Kierunkowskazy to jeden z podstawowych elementów komunikacji między kierowcami. Choć pełnią tę samą funkcję na całym świecie, ich konstrukcja i kolorystyka znacząco się różnią w zależności od rynku. W Stanach Zjednoczonych do dziś powszechnie stosuje się tylne kierunkowskazy w kolorze czerwonym, zintegrowane ze światłami stopu, co z perspektywy bezpieczeństwa uchodzi za rozwiązanie mniej skuteczne niż pomarańczowe kierunkowskazy obowiązujące w Europie.

Kolor ma znaczenie
W Europie kierunkowskazy muszą emitować światło w kolorze pomarańczowym. Przepisy homologacyjne nie dopuszczają innych barw i nie bez powodu. Pomarańczowy kolor jest łatwo rozpoznawalny i jednoznacznie kojarzy się z sygnalizacją skrętu, nie myli się go z żadnym innym światłem tylnym pojazdu. Dodatkowo wyróżnia się on na tle czerwonych świateł pozycyjnych i stopu, dzięki czemu reakcja kierowców jadących z tyłu jest szybsza i bardziej intuicyjna.
Tymczasem w USA obowiązujące przepisy zezwalają na stosowanie kierunkowskazów tylnych w kolorze czerwonym. W praktyce oznacza to, że kierunkowskaz jest często zintegrowany ze światłem stopu, a sygnały świetlne mogą być trudniejsze do rozróżnienia, zwłaszcza w warunkach intensywnego hamowania czy złej widoczności. Taka konfiguracja tworzy niejednoznaczność sygnału. Czerwone światło może oznaczać zarówno hamowanie, jak i skręt, a jedyną różnicą jest sposób świecenia: światło stałe oznacza hamowanie, a migające zmianę kierunku jazdy.
Nie są to wyłącznie subiektywne wnioski ani europejska przesada w przepisach. Amerykańska agencja NHTSA (National Highway Traffic Safety Administration) przeprowadziła badanie, którego wyniki jednoznacznie wskazują, że samochody wyposażone w tylne kierunkowskazy w kolorze bursztynowym (pomarańczowym) mają o 22% mniejsze ryzyko uczestnictwa w kolizjach przy zmianie pasa ruchu w porównaniu do pojazdów z czerwonymi kierunkowskazami.
Agencja uznała różnicę za statystycznie istotną, choć nie wprowadziła obowiązku stosowania kierunkowskazów w konkretnym kolorze. Producenci samochodów w USA wciąż mają swobodę wyboru barwy światła, mimo że dane jasno wskazują na wyższe bezpieczeństwo układów rozdzielających kolorystycznie sygnały hamowania i zmiany kierunku jazdy.
Sytuacje, które prowadzą do błędnych odczytów
Jedną z niebezpiecznych sytuacji jest awaria jednej z tylnych lamp w aucie z czerwonymi kierunkowskazami. W takim przypadku naciśnięcie hamulca powoduje zapalenie się tylko jednej lampy, co przez ułamek sekundy może być zinterpretowane jako kierunkowskaz. Jeśli kierowca jednocześnie sygnalizuje skręt i hamuje, część lampy przestaje działać jako światło stopu – ograniczając liczbę dostępnych sygnałów świetlnych. Jeszcze większy problem pojawia się podczas korzystania ze świateł awaryjnych. W samochodach ze wspólnym modułem dla światła stopu i kierunkowskazu, po uruchomieniu świateł awaryjnych obie tylne lampy migają, ale jednocześnie przestają pełnić funkcję świateł hamowania. W efekcie, jedynym działającym światłem ostrzegającym o hamowaniu staje się centralne światło stopu.
Przykład opisany w filmie opublikowanym na amerykańskim kanale YouTube Technology Connections dobrze ilustruje praktyczne konsekwencje takiego układu:
– Załóżmy, że w tym samochodzie (Chevrolet Volt; przyp.red.) przepaliła się lewa tylna lampa. Za każdym razem, gdy nacisnę hamulec, wygląda to tak, jakbym włączył prawy kierunkowskaz, ponieważ tylko prawa lampa się zapala. A co gorsza, jeśli używam prawego kierunkowskazu, to ta prawa lampa nie może już pełnić funkcji światła stopu. W rezultacie jedynym sygnałem, że zwalniam, jest trzecie światło stopu.
A teraz włączmy światła awaryjne. Obie tylne lampy zaczynają migać i… żadna z nich nie może już sygnalizować hamowania. Znów zostaje tylko trzecie światło. To oznacza, że w trybie awaryjnym dwie trzecie świateł stopu po prostu przestaje działać jako światła stopu.
W starszej Hondzie Odyssey światła awaryjne działają niezależnie od świateł stopu. Nawet przy włączonych kierunkowskazach światła stopu nadal się zapalają normalnie. Ale tutaj? Nie. To naprawdę fatalny projekt.
Import z USA a europejskie przepisy
Wielu kierowców w Polsce decyduje się na sprowadzenie samochodów z USA – często są to auta powypadkowe, ale atrakcyjne cenowo. Trzeba jednak pamiętać, że takie pojazdy zazwyczaj nie spełniają europejskich norm dotyczących oświetlenia, a jednym z najczęstszych problemów są właśnie tylne czerwone kierunkowskazy. Zgodnie z obowiązującymi przepisami w Polsce i UE, kierunkowskazy muszą być w kolorze pomarańczowym i emitować światło o odpowiedniej częstotliwości i kącie widzenia.
Dlatego podczas rejestracji auta sprowadzonego z USA konieczna jest adaptacja oświetlenia. Najczęściej wiąże się to z wymianą lub przeróbką tylnych lamp, instalacją oddzielnych kierunkowskazów oraz ich odpowiednim podłączeniem. Samochód, który nie przeszedł takiej modyfikacji, nie zostanie dopuszczony do ruchu podczas badania technicznego, a tym bardziej nie przejdzie przeglądu rejestracyjnego.
Choć różnice w kolorze kierunkowskazów mogą wydawać się drobiazgiem, w praktyce przekładają się na realne bezpieczeństwo na drodze. Pomarańczowe światła kierunkowskazów, obowiązkowe w Europie, eliminują ryzyko pomyłki i zapewniają kierowcom jednoznaczne sygnały. Tymczasem stosowany w USA czerwony kierunkowskaz (często zintegrowany ze światłem stopu) potrafi wprowadzić zamieszanie, zwłaszcza w sytuacjach awaryjnych lub przy uszkodzeniu jednej z lamp. To kompromis między stylistyką, kosztami produkcji a funkcjonalnością, który jednak coraz trudniej usprawiedliwić w kontekście dostępnych rozwiązań i danych o kolizjach. Dopóki nie zmienią się amerykańskie normy, problem niejednoznacznej sygnalizacji będzie towarzyszył zarówno kierowcom za oceanem, jak i tym, którzy sprowadzają takie pojazdy do Europy.
Komentarze