy zleceń i procesów. Wiele potrzebnych danych znajdziemy w raportach generowanych przez większość programów warsztatowych.
Rosną koszty, brakuje mechaników, pojazdy są coraz bardziej skomplikowane. Na czym warsztaty powinny się dziś koncentrować?
Dane rynkowe są wciąż optymistyczne – rośnie liczba aut, także w segmencie premium. Jednak sukces osiągają te serwisy, które potrafią mądrze wybierać klientów. Nie chodzi o to, by obsługiwać wszystkich. Trzeba budować portfel klientów, którzy zapewniają rentowność. Podam przykład: wielu właścicieli przywiązuje się do lojalnych klientów z sąsiedztwa, obsługiwanych od wielu lat. Często to ludzie już starsi, którzy przyjeżdżają starymi autami. Te pojazdy nie są rentowne w obsłudze, przynoszą niską marżę. W efekcie serwis jest „zapychany”, a brak jest miejsca dla klientów, na których można lepiej zarobić.
Warto jest np. wykorzystywać przepisy GVO i serwisować auta na gwarancji, aby mieć kontakt z nowszymi technologiami. Klient premium oczekuje dziś nie tylko naprawy, ale też obsługi na poziomie ASO – z dobrą komunikacją, planowaniem wizyt i jasną wyceną.
Gdzie osoby zainteresowane tematem mogą poszerzyć wiedzę?
Najlepsze efekty daje indywidualna analiza warsztatu, bo każdy serwis działa inaczej. Dlatego proponuję warsztatom możliwość takiej współpracy – przechodzimy przez dane, raporty, zlecenia i wspólnie szukamy miejsc, w których ucieka zysk. To naprawdę dużo pracy. Prowadzę także szkolenia na zlecenie Inter Cars i w tzw. klubie eksperta firmy Bosch. Udział w pojedynczym szkoleniu czy prelekcji nie rozwiąże problemów, ale może pomóc uświadomić sobie ich występowanie i wskazać drogę do dalszego postępowania.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłącznie prywatną opinią ich autorów. Jeśli uważasz, że któryś z kometarzy jest obraźliwy, zgłoś to pod adres redakcja@motofocus.pl.
Kierniak, 23 października 2025, 20:43 13 0
Uwielbiam ekspertów teoretyków.
Eunuch i ekspert z jednej są parafii, obaj wiedzą jak - żaden nie potrafi.
Odpowiedz
MaJer, 30 października 2025, 10:26 1 0
uważasz że chorych na raka może leczyć tylko ktoś chory na raka ?
Odpowiedz
wojtek_serwisowiec, 25 października 2025, 9:34 8 0
arek to fajny gość, ale tak jak kolega z pierwszego komentarza - teoretyk.
treści i przekaz szkoleń wgds są motywujące i w teorii bardzo przydatne/poprawne
ALE bardzo mocno mijają się z realiami, otwórz swój warsztat samochodowy i wtedy możemy debatować.
klienta g*wno interesuje to że mechanik diagnozował cały dzień układ paliwowy i nie znalazł tam poszukiwanej usterki - spróbuj to mu sprzedać. ja sam gdybymbył szarym kowalskim który nie zna się na motoryzacji i gdybym oddał auto na serwis i usłyszał - diagnostyka układu paliwowego trwała cały dzień szanowny panie, układ paliwowy jest sprawny i należy się 2000zł ALE usterki jeszcze nie znaleźliśmy, będziemy diagnozować dalej! - powiedziałbym że nic mnie to nie interesuje i że nie będę płacić za brak kompetencji i wiedzy - trzeba trochę postawić się na miejscu takiego klienta i zrozumieć to co dzieje sie w jego glowie w takim przypadku - DLATEGO sprzedaje się tylko usługi które FAKTYCZNIE doprowadziły do usunięcia usterki. kasowanie klienta za coś co nie przyczyniło się do realnej naprawy to pierwszy krok do stracenia klienta i przekazania go do konkurencji. tak więc w skrócie - niech WGDS uruchomi własny serwis i pokaże swoje teorie w praktyce bo na ten moment to wszystko jest jak komentowanie meczy - każdy wie co i jak, co powinno być, co zmienić - ale w teorii bo w praktyce nawet w piłkę by nie trafili
Odpowiedz
battlefieldener, 25 października 2025, 9:45 5 0
całkowicie się zgadzam. sprzedawanie usługi która nie była trafną diagnozą usterki pomimo tego że mechanik się narobił - to najlepiiej nawet w przypadku znanego juz powodu usterki bo zrobiło się już kilka takich aut z identycznymi objawami - to najlepiej do każdego samochodu klienta dorzucić kilka godzin do faktury i robić go w bambuko bo dlaczego nie? pierwszą taką usterkę usunęliśmy kasując klienta za 10 godzin, teraz wiemy jak to naprawić w 2 godziny więc traktujmy wszystkich na równi i kasujmy każdego za 10 godzin.
Odpowiedz
Anonim, 26 października 2025, 14:39 6 0
Właśnie dlatego klienci przyjeżdżają do niezależnych warsztatów, a nie do ASO aby nie być krojeni, jeśli tego nie chcą. Ostatnio klient opowiadał jak oddał do ASO samochód na serwis olejowy i przy odbiorze usłyszał zrobiliśmy Panu jeszcze to i to należy się 2 koła, a chciał tylko serwis olejowy. A do Pana eksperta, jako pewnie pseudo ekspert, to powiem, że w naszym serwisie przy naprawach przeglądamy klientowi podstawowe układy, typu hamulce,zawieszenie itp. i przy odbiorze informujemy klienta, że temu i temu należało by się w przyszłości przyjrzeć i tu ciekawostka to działa bo klient wraca na naprawę. Chyba, że usterka jest na tyle poważna, że konieczna jest informacja w trakcie naprawy.
Odpowiedz
Kamil, 30 października 2025, 13:19 0 0
Np. W Dudzie Cars przy stadionie w Poznaniu , to jedno naprawiali i drugie psuli. Nie będę wspominał już o kilku awariach, które na moje były spowodowane celowo. A później po kilku latach klient się dowiaduje, że coś było ruszane:) A nie powinno...
Oczywiście nikt nie przeprosił, więc radzę klientom sprawdzać auta przed podpisaniem odbioru.
Odpowiedz
15latwserwisie, 30 października 2025, 13:59 0 0
Teoretycznie co Pan pisze to prawda teoretycznie. Myślenie kategoriami sprzedaży spodni w sklepie że spodniami. Usługi działają inaczej nie tylko motoryzacyjne.
Odpowiedz
w203, 6 listopada 2025, 15:12 0 0
Ten pan chciałby aby mechanik efektywnie naprawiał przez 7h z 8h zmiany. Nie pracowal jako mechanik chyba. Podczas naprawy ZAWSZE wyjdzie cos po drodze i tylko w idealnym swiecie czas naprawy zgadza sie z tym co napisal producent samochodu w instrukcji serwisowej. Szczegolnie dzis ,kiedy samochody robione sa z gównolitu i nie liczy sie trwałość.
Odpowiedz