Wymiana uszczelki pod głowicą to jedna z najdroższych napraw, z jakimi musi się liczyć posiadacz samochodu z silnikiem benzynowym albo silnikiem diesla. Nic zatem dziwnego, że kierowcy szukają alternatywy. Jedną z nich może być płyn do naprawy uszczelki pod głowicą, który zgodnie z obietnicami producenta, ma dokonać naprawy. Czy aby jednak nie skończy się na niepotrzebnym wydaniu 200 złotych, a posiadacz auta zostanie wyprowadzony na przysłowiowe manowce? Porozmawiamy o tym z ekspertem, który na uszczelkach zna się jak mało kto.
Mówi się, że prawdziwy mężczyzna niczego się nie boi. Jest to nieprawda, bo zgodnie z tym, co widzimy na różnych forach internetowych, mężczyźni niezależnie od wieku i statusu materialnego, boją się awarii uszczelki pod głowicą.
Do tego wszystkiego przez lata podsycana jest panika, zgodnie z którą każdy wyciek z układu chłodniczego albo dymienie na biało jest momentalnie klasyfikowane przez „internetowych specjalistów” jako awaria uszczelki pod głowicą. Na początek kilka podstawowych informacji o samej uszczelce pod głowicą. Potem opiszemy płyny do jej naprawy. A później przejdziemy do najważniejszej części naszego artykułu, czyli rozmowy z ekspertem.

Co to jest uszczelka pod głowicą?
Uszczelka pod głowicą to płaski, metalowy element, który uszczelnia połączenie pomiędzy blokiem silnika a głowicą silnika. W uszczelce znajdują się otwory na cylindry, a także na kanały z płynem chłodniczym oraz z olejem silnikowym. Uszczelka musi być odporna na działanie ogromnych sił, wysokich temperatur i wysokiego ciśnienia.
Dlaczego naprawa uszczelki pod głowicą jest droga?
Sama uszczelka pod głowicę silnika może kosztować kilkadziesiąt złotych. I to uszczelka dobrej firmy. Jednak aby się do niej dostać, trzeba zdemontować osprzęt (świece, wtryskiwacze, cewki), rozebrać całą górną część silnika (pokrywę głowicy, układ rozrządu wraz z napędem), poddać głowicę silnika planowaniu, wymienić olej silnikowy i płyn chłodniczy, zamontować nowy napęd rozrządu. Dlatego jest drogo…
Na rynku jest wiele środków do tymczasowych napraw samochodów. Jest słynny „moto doktor” i jego klony, „leczące” dymienie, branie oleju i hałas. Jest uszczelniacz układu chłodzenia. Jest uszczelniacz hydraulicznego układu wspomagania. Są środki czyszczące wtryskiwacze. I co ważne, większość z tych środków w wielu sytuacjach działa. Raz krócej, raz dłużej, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem.
Dlaczego zatem kierowca nie miałby uwierzyć, że płyn do naprawy uszczelki pod głowicą też działa? Z pewnością jest wiele osób, które w to uwierzy.
Płyny do naprawy uszczelki pod głowicą – ile to kosztuje?
Jeśli ktoś myśli, że taki płyn do naprawy uszczelki pod głowicą to jednostkowy przypadek, jest w błędzie… Sprawdźmy w wyszukiwarce internetowej pod hasłem „płyn do naprawy uszczelki pod głowicą”, nazywany też „uszczelniaczem uszczelki pod głowicą”, „head gasket stop leak”, „Head hasket repair” i wiele innych.
- Bars, 720 g – cena 24 euro, dostępny w sklepie Amazon;
- Steel Seal, 473ml – cena 200 zł. Rzekomo wielokrotnie nagradzany, ale nie wiemy przez kogo. Dostępny na Allegro.pl;
- No Leaky – Head gasket repair – cena 30 euro – dostępny na polskiej stronie producenta;
- K Seal – różne wersje – 275ml – cena 75 zł, wersja ultimate 190 zł, Dostępny na Allegro.pl.
Jest też wiele innych płynów (w cenie od 27 zł wzwyż) dostępnych w sklepach i platformach sprzedażowych, które też są sprzedawane jako płyny do naprawy uszczelki pod głowicą. Jednak po bliższym zapoznaniu się z opisem/instrukcją okazuje się, że są klasyfikowane przez producenta jako uszczelniacze silnika, które mogą naprawić pęknięty blok. Stosowanie wszystkich środków jest wyjątkowo proste. Należy wlać je do zbiorniczka wyrównawczego i to wszystko. Uszkodzenie ma naprawić się samoczynnie…
Czy płynny środek do naprawy uszczelki pod głowicą może działać?
Naszym rozmówcą jest Korneliusz Kąkol, Sales Manager IAM Poland Aftermarket Division firmy ElringKlinger AG, która jest znanym i cenionym producentem uszczelek pod głowicę, dostarczanych do szeregu samochodów.
<Użytkownik A> Chłopaki! Pomóżcie! Ubywa płynu chłodniczego a nigdzie nie widać wycieku. Kompresja słaba. Dymi na biało. Kumpel powiedział, że to uszczelka pod głowicą i trzeba się szykować na wydatek kilku tysięcy! Nie ma ktoś jakiegoś patentu?
<Użytkownik B> Nie słuchaj bo mechanik chce cię pewnie naciągnąć na kasę. W swoim <nazwa auta> też miałem taki problem. Kupiłem taki środek na <portal sprzedażowy> za osiem dyszek i auto wyleczone.
<Użytkownik C> Podpinam się pod rozmowę. Pomogło, bo u mnie też majonez pod korkiem i płyn wycieka. Też miałem jechać do warsztatu ale szukam alternatywy.
<Użytkownik B> Oczywiście, że pomogło.
Tak zazwyczaj wyglądają rozmowy na forach i na portalach społecznościowych. Człowiek potrzebuje pomocy. Zawsze znajdzie się doradca. Choć nie zawsze może mieć dobre intencje. Albo nie zawsze jego rada może mieć dobre skutki.
– To prawda. Coraz częściej na forach, grupach i w warsztatowych rozmowach przewija się temat tzw. chemicznych „uszczelniaczy głowicy”. Czyli preparatów gdzie producenci obiecują cudowną naprawę uszczelki głowicy bez demontażu, bez kosztownych napraw i bez przestojów – potwierdza Korneliusz Kąkol – Brzmi idealnie, ale w praktyce te preparaty to plaster na otwarte złamanie. Jeśli w ogóle zadziałają, to mogą zamaskować problem, ale nigdy go nie rozwiążą. A co najważniejsze, ich zastosowanie bardzo często pogarsza sytuację.
Rozmowa z ekspertem
Michał Lisiak: Czy uszczelniacz uszczelki pod głowicą, sprzedawany jako preparat zastępujący interwencję mechanika, może w jakiś sposób pomóc? Producenci tych preparatów piszą, że wystarczy tylko wlać je do układu chłodzenia i problem zniknie.
Korneliusz Kąkol: Uszkodzona uszczelka głowicy to nie tylko przedmuchy do układu chłodzenia. Przedmuchy do układu chłodzenia są podawane przez producentów środków naprawczych jako główny objaw uszkodzonej uszczelki. Środki naprawcze mają na celu ich rzekomą naprawę. Trzeba zdać sobie sprawę, że uszkodzona uszczelka pod głowicą jest powodem wielu poważnych problemów technicznych. To nie tylko typowe objawy, jak pęcherzyki w zbiorniczku wyrównawczym czy ubytek płynu chłodniczego, mogący doprowadzić do przegrzania silnika. To także przedmuchy między cylindrami, to spadek kompresji, nierówna praca silnika, brak możliwości ustawienia poprawnego zapłonu. To mieszanie się płynów, przedostawanie się płynu chłodniczego do oleju silnikowego, przedostawanie się oleju do układu chłodzenia. To też lokalne przegrzania, wynikające z zaburzeń ciśnienia i przepływu cieczy, które potęgują już istniejące uszkodzenia głowicy czy bloku.
Czyli cudowny środek nie ma szans wyleczyć tak wielu problemów?
Żaden preparat chemiczny nie ma możliwości uszczelnienia przedmuchu między cylindrami, ani nie zatrzyma migracji oleju do cieczy chłodzącej. Próba tymczasowej naprawy środkiem chemicznym takiego problemu kończy się często wygenerowaniem jeszcze gorszych problemów.
Jakich?
Mieszanie się takich uszczelniaczy z olejem silnikowym to prosta droga do zatarcia silnika. W momencie, gdy mamy już nieszczelność między kanałem wodnym a kanałem olejowym, każdy preparat dodany do układu chłodzenia ma realną szansę przedostać się do układu olejowego. A to w oczywisty sposób oznacza pogorszenie właściwości smarnych oleju, przyspieszone zużycie panewek i turbosprężarki, ryzyko zatkania sitka smoka pompy olejowej, możliwość zablokowania kanałów olejowych, szczególnie w nowoczesnych, precyzyjnych silnikach z hydrauliczną kompensacją luzów zaworowych, VVT i innymi układami wymagającymi swobodnego przepływu oleju. Nie mówimy tu o kosmetycznym problemie. To może być „naprawa” kończąca życie silnika.
Czy zawsze zastosowanie takiego środka może się skończyć w tak fatalny sposób?
Nawet jeśli te preparaty doraźnie pomogą, to musimy sobie zdawać sprawę, że osadzają się w chłodnicy, często prowadząc do jej zapchania. Ponadto zatykają nagrzewnice, co oznacza brak ogrzewania kabiny i lokalne przegrzewanie. Środki naprawcze tego typu wpływają też negatywnie na pracę czujników temperatury. Izolacja czujnika przez warstwę osadu sprawia, że nie będzie on przekazywać precyzyjnych wyników pomiarów.
Ponadto płynne środki naprawcze mogą reagować z innymi dodatkami w płynie chłodniczym, co prowadzi do powstawania złogów. Wielu mechaników, którzy po takich “naprawach” demontowali silniki, chłodnice czy nagrzewnice, mówiło wprost: „pół silnika do płukania, nagrzewnica do wymiany, a problem i tak wrócił.
Jest to zatem zgodnie z konkluzją z początku tekstu, że właściciel auta z uszkodzoną uszczelką pod głowicą wystraszy się wysokich kosztów i wyda 200 zł na „cudowny środek”. Po jego zastosowaniu sytuacja nie ulegnie zmianie, a jeszcze może się znacząco pogorszyć. Kierowca będzie musiał i tak zapłacić za naprawę uszczelki pod głowicą, a do tego być może jeszcze za dodatkowe uszkodzenia.
Musimy sobie zdawać sprawę, że takie rozwiązanie to zamaskowanie kłopotów w silniku, a nie profesjonalna naprawa. Gdy pęknięta jest głowica, gdy mamy między cylindrami przedmuchy, gdy kanał wodny styka się z kanałem olejowym, żadna chemia nie cofnie mikropęknięć, ani nie zregeneruje uszkodzonych powierzchni. Nawet jeśli chwilowo „uszczelni”, to nie mamy gwarancji jak długo to potrwa. Problem może wrócić w najgorszym możliwym momencie – na przykład w trasie. Naprawa silnika po zastosowaniu uszczelniacza jest droższa i trudniejsza. Układ wymaga gruntownego czyszczenia i płukania.
Można jednak spotkać pozytywne opinie na temat działania tych środków. Doskonale wiemy, że wiele opinii może być fałszywych, są firmy, które oferują usługi marketingu szeptanego, czyli wystawiania fałszywych opinii na temat produktów (i nie tylko produktów). Ale być może znalazły się takie osoby, którym preparat faktycznie pomógł. Wszystkie opinie nie mogą być fałszywe.
To, że silnik chwilowo przestał pokazywać objawy, nie znaczy, że problem został usunięty. Chemia może na jakiś czas zatkać mikronieszczelność, ale nie cofnie mikropęknięć głowicy, nie przywróci kompresji między cylindrami i nie oddzieli wymieszanych płynów z układu olejowego i chłodniczego. W wielu przypadkach to efekt placebo mechanicznego. Klient cieszy się, że silnik „chodzi lepiej”, ale pod spodem wciąż toczy się proces degradacji.
Reklama to nie dokumentacja techniczna. Kiedy producent pisze, że działa przy pękniętej głowicy, nie dodaje, że tylko przy bardzo specyficznych, marginalnych pęknięciach cieplnych, które są rzadkie i trudne do jednoznacznego zdiagnozowania bez ingerencji w silnik i zdjęcia właśnie samej głowicy. A jeśli chodzi o „bezpieczeństwo”, to proszę mi pokazać producenta, który weźmie pełną odpowiedzialność za uszkodzony silnik po użyciu jego produktu. Nie ma nikogo takiego.
Jaka może być rola mechanika, który przedstawi klientowi diagnozę (np. uszkodzona uszczelka pod głowicą) i przewidywane koszty (np. 3000 zł), a w odpowiedzi usłyszy – dziękuję, kupię sobie płyn za 80 złotych, który to naprawi sam.
Cóż, to świadomy wybór klienta, nikomu nie można niczego zabronić. Mechanik powinien poinformować klienta, że taki środek to tylko tymczasowe rozwiązanie, stosowane tylko i wyłącznie na własne ryzyko. To nie jest naprawa. Mechanik powinien przestrzec klienta, że stosowanie takich środków w praktyce często kończy się zapchanym układem chłodzenia, zniszczoną nagrzewnicą, zatarciem silnika przez emulsję w oleju lub wyciekiem płynu w trasie, gdy „uszczelnienie” puszcza pod ciśnieniem. Problem uszkodzonej uszczelki pod głowicą wróci, ale z większą siłą. I koszty naprawy będą wyższe.
Koszt „zaoszczędzenia” pieniędzy zamienia się potem w remont generalny lub złomowanie auta. Profesjonalista powinien wyraźnie to klientowi uświadamiać.
Oczywiście rozumiemy osoby, które mają starsze auto, w którym doszło do uszkodzenia uszczelki pod głowicą. W takim samochodzie koszt naprawy uszczelki pod głowicą jest wyższy, niż wartość rynkowa auta.
W autach o bardzo niskiej wartości rynkowej, których nie opłaca się remontować, można próbować takich rozwiązań, po uprzednim płukaniu układu, dokładnej diagnostyce, na odpowiedzialność właściciela. Ale żaden mechanik, w pełnoprawnym warsztacie nigdy nie powinien polecać stosowania takiego środka jako rozwiązania, bo ryzykowałby swoją reputację i naraziłby klienta na jeszcze wyższe straty.
Przeczytaj także:
Komentarze